Jak naprawić Grand Championa?

Już ubiegłoroczna edycja Grand Championa przeszła nieco bez echa. Kilkanaście osób dorwało butelki w TESCO jeszcze przed premierą. Wszyscy jednak ładnie czekali na godzinę 18:00, 6 grudnia, aby podzielić się wrażeniami. Nawet ja, mając gotowy wpis i publikując go z Warszawy. Nie było jednak widać podniecenia, nie było napięcia, nie zbudowano Championowi praktycznie żadnej otoczki. Zaś wydarzenia z tego roku utwierdziły wiele osób w przekonaniu, że GCh umiera powolną śmiercią naturalną.

Grand Champion 2015 Red Sour Ale

Pierwszy sensowny wpis o Grand Championie pojawia się u Bartka Nowaka. Tekst zatytułowany „Epitafium do Grand Championa” to przyczynek do dyskusji w komentarzach. Wpis bardzo jednostronny, którego podsumowaniem są poniższe słowa.

Relikt przeszłości o nazwie Grand Champion powoli umiera. Przy jego łożu stoją jeszcze tylko ci najwierniejsi, zatwardziali adoratorzy. Poklepują go po ramieniu, zaklinając rzeczywistość mówią, że wszystko będzie dobrze. Jednak sami wiedzą, że nie będzie. Nie będzie dobrze, ale… to nic nie szkodzi. Grand Champion zrobił swoje i zasłużył na wieczny odpoczynek w naszych wspomnieniach. Bycie jednym z wielu jakoś mu nie przystoi.

Kolejny raczej krytyczny tekst obnażający niedbalstwo i brak pomysłu na kreowanie wizerunku Championa pojawia się u Kuby Niemca: „Grand Champion. Pytanie o sens„. Kuba pisze o obdarciu Grand Championa z otoczki, która towarzyszyła premierom jeszcze kilka lat temu. Autor ma jednak pomysł na to, jak Grand Championa w pewien sposób uratować. Ale to moim zdaniem za mało. Przytoczę jego słowa.

Moja rada na przyszłość: dopasowanie daty debiutu rynkowego Grand Championa do czasu jaki powinien leżakować. Skoro dzień św. Mikołaja albo niechby i wigilia tego dnia nie zawiera w sobie już praktycznie żadnej magii, daje to browarowi pole do manewru żeby Grand Championa udoskonalić, wydać w postaci na którą nie ma wpływu sztuczny terminarz. Natomiast co do pytania o sens, to owszem, Grand Champion ma obecnie sens jako szansa na zaistnienie na rynku piwowara domowego. Ma też sens jako (ewentualnie) smaczne piwo dla konsumenta. I tyle.

Jeśli przejrzycie dyskusje nie tylko pod tymi tekstami, szybko znajdziecie kilka wspólnych zarzutów wobec Grand Championa. Powtarzają się głosy, że:

  • w natłoku premier Grand Champion nie jest już niczym specjalnym,
  • wiele browarów warzy swoje piwa w takim stylu, w jakim warzone są Championy. Wiele piw w tych stylach dostępnych jest w sklepie (szczególnie piwa importowane).
  • wiele browarów warzy piwa o wiele ciekawsze i niewielu Grand Champion obchodzi,
  • brak otoczki i świątecznego charakteru wpływa odbiór Grand Championa,
  • sieci dystrybuujące nie pomagają, dając piwo do sprzedaży przed premierą

Włodarze Browaru w Cieszynie, wraz z działem marketingu, powinni podjąć zdecydowane kroki. Albo idziemy w jedną stronę, inwestujemy pieniądze i czas na stworzenie pełnowartościowej akcji, albo olewamy marketing. Szarpanie się pomiędzy tymi dwoma wyjściami jest dowodem na to, że ktoś u góry nie ma chyba pomysłu. Albo marketing dał ciała, bo tak też może się zdarzyć. W tym roku polecono po łebkach i nie trzeba mieć za sobą studiów marketingowych, aby to dostrzec.

Tekst Bartka i Kuby dają pewne wskazówki, jednak ja chciałem przedstawić Wam mój pomysł na „naprawienie” Grand Championa. Przywrócenie mu dawnego blasku w czasach, kiedy każdy dureń może uwarzyć piwo kontraktowo. Każdy dureń może zrobić premierę w knajpie, puścić reklamę za kilka stów na Facebooka, wysłać kilka piw do blogerów i nakręcić hype na swoje piwo. Legendzie należy się nieco więcej, prawda?

Nowoczesnego browarnika warzącego kontraktowo odróżnia od Cieszyna fakt, że browarnik musi nakręcić ludzi na nowość, bo może to zaważyć na jego losie. Cieszyn czerpie zyski z regularnej sprzedaży piw. Grand Champion jest i był ciekawostką, z ostatnio nie absorbującą już piwoszy.

Dobrze, co więc browar powinien uczynić, aby piwosze na nowo dostrzegli Grand Championa? Zaznaczę od razu, że jest to dobra wola browaru, bo może im po prostu nie zależy. Chcę jednak tym tekstem wskazać pewien kierunek, z jednej strony jako piwosza, z drugiej strony osoby pracującej w social mediach/PR.

  • Wrócić do Festiwalu Birofilia i tym wydarzeniem nakręcać hype na Championa.
  • Nie ma kasy na festiwal? Zrobić study tour dla ważnych osób, które pokażą ekskluzywność Championa.
  • Starać się stworzyć rok rocznie bardzo ciekawe i oryginalne piwo (w tym roku obrano dobry kierunek). Może warto zmienić formułę konkursu?
  • Reklamować się w mediach społecznościowych już od października, bardzo dobrymi treściami, które wzbudzą zainteresowanie.
  • Wrócić do specjalnych premier. Dać stoisko w sklepach, zrobić huczne premiery w pubach. Piwosze muszą czuć, że jest to coś specjalnego. 6 grudnia ma być świętem pełną gębą.
  • Współpracować z influencerami i blogerami.
  • Przede wszystkim pokazać, że browar chce wspierać inicjatywę i zrobi wszystko, aby piwosze byli usatysfakcjonowani. W tym roku głośniejsza była chociażby premiera RISa z Tenczynka. Dlaczego?

Tylko czy to się browarowi opłaca? Czy to tylko nasze wewnętrzne przekonanie, że GCh musi się odrodzić i ponownie powodować jasne plamy na majtkach, 6 grudnia o godzinie 18:00?

Staram się wskazać kierunek i podpowiedzieć. Premiera Grand Championa była ważnym świętem, które nie powinno zostać zapomniane. Wystarczy tylko zadbać o wizerunek i trochę się postarać, aby w 2016 roku piwosze prześcigali się w relacjach i degustacjach.

No chyba, że nikomu już nie zależy.

 

10 Komentarzy

  1. wiele browarów warzy swoje piwa w takim stylu, w jakim warzone są Championy, ???

    kto ? :D (w Polsce) ?

  2. Nie ma kasy na festiwal? Zrobić study tour dla ważnych osób, które pokażą ekskluzywność Championa. – Czyli blogerów?

    Współpracować z influencerami i blogerami. – Czyli wysyłać piwo za free?

    chyba trochę przesadzasz co do waszej mocy sprawczej.

    • Nie no, przecież chcemy się nachapać :) Serio sądzisz, że cały ten tekst jest pisany po to, abym mógł zarobić? Serio tak uważasz? :)

  3. Napisałem u Bartka Nowaka, wrzucam i tu:

    Są takie miejsca w Polsce, gdzie nie ma ani jednego miejsca, w którym można napić się dobrego piwa, takie miejsca, które są na obrzeżach wielkiego piwnego premierowego świata. Są też miejsca, gdzie jest jeden sklep oferujący dobre piwo, ale ma ograniczoną ofertę, premiery przychodzą dawno po premierach no i oczywiście w butelkach. Na tej piwnej prowincji nie czuć tych kilkuset premier rocznie. Ja jestem z takiej prowincji i na GCh czekam, i jest to dla mnie wydarzenie. Myślę, że sprawdza się tu stare powiedzenie, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
    p.s.
    No i jak na złość niestety zmieniła się sieć dystrybucji, nie ma Tesco, i nie ma GCh na moim zadupiu :( Już nic nie ma.

  4. Przeprowadzać się z powodu braku dobrego piwa? hm…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *