Aecht Schlenkerla Doppelbock Unfiltered Vintage 2011 [PIWO MIESIĄCA]

Piwa z Bambergu goszczą tu często. Mogliście już zapoznać się z wędzonym bockiem, wędzonym doppelbockiem i (nie)wędzonym lagerem. Zabiorę się oczywiście za pozostałe, więc taki Fastenbier na pewno dołączy do peletonu. Niemieckie wędzonki cenię szczególnie za stałą jakość i genialny balans między podstawą a nutami wnoszonymi przez słód wędzony. Te piwa nigdy nie zawodzą. Kiedy więc otrzymałem na kwietniowym WFP butelkę od Czytelnika (dziękuję!), czekałem dość długo na odpowiedni czas, aby ją otworzyć.

Jesień. Przedzimie. Nie znoszę tego klimatu za oknem. Nigdy nie lubiłem późnej jesieni i przedzimia. Z aktywnościami na powietrzu jest słabiej, światła za mało, ludzie snują się przygnębieni, świat jest szary i brzydki. Dla mnie to okres sezonowej lekkiej depresji i wahań nastroju. Niewiele się chce i tylko treningi siłowe ratują nieco sprawę. Trzeba to przetrzymać, a od czasu do czasu sobie ten okropny okres umilić.

Widok na Park Jana Pawła II w GdańskuNo, chyba że o poranku mam takie widoki z okna. Codziennie. Tak, to moje zdjęcie. Wykonane smartfonem.

Nie jestem fanem poprawiania sobie humoru alkoholem. To pójście na skróty, a jednocześnie prosta droga do problemów. Popatrzcie na ludzi w północnej Norwegii, na Islandii czy w bazie McMurdo na Biegunie Południowym. Piją coraz więcej, nawet w stacjach badawczych.

Przeczytaj mój wpis o detoksie od alkoholu. Szykuję się na pełny miesiąc!

Od czasu do czasu nie zaszkodzi jednak „rzępnąć” coś dobrego. Jesień to pora koźlaków, szczególnie wędzonych. Czas więc na kolejne piwo z Brauerei Heller. Tym razem trudniejsze do zdobycia.

Aecht Schlenkerla Doppelbock Unfiltered Vintage 2011

Kojarzycie zapewne genialną „szyneczkę w płynie” — Schlenkerla Doopelbock? To jej niefiltrowana wersja z 2011 roku, leżakowana w piwnicach browaru przez 5 lat. Butelka kosztuje 3 razy więcej niż wersja standardowa, a więc sporo.

Aecht Schlenkerla Doppelbock Tak wygląda wersja podstawowa.

Spodziewam się, że piwo przez ten czas straciło na wędzonce, a uwydatniły się w nim nuty utlenienia. W klasyce z Bambergu okopcony boczek czuć z kilometra. To znak rozpoznawczy każdego z tych piw. Mocno pachną, jednak wszystko jest na swoim miejscu, w odpowiednich proporcjach. Są nie do podrobienia.

Aecht Schlenkerla Doppelbock Unfiltered Vintage 2011

Piwo wyskoczyło z butelki. Szybko przelałem do pięknego szkła, a pomieszczenie wypełnił zapach wędzarni. Coś nieziemskiego. Piwo rzeczywiście jest mocno zamglone, na szczęście nic w nim nie pływa.

Tak wielowymiarowego bocka nigdy nie piłem. Skupmy się jednak pierwszym planie.

Okopcony boczek, dym z ogniska, karmel, suszone figi, suszone śliwki. Owoce są intensywniejsze niż w podstawie, ale nie dominują, więc wędzonka pozostaje wyczuwalna. Sam zapach jest — tak mi się zdaje — o wiele intensywniejszy niż w świeżym Doppelbocku. Im piwo cieplejsze, tym miks suszonych fig i wędzonych śliwek przybiera na sile. Dochodzi też nutka kurzowa, piwniczna, jakby mineralna, która niezbyt mi tu pasuje, choć ma swój urok.

I teraz najlepsze. Czy wspominałem o wielowymiarowości? Wspominałem.

Czy wspominałem o tym, że piwo zmienia się z minuty na minutę? No to wspominam.

Po kilkunastu minutach czuć brandy! Na tyle wyraźnie, że zacząłem sprawdzać w internecie, czy nie majstrowano z beczkami po tym trunku. Nie majstrowano.

Smak to w zasadzie mieszanka tego, co otrzymujemy w aromacie. Pierwszy skrzypce grają karmel, figi/śliwki i wędzonka. Później robi się nieco likierowo, gęsto, dość słodko. Czuć przyjemne grzanie, które wprowadza nutka brandy. Goryczka wkomponowana idealnie. Krótka, ziołowa, kontrująca słodycz. Czego chcieć więcej?

Może jeszcze większej liczby zmian w trakcie picia? Proszę bardzo!

W pewnym momencie mieszanka karmelu i wędzonki zaczyna przypominać syrop prawoślazowy albo miód spadziowy. Piwo wchodzi w klimaty słodkiej ziołowej nalewki. Mimo mocy i gęstości chce się brać łyk za łykiem. Po kilkunastu łykach wędzonka nieco ustępuje i daje szaleć słodowi, owocom i ziołom.

Kilka minut i znów zmiana!

Czuć wosk pszczeli, a raczej propolis (kit pszczeli). Nie pytajcie mnie, skąd w tym piwie takie rzeczy, ale propolisu za dzieciaka się nałykałem, to wiem. Z cukrem. Na gardło. Babcia Wam nie dawała?

To piwo jest nieziemskie. Genialne, złożone, zmieniające się w czasie. Jeden z najlepszych „winter warmerów” jakie dane było mi skosztować. Dajcie mu się ogrzać do temperatury pokojowej, bo wtedy ujawnia całe swoje bogactwo. Nie zabijajcie go kuflem czy shakerem, lejcie w szkło sensoryczne.

Najlepsze piwo z tego browaru. Szkoda mi je dopijać…

 

2 Komentarzy

  1. Jak dla mnie to piwo pachniało jak pierogi z suszoną śliwką :-)

  2. Jeśli chodzi o stare-(nie)nudne Niemcy to polecam jeszcze Tap X ze Schneider Weisse – to leżakowane w beczce po winie naprawdę fajnie wyszło. W AleBrowar Gdynia mają od jakiegoś czasu stale w ofercie chyba 4 czy 5 piw ze Schlenkerli i właśnie tego Tap X.
    Co do Bambergu to Fastenbier bije wszystko na głowę, Doppelbock troszkę zbyt hardkorowy w tym wędzeniu jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *