Mam świadomość tego, że w krótkiej rozmowie z NaMonciaku.pl nie dałem odpowiedzi na zadane mi pytanie. A raczej nie odpowiedziałem wprost na – zdawałoby się – banalne zapytanie: jakie piwo wybrać? Postanowiłem zrewanżować się tym, którzy poczuli się jeszcze bardziej skonfundowani. Chociaż odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna.
Poniższy wpis, w zaktualizowanej formie, znajdziesz w tym miejscu.
To nie jest takie proste
Mam świadomość, że piwni blogerzy czy oświeceni piwosze nie mają problemu, gdy przychodzi do wyboru trunku. Czytają (albo piszą) piwne recenzje, wymieniają się doświadczeniami, nierzadko sami piwo warzą. Dzięki temu wiedzą, czy piwo trafia w styl, jest smaczne, ma może jakieś wady albo niewątpliwą zaletę. Dla kogoś takiego jak ja, wybór dobrego piwa przeważnie jest dość prosty. Mam jakieś pojęcie o browarach, zapoznaję się z degustacjami, których nota bene sam nienawidzę pisać. Są nudne, ale mają tę zaletę, że dają jasną odpowiedź na postawione pytanie: czy to piwo warto kupić?
Niemniej jednak dla przeciętnej osoby zagubionej przed półką z piwami, wybór będzie niezwykle trudny. Typując w ciemno, można trafić na minę. Można przepłacić. Można też trafić na coś genialnego. Strzelanie na oślep jest rozwiązaniem o tyle podniecającym, co ryzykownym. Szczególnie, gdy dana osoba ma wybrać jedno ze swoich pierwszych piw, kosztujących więcej niż czteropak z koncernu.
Mam ten sam problem, gdy wybieram whisky, na której się nie znam.
To co mam wybrać?
Stawiając się w pozycji nieświadomego konsumenta, wybierałbym pewnie piwa drogie. Cena jednak nie zawsze jest wyznacznikiem jakości, szczególnie w przypadku piw zagranicznych. Puszka Estrelli Damm kosztuje jakieś 5-7 złotych, a to kolejny, rozwodniony eurolager. Takie doświadczenie może skutecznie zniechęcić do dalszego poszukiwania. Unikałbym więc piw importowanych, których nazwy kojarzymy i jednocześnie są one łatwo dostępne w Realu, Piotrze i Pawle czy E.Leclercu. Oczywiście wykluczymy przez przypadek prawdziwe smakołyki, jak np. Leffe Blonde/Brune, Paulanera Salvator, albo Young’s Double Chocolate Stout. To jednak niewielka cena za oszczędzenie sobie rozczarowania. Prędzej czy później trafimy a jedno z dobrych, zagranicznych piw, które nietrudno dostać w hipermarkecie.
A więc na początek odrzucamy piwa importowane. Jeszcze będzie okazja się ich napić.
Następnie spoglądamy na rodzime wypusty i odrzucamy wszelkie piwa koncernowe. Nawet te droższe, jak Książęce, Czarnków w bączkach czy Amber. Nie twierdzę, że są niedobre, ale szukamy czegoś co zawładnie naszym podniebieniem.
Szukamy w przedziale cenowym 5-10 złotych. Przyjmijmy, że w tych granicach można trafić na przyzwoite piwo, a bardzo często coś, co wbije nas w fotel. Teraz skupiamy się na stylu i składzie; pils raczej nas nie zaspokoi. Przeglądamy kontretykiety w poszukiwaniu dwóch kluczowych informacji. Dobre browary charakteryzują przeważnie dwie cechy: pełny skład na kontrze i informacja o gatunku/stylu piwa.
Nie. Woda, słód, chmiel i drożdże to nie jest pełny skład, aczkolwiek są browary robiące dobre piwo, które pełnego składu nie podają. Omijamy je – jeszcze na nie trafimy. Pamiętaj: szukasz czegoś niesamowitego.
Tak więc trafiamy na butelkę z pełnym składem, w tym: nazwami słodów, chmieli i drożdży użytych do fermentacji. W 99% przypadków to piwo będzie „inne” niż wszystko, czego dotychczas spróbowałeś. Pozostaje jeszcze styl, w którym je uwarzono. Tutaj może zrobić się skomplikowanie, bo w zasadzie lecisz w ciemno, nie znając założeń. Weź piwo, gdzie widnieje jedno z tych słów: ale, stout, porter, bock. Możesz także pokusić się o coś egzotycznego, co nie kojarzy Ci się absolutnie z niczym. AIPA/IIPA/IPA/PIPA, roggenbier, bitter, alt. Na świecie istnieje wiele gatunków, ale pamiętaj – dzisiaj zawężamy wybór do polskich przedstawicieli.
Jestem przekonany, że przejście przez taką „ścieżkę wyboru” polegającą na eliminowaniu kolejnych piw to dobry pomysł. Zawężając wybór do polskich przedstawicieli, podających pełny skład i gatunek napoju, trafisz na coś niesamowitego.
To nie wszystko
Od czego są polskie blogi piwne! Mając smartfon możesz wyszukać w Google kilka recenzji danego piwa. Zniknie element zaskoczenia, ale przynajmniej nie trafisz na minę. Zwyczajowo wpisuję w polu wyszukiwania „[nazwa piwa] piwo blog”. Możesz także posłużyć się portalami takimi jak RateBeer czy BeedAdvocate, jednak zdarza się, że dane piwo jest tam rzadko oceniane. Może nie dać to pełnego obrazu i nic Ci nie powiedzieć.
W końcu możesz zajrzeć do kategorii polecane na moim blogu. Znajdziesz tam kilkanaście pozycji wartych spróbowania.
A teraz leć do sklepu i wybierz coś dla siebie. A następnie usiądź wygodnie i delektuj się.
Mam szczerą nadzieję, że Ci pomogłem!
7 sty 2014 at 11:33
Ostatnio modne jest wytykanie sobie błędów językowych, więc: „gdy wybieram whisky, na KTÓREJ się nie znam” – whisky to w języku polskim dama ;)
7 sty 2014 at 18:33
Dobre rady, ale dla takich laików absolutnych, którzy właśnie zamiarują kupić po raz pierwszy coś droższego niż czteropak z koncernu. Dla osób, które odwiedzają piwne blogi, czyli raczej już nie laików, a na pewno nie aż takich, ten tekst jest bezużyteczny. Przez to został posłany w próżnię, tak sądzę.
7 sty 2014 at 20:39
Tekst pisany dla laików właśnie, co można wywnioskować już na starcie :)
5 sie 2014 at 20:25
Za Young’s Double Chocolate Stout like się należy.
5 sie 2014 at 20:26
Ale Youngs Special London Ale jest lepszy.
14 sie 2020 at 12:19
Opis fajny dla laika takiego jak ja i bardzo żałuję że nie trafilem na niego za nim dokonalem zakupu. Nie miałbym teraz w bagażniku zgrzewki Lubuskiego udajacego regionalne piwo Rewalskiego. Cóż czlowiek uczy sie cale zycie….