Piwo poprawne. Czyli… jakie?

Ile razy spotkaliście się z określeniem, że piwo jest „poprawne”? Nic nie mówiący frazes, przez każdego rozumiany nieco inaczej. Słowo, którego bardzo często używamy do umieszczenia piwa na środkowych zakresach skali, a z którego nie korzystamy na przykład przy ocenie potraw. Określenie obecne jedynie w słowniku branżowym, bazujące na „miękkich” aspektach oceny trunku. Tylko… no właśnie — jakich aspektach? W jaki sposób rozumiemy tę całą „poprawność”?

Piwo poprawne. Czyli… w stylu?

Takie, które idealnie trafia w widełki BJCP. Bez jakichkolwiek odstępstw od sztywnych ram narzuconych z góry niczym kamienne tablice z przykazaniami. Goryczka za mocna? Ciała za mało? Nasycenie za wysokie? To nic, że piwo świetne — jest „niepoprawne”. A musicie wiedzieć, że dla niektórych beergeeków „niepoprawne” to synonim „tak nie powinno smakować”. To bzdura!

To ty uznajesz, jak powinno smakować, aby Cię zadowolić. Oczywiście bez przeginki, miejmy RiGCZ, bo wodnisty RIS w dolnych widełkach to lekka żenada. „Niepoprawne” (niestylowe) oznacza, że piwo wyłamuje się poza ramy narzuconej „specyfikacji”. Nie oznacza to jednocześnie, że jest niesmaczne, albo smakować tak nie powinno. O tym w pierwszym zdaniu. Powtarzajcie jak mantrę, a przyjemność z konsumpcji wzrośnie.

Stawiając znak równości między stylowością a poprawnością, piwo wychodzące poza styl — chociaż genialne — mogłoby zostać uznane za niepoprawne. Niepoprawne tylko dlatego, że wymyka się standardom.

Nie zrozumcie mnie źle, sztywne ramy są potrzebne, jednak uzależnianie od nich oceny piwa nie zawsze niesie za sobą korzyść. Powiem więcej —  twarde trzymanie się wytycznych BJCP może skutecznie zaniżyć ocenę piw, które choć niestylowe, są pyszne.

Czy gdy piwo będzie doskonałe, ale pozwolimy mu na odstępstwa, to stanie się piwem niepoprawnym, a więc w pewien sposób gorszym?

Poprawne. Czyli… przeciętne i bez wad

Czyste profilowo, bez smrodków i dziwnych posmaków. Niekoniecznie trzyma się z góry ustalonych reguł, ale niczego mu nie brakuje. Niczym też nie zaskakuje, w miarę trzyma się założeń stylu. Nie ma w nim krzty DMS-u, masełka, kwasu butanowego czy kredek świecowych.  Nie wykazuje też oznak zepsucia, natlenienia czy zestarzenia w nieprzewidywany sposób. Po odkapslowaniu nie następuje atak Misiów Puchatków ani wściekłych pszczelarzy z okolicy, narzekających na konkurencyjną pasiekę.

Czy jednak niesamowite piwo, w którym zakręcił się delikatny aldehyd z masełkiem, wciąż jest niesamowite, czy już tylko dobre-łamane-na-„poprawne”? Czy wada w piwie automatycznie obniża mu notę tak bardzo, że z piwa genialnego robi przeciętniaka?

Doskonale rozumiem obecność wad absolutnie dyskwalifikujących trunek. Przysłaniają one jednak piwo tak bardzo, że nie sposób wydobyć z niego pierwotnej genialności. Nieziemski barley wine, walący na metr odchodami czy rzygowinami jest piwem nie tyle „niepoprawnym” co ohydnym.

Jak surówka z rzepy.

Osobista skala odczuć

Najbezpieczniejszą wydaje się więc ocena „poprawności” według własnej skali. Skali uwzględniającej to, czego w danym stylu poszukujemy.

Skala meandrująca pomiędzy brakiem wad a przyjemnością z prostego picia piwa. W takim przypadku do miana „poprawnego” kwalifikowałyby się wszystkie piwa „fajne”, „dobre”, „ciekawe”, „proste” czy „smaczne”. Piwa, na które reagujemy słowami „no spoko, do wypicia”.

Nasuwa się więc pytanie o zasadność używania określenia „poprawne”, skoro piwo nie musi być „poprawne” w rozumieniu „stylowe”. Wystarczy, że nam smakuje i nie wywołuje grymasu na twarzy.

Rozumiecie… pijemy je z przyjemnością, ale nie wywołuje w nas najmniejszych odczuć. Jak trzecia butelka wódki.

Pułapka własnej perspektywy

Taka osobista skala wiąże się jednak z pułapką własnej perspektywy. Dlatego warto przy ocenie piwa, przy przedstawianiu konkretnego tytułu znajomemu, zadbać chociażby o szczątkowy opis sensoryczny.

Piwo mogło mi przecież nie smakować albo uznałem je za tylko „poprawne”. Nie oznacza to jednak, że mojego kolegi nie wyrwie z paputków. Jasne, czymś musimy się sugerować, ale sucha ocena przyjaciela może skutecznie odstraszyć nas od piwa, które my ocenimy o kilka oczek wyżej.

Pomyślicie teraz: pierniczy banały. No mam swoją skalę, lubię to i owo, więc dlaczego mam zaprzątać sobie głowę rozkminami na ten temat?

Przyczynkiem do powstania tego tekstu były wielokrotne sytuacje, w których dyskutując o danym piwie, słyszałem: „było chujowe”. Albo „było spoko, poprawne”. Nie zaprzeczycie, że nawet tak krótka opinia automatycznie buduje wizję omawianego piwa w głowie. Wizję piwa albo w stylu, albo po prostu spoko, albo bez wad.

Albo chujowego. Jeszcze nie wiesz, dlaczego jest chujowe, ale już wiesz, że jest.

Może warto by się nieco ujednolicić pojęcie „poprawności”?

A jak Wy postrzegacie temat? Czym dla Was jest poprawność w piwie?

[yop_poll id=”6″]

11 Komentarzy

  1. Może to powinna być opcja „wszystkie powyżej”, ale nie mogę już zmienić odpowiedzi w ankiecie :P Piwo poprawne to takie, które po pierwsze mi smakuje, nie ma wad, ale też daje to czego można spodziewać się po stylu podanym na etykiecie – jeżeli jest poza ramami, ale zaskakuje pozytywnie, to wtedy mogę je określić jako zaskakujące. Piwo, które określam mianem poprawnego również niczego nie urywa ;)

  2. Wybrałem opcję: JEST PRZECIĘTNE LUB PO PROSTU DOBRE, ALE NIC WIĘCEJ.

    Występowanie wad w piwie nie musi od razu oznaczać, że jest niedobre. Często z piwami domowymi tak jest, że mają jakieś wady, a mimo to pije się je z przyjemnością.

    Jeśli piwo nie odpowiada założeniom stylu to mówię, że… surprise, surprise… nie odpowiada założeniom stylu ;) lub coś w ten deseń, „jest nie w stylu”, „nie trafia w ramy stylu” itp. Tu znowu odwołam się do piwowarstwa domowego, gdyż na konkursach nieraz się zdarza, że w kwalifikacjach odpada bardzo dobre piwo, które niewiele ma wspólnego ze stylem, w którym konkuruje.

    Dlatego wybór padł na wskazaną opcję. Poprawne piwo to takie, którego nie wyleję, ale kumplom też nie polecę.

  3. Wezmy na tapete golem naftali. Zycze powodzenia w okresleniu ram stylowych dla tego piwa

    Ja zaznaczylem ze nie ma wad i zalet. Pomijam tutaj patrzenie ma ramy stylowe bo 3/4 polskich piw powinno zostac zdyskwalifikowane za niestylowosc

  4. Definiowanie poprawności to strata czasu, z uwagi na:
    1. Subiektywność tego pojęcia, której uniknąć się nie da.
    2. Brak przesłanek ku piciu piw poprawnych. To tak samo atrakcyjne jej umawianie się z dziewczyną „sympatyczną”, jedzenie czegoś, „co da sie zjeść” i spędzanie dnia tak, byle przetrwać do kolejnego. Zwyczajnie szkoda czasu na „poprawność” i tam, gdzie MAMY MOŻLIWOŚĆ WYBORU, warto szukać czegoś, co nadaje życiu smak i koloryt ;-).

  5. A co masz do surówki z rzepy?

  6. Aby sformułowanie „poprawne lub niepoprawne” aby miało jakiś sens i logikę to musi odnosić się do obiektywnych kryteriów. W tym kontekście chyba należałoby to odnieść do stylu. Niewiele nam to mówi czy piwo jest dobre czy ma jakieś wady ale wiemy, ogólnie, czego możemy się po nim spodziewać. To tak jak ze skokami narciarskimi. Można oddać poprawny skok i wylądować tam gdzie zazwyczaj 90% ląduje. Można też wylądować pokracznie tyle że dwa razy dalej.

    • Tylko jak odniesc sie do stylu ktory jdst totalna hybryda lub do „odkopanych” styli (przoduje w tym browar okretowy) ?
      Moim zdaniem sie nie da

      • Oczywiście, że się nie da. Ale też w takich przypadkach jeśli ktoś mówi mi, że jakieś kosmiczne piwo (np. z jądrami byka) jest „poprawne” to patrzę się na niego jak na solidnego kosmitę. Język polski jest na tyle bogaty, że bez większego trudu można odszukać inne, bardziej trafne, przymiotniki opisujące genitalia byka zanurzone w brzeczce.

  7. Ciężki wybór, ale moim zdaniem idealne piwo nie powinno mięć żadnych wad i posiadać swój unikalny styl. Choć jestem początkującym smakoszem, więc zapewne jeszcze wiele przede mną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *