Napisz mi jeszcze raz, że po piwie nie wsiada się na rower

Jeżdżę na rowerze. Dużo jeżdżę. Codziennie. Nawet zimą. To mój ulubiony środek komunikacji, być może dlatego, że nie mam prawa jazdy. Lubię w rowerze grzebać, dłubać, poprawiać. Uwielbiam przejazdy krótkie, ale i długie, wymagające niezłej kondycji trasy. I jest tylko jedna rzecz związana z rowerem, której szczerze nie znoszę i nie rozumiem. Jedno zachowanie. Chodzi o wytykanie mi, że po piwku na rowerze się nie jeździ.

Aż chce się rzec: „Thank you Captain Obvious!

Mam konkretne podejście do jazdy po alkoholu. Nie toleruję wsiadania za kierownicę auta po spożyciu, aczkolwiek zdarzyło mi się jechać z osobą, która wypiła piwo. Zdarza się. Jednak osobom mocniej trzepniętym zabierałbym dożywotnio prawo jazdy. A już totalnym debilizmem i przejawem nieskończonej głupoty jest chwalenie się jazdą na podwójnym gazie w gronie znajomych. Znam niestety osoby, dla których jazda po pijaku (a nawet zabranie prawka) to powód do dumy.

Do odstrzału. Bang!

Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co byłbym zdolny zrobić pijanemu kierowcy, który skrzywdziłby kogoś mi bliskiego. Chyba sam wsiadłbym do auta po pijaku i jeździłbym po nim godzinami, aż zdechłby w męczarniach.

Zgoła inaczej ma się jazda po piwie na rowerze. Niech mi ktoś raz jeszcze wytknie, że po piwie na rowerze się nie jeździ. Banuję z miejsca. Dlaczego?

Bo do jasnej cholery wiem, że jest to niezgodne z prawem. Tak samo, jak niezgodne z prawem jest spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, a większość piwoszy takie zachowanie praktykuje, nie potępia go, a nawet jest za piciem w plenerze. Chociażby dlatego, że nikomu w ten sposób nie szkodzą. Wiem również, że niespełnieni prawnicy piszą to nie z dbałości o ewentualne ofiary kolizji. Tylko aby polansować się swoją nieskazitelnością, kiedy prawdopodobnie sami napierdalają browary w plenerze!

Rower i samochód to dwie kompletnie różne maszyny. Rozpędzone auto i pijak za kierownicą, to jak dać psychopacie piłę mechaniczną i wpuścić go do przedszkola. Taka masa stali może zabić każdego na swojej drodze.

Rowerem – poza pojedynczymi przypadkami potrącenia staruszek – trudno jest kogoś zabić. Prawdopodobnie prędzej sam się połamiesz, niż wyrządzisz komuś krzywdę. Jasne, jeśli wpadniesz po pijaku w przechodnia, możesz go nieźle poturbować. Bardziej poturbujesz jednak siebie, czego każdy rowerzysta jest świadom, wsiadając na rower po kilku piwach. W aucie można czuć się bezpieczniej, bo w razie kolizji z pieszym, Tobie nic się nie staje. Jadąc na rowerze, nawet przy kolizji ze pieszym, prędzej zginiesz Ty sam, niż nieszczęsny pieszy.

Dlatego jest tak mało wypadków z pijanymi rowerzystami. Po alkoholu wyłącza się brawura, a włącza ostrożność, żeby nie złapać mandatu albo nie stracić prawka. Absolutnie daleki jestem od stwierdzenia, że w takim razie lepiej jeździć pod wpływem. Nie! Ale jeśli wypiję dwa piwa i jadę spokojnie, to stwarzam zagrożenie mniejsze, niż pijany dres.

Tak. Unikam picia i jazdy na rowerze w terenie miejskim. Ale nie widzę najmniejszego problemu, aby nawet wypić pół litra wódki z gwinta i pojechać na rowerze w las (czego nie robię). Komu tam zaszkodzę? Kogo mogę tam zabić? Najwyżej siebie. Rozbić się o drzewo albo nie wyrobić na ostrym zakręcie. Każdy rowerzysta jest świadom tego, że alkohol i szarża w lesie kończą się przeważnie bardzo źle. Dlatego – ponownie – jeśli już wypiję piwo w lesie, to jeżdżę uważnie. Mając jednak tą świadomość, że właściwie mogę tylko sobie wyrządzić krzywdę.

Więc dlaczego mam się przejmować? W lesie jestem odpowiedzialny tylko za siebie i tylko w lesie jeżdżę po piwku.

A moja głupota może zaszkodzić w tym momencie jedynie mi samemu…

Faktoria Peacemaker

Świetne AIPA. Polecam się zaopatrzyć.

Żytorillo AleBrowar

Żytoryllo nadal mnie nie zachwyca…

Tak więc Moi Drodzy: wsiadajcie na rowery i zwiedzajcie piękną Polskę. Las powoli nabiera odcieni właściwych jesieni. Jest pięknie, świeżo, zielono. Kupcie dobre piwo, zabierzcie kompana i w czasie przerwy wypijcie kogoś zdrowie. Nie zaszkodzi to ani Wam, ani nikomu innemu.

36 Komentarzy

  1. Czyli masz cholerne szczęście,  że jeszcze policja Ciebie nie złapała. Mój znajomy jechał po pijaku na rowerze. Dostał mandat. 2 miesiące później znowu jechał pijany,  ponownie go złapali. Cudem uniknął aresztu i dostał zawiasy na 2 lata. Teraz się pilnuje. Może jak Ciebie złapią to się oduczysz. Nie bagatelizuj sprawy. Poczytaj mądralo statystyki, ile poważnych wypadków tobie podobni spowodowali. 

  2. Pijany rowerzysta na drodze publicznej, jeżdżący slalomem, może spowodować dużą katastrofę. Wyłączając tę okoliczność można się zgodzić z resztą argumentacji.

  3. A co po wyjeździe z lasu? Wypiłeś parę piw, jeździsz po lesie i co dalej? las się kończy, czas wracać do domu. Schodzisz z roweru i prowadzisz go obok siebie do domu? I pamiętajmy, że prawo nie jest tylko po to, by chronić innych, ale też Ciebie. Czyli argument, że szkodzisz bardziej sobie niż innym, jest mało trafiony, bo prawo zostało ustanowione po to by chronić też Ciebie, nawet jeśli sobie tego nie życzysz (pasy, odblaski itp. jeśli mamy się trzymać kodeksu drogowego).

  4. Sytuacja autentyczna: moją koleżankę w podstawówce zabił rowerzysta. Trzeźwy. A więc czas reakcji miał całkiem niezły. To tak w temacie mocnego poturbowania przechodniów, w których można wpaść.

    Sytuacja hipotetyczna: rowerzysta po piwku lub dwóch nie zauważa wyjeżdżającego z boku samochodu. Ładuje się prosto pod maskę. Ginie. Zrobił krzywdę tylko sobie? Pomijając traumę kierowcy samochodu – tak. Ale gdyby ten kierowca zdążył zareagować i na przykład odbił na przeciwległy pas? 

    • Dlatego też napisałem, że są wyjątki. 

      • I właśnie dla takich wyjątków, prawo jest jakie jest. Gdyby było inaczej, takich ofiar byłoby więcej. Lepiej zapobiegać, niż leczyć – chociaż w niektórych sytuacjach nie da się leczyć, jedynie zapobiegać.

        • Więc jakie prawo proponujesz wprowadzić w celu zapobiegania wyjątkowych wypadków z użyciem noży kuchennych? Zakaz wynoszenia poza kuchnię? Zakaz szybkiego krojenia warzyw? Nakaz używania rękawic ochronnych? Zakaz wstępu do kuchni do 18 roku życia i pod wpływem alkoholu?

          • Zakaz machania nożem w środkach transportu publicznego  (samolot,pociąg,tramwaj,autobus,trolejbus) 

  5. „Nie toleruję wsiadania za kierownicę auta po spożyciu, aczkolwiek zdarzyło mi się jechać z osobą, która wypiła piwo. Zdarza się.” – w tym momencie chciałem zrobić ragequit i nie czytać dalej. Seriously? Przeczytaj to zdanie jeszcze raz i zobacz, jaka z niego bije hipokryzja. Nie tolerujesz tego, że ktoś wsiada za kierownicę pod wpływem, a jednak sam (też po spożyciu albo, co gorsza, trzeźwy) wsiadasz jako pasażer. Nie próbujesz wyperswadować, powstrzymać, tylko wsiadasz. Wg mnie – jeżeli wtedy nastąpiłby jakiś wypadek to byłaby to w sporym stopniu również Twoja wina.

    Druga sprawa (poruszona już w komentarzu wcześniej) – co jeżeli wracasz z lasu do domu, po wypiciu dwóch piw. Zsiadasz z roweru i go prowadzisz? Bo założę się, że po dwóch piwach nie masz takiego dobrego refleksu / koordynacji jak na trzeźwo. I nie chodzi tu o to, że wjedziesz w przechodnia (co też jest karygodne), ale o hipotetyczną następującą sytuację. Jedziesz po dwóch piwach rowerem. Mijają Cię samochody. Nagle kątem oka zauważasz, że ktoś / coś porusza się w Twoim kierunku. Odruchowo szarpiesz kierownicą (wyolbrzymiona reakcja po alkoholu) i pakujesz się pod mijający Cię samochód. Albo samochód – żeby Ciebie ominąć – zjeżdża na środek drogi i pakuje się na czołówkę z autem jadącym z naprzeciwka. Nieprawdopodobne? Otóż nie.

    Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu. Większość tekstów naprawdę mi się podoba – jest napisana konkretnie, mocnym plastycznym językiem przemawiającym do odbiorcy. Poglądy, które prezentujesz w tym są niestety głupie. I pozostawiają niesmak.

    Pozdrawiam i życzę szczęścia na drodze.
    czoper

    • Nie ma czegoś takiego, jak głupie poglądy. Po prostu są moje, osobiste, zmienione przez różne doświadczenia czy otoczenie. Jestem jedna otwarty na poglądy innych, w tym i Twoje.

      Napisałem już co po tych dwóch piwach. 

      Co do wsiadania z kimś, kto wypił – to zależy, ile ktoś wypije. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba po raz ostatni kierowca wypił piwo 0,33l i wsiadł za kółko po  godzinie. Czy to aż takie straszne?

      • Ok, z poglądami źle się wyraziłem – są Twoje, własne osobiste. Z Twojej perspektywy są ok, ale wg mnie prezentują bardzo złe podejście.
        Co do wsiadania za kółko z kimś, kto wypił piwo. Zrobiłem krótki research internetowy. Uprzedzam zarzuty, że w internecie może sobie każdy wszystko napisać i każdy ma inną przemianę materii. Zgadzam się z tym całkowicie. Ale to miecz obosieczny – ktoś może alkoholu (i jego wpływu) z organizmu pozbywać się szybciej lub wolniej.
        Załóżmy, że rzeczywiście butelka 330ml została wypita i po godzinie 80-kg mężczyzna siada za kółko. Jeżeli było to normalne piwo (~5% alc vol) to wg internetowego kalkulatora (http://mojafirma.infor.pl/moto/kalkulatory/30,kalkulator-alkomat.html) ma we krwi 0.11 promila – dawka poniżej dopuszczalnej normy. Ufffff, to na szczęście.
        Ale jeżeli było to jakieś barley wine / porter lub double IPA (~9-10%) to po godzinie tego alkoholu we krwi będzie około 0.3 promila, a to zaczyna się robić nie tyle nielegalne, co niebezpieczne (http://pl.wikipedia.org/wiki/Zawarto%C5%9B%C4%87_alkoholu_we_krwi). Moje komentarze wyglądają na jakąś krucjatę, ale po tym co ludzie wyprawiają na drodze na trzeźwo po prostu nie wyobrażam sobie jak ktoś może świadomie prowadzić samochód po alkoholu.

        • Jeśli się nie mylę, to te internetowe testy popełniają jeden zasadniczy błąd. Otóż podają one zawartość alkoholu we krwi tak, jakbyś od razu całe piwo pochłonął. A przecież jak kończysz pić piwo (dajmy na to po pół godzinie), to ten alkohol, który został dostarczony do organizmu zaraz na początku picia już jest w trakcie wydalania.

  6. Ludzie, cały czas jest mowa o jednym, góra dwóch piwach. Nie mylmy jazdy po spożyciu od jazdy pod wpływem, bo to dwie skrajnie różne rzeczy. A z komentarzy, które czytam wynika, że każdy po dwóch piwach się zatacza, nie panuje nad równowagą i nie wie co się dzieje dookoła niego. Rower to jednak nie samochód i przy spokojnej jeździe, po mało uczęszczanym terenie, naprawdę nie wiezie się śmierci. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. 

  7. Argument leśnej jazdy jest z dupy, w lesie nigdy nie jesteś sam. Ludzie robią złe rzeczy, wiedząc, że są złe, głupotą jest szukać usprawiedliwień. I tak, jeżdżę po piwie na rowerze, w dużym mieście, szybko, niebezpiecznie i biorąc na klatę pełną odpowiedzialność za zło, które czynie.

  8. Mam takie samo podejście i też nie mam jeszcze prawka ;) Jeżdżę po jednym piwie, ale i tak nawet na „trzeźwo absolutnie” – jeżdżę tylko ścieżkami rowerowymi, bo mieszkam akurat w takim obszarze, gdzie wszędzie ich pełno. 

  9. Kiedyś sporo grałem w gry, również wyścigowe. Miałem zdanie, ze jedno piwko nie wpływa na moje spostrzeganie. Postanowiłem to sprawdzić. Odpaliłem NFS. Zmierzyłem czas na jednej trasie. Wypiłem piwo. Ponownie ta sama trasa, ten sam samochód, a czas znacząco różny. Świadomie nie odczuwałem różnic ani wpływu tego piwka na mój stan. Czas przejechania pokazywał zupełnie co innego! Różnica była około 25 sekund na trasie 3:30. A teraz zastanówcie się czy to jedno piwko jest złe. Albo sprawdźcie sami i podzielcie się tym wynikiem.  

  10. Niedługo biegania po pijaku zabronią, bo w sumie też można kogoś potrącić :)

  11. Zazdroszczę „mocnej głowy” osób się tutaj wypowiadających, którzy po kilku piwach jeżdzą slalomem, nie widzą pieszych, samochodów, powodują karambole rodem z Oszukać Przeznaczenie 2 i tak dalej. Niskim kosztem bomba lepsza niż po litrze wódki. Pozdrawiam.

  12. Problem wynika z podejścia Polaków do piwa. Na jedno piwo ludzie reagują jakbym wypił pół litra. Proponuję spojrzeć na Czechy, coprawda limit to 0 ale pić można wszędzie , dzieci są wpuszczane do browarów ect – w naszym kochanym kraju byłem bliski ścięcia z Panią, która nie chciała wpuścić córki do browarium w Tychach. Wychodzi na to, że jak dziecko będzie widziało reklamę w TV ( w sumie nie wiem czy lecą bo nie oglądam ) to bedzie podlegało pod patologię alkoholistyczną…… Ludzie, w pewnym sensie nerowo reagujecie na ww. tekst. Problem dotyczy raczej terenów wiejskich ,gdzi na rower wsiada narąbany jak kaloryfer Zenon i zapie…la po całej ulicy po ciemku. To jest problem , lub zwyczajnie ludzie ,którzy narąbani wsiadają za kółko…. JEDNO piwo na rowerze ? No proszę Was…. Ktoś tutaj napisał o kalkulatorach według nich mogę wypić 4 piwa do 23 i o 7rano nie będzie śladu , a piję góra dwa. Czasem nagrywam recenzję przed bieganiem po plaży ( wtedy coprawda całego nie wypijam). Nie mylcie jednego czy dwóch piw z krową !

  13. Tak sobie czytam komentarze i z przerażeniem stwierdzam, że mogę dożyć czasów, w których chodzenie po ulicy z 0,5 promila we krwi będzie wykroczeniem/przestępstwem.

    No bo wyobraźmy sobie: idziesz sobie po dwóch piwach ulicą i na przejściu dla pieszych nie zauważasz wyjeżdżającego z wąskiej uliczki samochodu. Twoje reakcje są tak opóźnione, że uderzasz o maskę auta, gnieciesz ją, łamiesz sobie kilka żeber, lądujesz w szpitalu, przestajesz przez okres L4 wypracowywać PKB, „społeczeństwo” ponosi koszty leczenia efektów twojej nieostrożności.

    Albo: idziesz modną u nas „drogą dla rowerów” a’la Polonaise: czyli chodnikiem z narysowaną białą kreską oddzielająca część pieszą od rowerowej. Twoje reakcje są opóźnione po dwóch IPAch. nie słyszysz jadącego ci zza pleców rowerzysty, twoje ramie zahacza o kierownicę… Rowerzysta upada, łamie kark. Ty upadasz, łamiesz rękę… Znowu „społeczeństwo” musi płacić, rowerzysta już nie odłoży składki na ZUS dla twojej babci, co więcej ZUS zapłaci zasiłek pogrzebowy, Ty nie wypracujesz renty inwalidzkiej dla stryjecznego brata martwego rowerzysty… itd… itp…

    Wniosek: zakaz poruszania się pieszo po wypiciu dwóch piw, uruchomienie obowiązkowych „noclegowni” przy każdym barze, obowiązkowa składka na dofinansowanie dla producentów wódki, którym zakaże się sprzedaży – wszak wódka to jeszcze większe zagrożenie…

    A po kilku latach zaczniemy myśleć nad wprowadzeniem obowiązkowych kasków dla trzeźwych pieszych – ale tego już chyba nie muszę uzasadniać :)

    • W przypadkach, które wymieniłeś to kierowca ma uważać wyjeżdżając, czy nie ma nikogo na przejściu. A jak jedziesz rowerem i widzisz, że się ktoś zatacza, to zakładam, że mijasz go w dalszej odległości, więc Twoje argumenty są trochę przestrzelone.
      Do jazdy po alkoholu rowerem mam mniejsze zastrzeżenia (co nie znaczy, że toleruję), ale na jazdę samochodem po jakiejkolwiek ilości jestem mocno cięty.

  14. Przy tym całym wysypie hejtów i mądrości ludowych jakimi nas tu raczą zagorzali przeciwnicy robienia CZEGOKOLWIEK po alkoholu chciałbym zauważyć jeden prosty fakt. W krajach nazwijmy to „piwnych” i dodajmy że lepiej rozwiniętych od nas i wcale nie jakichś dzikich takie rzeczy są normalne i nikogo nie dziwią. Niemcy mogą jeździć na rowerze mając nawet 1,6 promila alkoholu we krwi. Wszystko po to żeby odstraszyć ludzi od jeżdzenia samochodem po piwku a zachęcić ich do powrotu z grilla czy od sąsiada na spokojnie na rowerku. Peace. 

    • No… i nagle tylu rowerzystów się odezwało, jakoś was nie widuję na ścieżkach/drogach.
      Jedno lub dwa piwa? Ludzie o czym my tutaj rozmawiamy ??

  15. Do jazdy w zimę masz specjalne opony, czy takie same jak na resztę roku?

  16. Gwoli ścisłości prawnej – jakieś 2-3 lata temu weszła nowelizacja i za jazdę po pijanemu na rowerze nie mogą Ci już odebrać prawa jazdy. Nawet, jeśli będziesz miał milion promili ^_^

  17. Wg mnie to tylko normy społeczne. Słusznie kolega lordrakos zauważył że u Niemców można na rowerze z 1.6, w wielu cywilizowanych krajach można jeździć autem mając 0.7-0.8. W Polsce większość przypadków tzw. pijanych kierowców to właśnie rowerzyści – Policja ich potrzebuje żeby podbić wykrywalność. Żadne nakazy nie zastąpią edukacji i zdrowego rozsądku.

  18. wierszokletka

    7 kwi 2017 at 08:14

    A w Holandii rower po alku jest legalny. I w ogółe rowerom wiele wolno (np często mają pierwszeństwo na skrzyżowaniu no i mnóstwo bezpłatnych parkingów, za parkowanie zaś auta słono się płaci) Dlatego wieczorem/nocą dużo łatwiej minąć się z innym rowerzystom, niż samochodem. Polecam ten styl. Cicho, zdrowo, eko.

    • rowerzysta-piwosz

      12 kwi 2017 at 10:37

      Owszem, Holandia pod względem udogodnień i infrastruktury dla rowerzystów jest prawdziwym rajem. Jest tylko jeden, ale za to bardzo poważny szkopuł: za dużo tam ciapatych, „ubogacających” europejski świat … :(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *