Jak doszło do tego, że zakochani w regionalizmie i często odwołujący się do tradycji, zapomnieliśmy o naszym jedynym w 100% polskim stylu, jakim jest piwo grodziskie? Fenomenalny zraszacz zwojów, styl z tradycjami sięgającymi XIV wieku, gaszący pragnienie lepiej niż mityczny pils za trzy złote. Mamy być z czego dumni, tylko… no właśnie. Jakoś nie chcemy, a grodziskie większość społeczeństwa pomyli pewnie z posłanką Grodzką. Zrób sobie herbatę i zarezerwuj 15 minut. Musimy o czymś pogadać…
Problemów z ekspansją piwa grodziskiego jest kilka
Największy to niska świadomość tradycji piwowarskich w Polsce. Polskie browary słyną na przykład z porterów bałtyckich. Powinniśmy być z tego powodu dumni. Niestety, większość społeczeństwa nie zdaje sobie z tego sprawy, bo rzadko mówi się o tym głośno. Zamiast tego, na słowo „porter”, statystyczny Jan z Osiedla reaguje skrzywieniem, a częściej stwierdzeniem, że portery to ciemne i mocne i on nie lubi. Wiedza 99% społeczeństwa dotycząca tego stylu sprowadza się właśnie do „ciemne i mocne”.
To jednak nie wina konsumentów, że nikt ich nie chce edukować.
Rząd, ministerstwa, czy lokalne stowarzyszenia (o prasie i telewizji nie wspominając) porteru bałtyckiego nie promują. Zamiast tego Marcin Chmielarz musi tworzyć oddolną inicjatywę Baltic Porter Day, która owszem — ma spory zasięg — ale mogłaby mieć większy, gdyby instytucje chciały pomóc. To wstyd, że nikt u góry nie chce zabrać się za promocję piwnego regionalizmu na skalę krajową.
Porter bałtycki nie jest jednak naszym rodzimym gatunkiem, choć polskie browary warzą kapitalne piwa w tym stylu. Wielu twierdzi, że najlepsze na świecie, co potwierdzają nagrody w konkursach międzynarodowych.
Naszym skarbem jest za to piwo grodziskie. Uznajmy więc (to naciągana teza), że porteru nikt marketingowo nie tyka, bo jest „nie nasz”. Grodziskie JEST jednak nasze, z udokumentowaną historią, nacechowaną narodowościowo tradycją i okresem międzywojennym za sobą, kiedy to Grodzisk Wielkopolski był takim Sopotem polskiego wybrzeża ubiegłego stulecia.
„[W okresie dwudziestolecia międzywojennego] Grodzisk Wielkopolski […] uważany był za nieformalną piwowarską stolicę Polski. Tutaj miały siedziby czasopisma branżowe, Krajowy Związek Piwowarów, a także przeprowadzano w tym mieście egzaminy mistrzowskie i czeladnicze dla słodowników, warzelnych i piwnicznych. Piwo grodziskie wywożono z miasta w specjalnych białych wagonach. Było ono eksportowane do 37 krajów, w tym: państw afrykańskich, Chin, USA, Filipin, Singapuru i Australii. Piwo ceniono za to, że nie traciło swych właściwości w ciepłym klimacie oraz fakt, że świetnie gasiło pragnienie, przy okazji nie upijając”.
Piwo grodziskie: historia, charakterystyka i perspektywy cz. 2
Piwa z Browaru Grodzisk dostać można bez problemu w super i hipermarketach, żeby tylko Fresha/Żabkę czy Lidla wymienić. Obecnie, w żadnym z tych sklepów nie kupi się jednak klasycznego grodziskiego, a jedynie grodziskie APA i grodziskie white IPA. Klasyka się nie sprzedawała? Zapytałem u źródła. Okazuje się, że Grodziskiego od dawna nie ma na półkach tej sieci. Było może raz, jako promocja po wznowieniu produkcji. Czy będzie? Nie wiadomo, to zależy od sieci franczyzowej.
Przyznacie chyba, że sama obecność na półce to trochę za mało. Nie widziałem reklam Grodziskiego na Facebooku, żadnych kampanii marketingowych czy odwoływania się do tradycji. Efekt jest taki, że wśród moich znajomych, właściwie nikt o czymś takim jak piwo grodziskie nie słyszał.
Grodziskie przegrywać może również na polu woltażowo-cenowym. Jest bardzo lekkie, ociera się o wodnistość. Nim rok temu słupki sprzedaży piw bezalko- i niskoalkoholowych poszybowały w górę o około 80%, piwa z tego segmentu nie były modne. Większość społeczeństwa nadal głosuje portfelem, przeliczając jednocześnie piwne zakupy z użyciem Wzoru Spejsona. Grodziskie z Browaru Grodzisk ma 3,1% alkoholu, co przy cenie na poziomie blisko 4 złotych może zniechęcać do zakupu. Większość kupujących weźmie eurolagera. Bez udziwnień, a grzeje sagan taniej i mocniej.
Grodziskie ze Wzoru Spejsona: ~1,29 (4 zł za butelkę).
Specjal ze Wzoru Spejsona: ~2,40 (2,49 zł za butelkę z kaucją).
Niektórym przeszkadza pewnie wędzony, nieco dymno-kiełbasiany profil piwa. Na to nie ma rady. Jeden pokocha, inny będzie wybrzydzać, że woda po parówkach. Z moich obserwacji wynika, że dla większości pijących poziom wędzonki w grodziskich jest akceptowalny, żeby nie napisać — przyjemny.
Nadzieje rozbudza galopujący rynek segmentu piw niskoalkoholowych. Browar Grodzisk wypuścił na przykład wersję piwa z sokiem z kwiatów bzu odchudzoną o blisko o 50% alkoholu. Gdyby pójść za ciosem i podpiąć się pod trend bezalko, grodziskie ze wszystkich browarów mogłoby idealnie wpisać się w wakacyjny klimat i rozwijającą się modę.
Patrząc po dotychczasowych nowościach od rzemieślników i browarów „regionalnych” nie widać jednak takiego kierunku. Rządzi wszystko, co owocowe lub zbliżone do stylów nowofalowych.
Browar w Grodzisku walczy jednak z promocją stylu, choćby poprzez Grodziski Konkurs Piw Domowych. Zapraszają do siebie także międzynarodowych sędziów i publicystów, m.in. Andrew Beckera z BrewYouOwn czy Stana Hieronymusa. Według mnie, to jednak wciąż nie ten kierunek i zamykanie się w pewnej niszy, której grodziskie nie jest całkowicie obce.
Grodziskie z Browaru Grodzisk
„Przywiązywano dużą wagę do jakości warzonego piwa […]. Piwowarzy przyłapani na stosowaniu stęchłego słodu lub innych praktykach 'psujących piwo’ tracili dożywotnio prawo do jego wyrobu. Gotowe piwo poddawano próbie jakości, która polegała na tym, że czeladnik zanosił piwo do magistratu, w którym burmistrz i rajcowie orzekali, czy jest dobre i czy można je sprzedawać. Zgodnie ze zwyczajem, mistrzowi cechowemu ani jego żonie nie wolno było zanosić piwa do miejskich włodarzy. Piwo 'bez próby’ nie mogło być wywożone z miasta. […] W XVII wieku piwa grodziskie eksportowano do wielu miast Wielkopolski”.
Piwo grodziskie: historia, charakterystyka i perspektywy cz. 1
Piwo Grodziskie odrodziło się dzięki spółce stojącej za Browarem Fortuna. Browar odkupił warzelnię w 2012 roku, a w maju 2015 roku pierwsze partie piwa wyjechały w Polskę. Czy zrobiło się o tym głośno? W światku piwa kraftowego owszem (poświęciłem mu natychmiast wpis), trochę newsów rozsypało się także po portalach. Najwyraźniej taki rozgłos był wystarczający. Piwo trafiło do Żabek, skąd niestety dość szybko zniknęło.
Grodziskie jest piwem, o którym ciężko napisać pełną recenzję. To napój prosty, wchodzący prędko jak babcia do autobusu z jednym wolnym miejscem siedzącym. Barwa słomkowa, do tego bujna piana, która nierzadko jest zasługą potężnego przegazowania. Zwyczajowa nazwa „polski szampan” zobowiązuje. Otwieranie grodziskiego jest jak odpalanie nowego odkurzacza przy włączonych czajniku, piekarniku i żelazku w starym budownictwie. Może wywalić korek, więc trzeba ostrożnie.
W zapachu mieszanka okopconej kiełbasy, nutka oscypków i subtelne zioła od chmielu. Jest także muśnięcie cytrynki. Smak jest połączeniem tych trzech składowych. Piwo musuje, jest bardzo mocno wysycone, dla niektórych może wydać się przy tym wodniste. Po kilku minutach jest po wszystkim. Piwo wypija się tym szybciej, im większy żar leje się z nieba. Wędzonka nie jest w nim przytłaczająca i dobrze komponuje się z delikatną kwaskowatością i lekko zaznaczoną słodyczą.
Pozycja idealna po meczu, treningu, bieganiu, na kaca czy do zroszenia zwojów po spacerze w upale. To jedno z takich piw, które wypiłoby się duszkiem, ale wysycenie niestety na to nie pozwala. Wszystkie smaki i aromaty są w grodziskim subtelne.
Po II rozbiorze Polski, Grodzisk znalazł się w granicach Królestwa Pruskiego. Nazwę miasta przemianowano na Grätz, stąd nazwa Grätzer, którą okrasza się czasami piwa Grodziskie za granicą. Używajmy polskiej nazwy, nie zniemczonej.
Imperial Grodziskie
Browar Grodzisk / Marble Brewery
Czym byłby kraft, gdyby nie śmiałe eksperymenty? To oczywiście pytanie retoryczne, bo dobrze wiemy, że byłby po prostu fanaberią w permanentnym trybie stagnacji. Browar w Grodzisku postanowił poeksperymentować ze swoim podejściem i wraz z Marble Brewery z Manchesteru uwarzył imperialną wersję grodziskiego. Czy podbijanie parametrów tak lekkiego z założenia stylu ma sens?
Puszka otwarta, po dwóch sekundach w nosie kiełbasiano-dymna wędzonka. Nie da się jej pomylić na przykład ze Schlenkerlą. Ni to parówki, ni to frankfurterki, bardziej kiełbasa w dymie, ale bez zapachu palonego węgla. Do tego wyraźna nuta cytrusowa, nieco też kwiatowa, trochę perfumowa. Nic się ze sobą nie gryzie, zapachy mieszają się w mniej więcej równych proporcjach.
Co zaś się tyczy smaku, to pierwszy plan należy do nieco zbożowej, biszkoptowej słodyczy. Za nią wpada od razu miks owocowo-herbaciany. Stawiam na pomarańcze, może kaki. Jestem słaby w nazywaniu takich mieszanek, więc wyobraźcie sobie coś na wzór soku pomarańczowego z nutą herbacianą.
Doskonale gra to kiełbasianą wędzonką, która w smaku jest ciut wycofana za słód i ziołową goryczkę, dzięki której piwo nie jest mulące przez wspomnianą biszkoptowość.
Czuć grodziskie, wiadomo od razu, jaki styl był podstawą do powstania tego piwa. Po prostu podkręcono je, pobawiono się z nim. Wędzonka nie do pomylenia z innymi stylami. Nasz polski chmiel Oktawia robi w tym piwie sporo zamieszania. Piękna rzecz!
Spójrzcie na tę opalizację…
Warto wspomnieć także kooperacje Browaru w Grodzisku z teksańskim Live Oak Brewing Company. Kolesie z Live Oak mają ponoć niezłego jobla na punkcie tego stylu i wiedzą o nim naprawdę sporo. To budujące, że browar z USA łapie taką wkrętkę na nasz narodowy specjał i uznaje, że musi to pokazać ludziom za wielką wodą.
Efekty współpracy to klasyczne grodziskie i dostępne w polskich sklepach Grodziskie Imperialne. Klasyka to smaczny twór, aczkolwiek jeszcze lżejszy od tego, do czego przywykliśmy, przy czym o bardziej oscypkowo-dymnym profilu. Wersja imperialna to podwojone parametry i polski chmiel Zula, przez co piwu bliżej do wheat IPA czy new england IPA, niż do klasycznego grodziskiego. Smaczne, mocno zmętnione, raczej ciężkie. Muszę sprawdzić je na spokojnie raz jeszcze. Dajcie znać, czy piliście!
Czy grodziskie imperialne to jeszcze grodziskie?
Zapytałem o to na InstaStory, a także na Facebooku. Wychodzi na to, że dla większości z Was imperialne grodziskie ma jak najbardziej rację bytu. Z początku byłem sceptyczny. Cechami wyróżniającymi grodziskie miała być właśnie ta lekkość, zwiewność, słomkowa barwa i utrudnione upijanie się. Wersja imperialna niweczyła te wysiłki.
Spotkanie z piwem warzonym wraz z Marble Brewing zmieniło jednak mój pogląd.
De facto nie jest to grodziskie per se, aczkolwiek specyficzna wędzonka to element na tyle wyróżniający nawet style pokrewne, że takim pomysłom daję kciuk w górę i błogosławieństwo. Idźcie i imperializujcie się!
Inne wariacje grodziskiego
Grodziskie dorwać można w kilku wariantach. Podczas ostatniego Lekko Pod Wpływem sprawdziliśmy między innymi Grodziskie Naturalne z kwiatem bzu, blend grodziskiego z belgijskim lambikiem (Le Grodzisz Sauvage) czy dodatkowo nachmielone Hoppy Grodziskie od PINTY. Trafiło się również grodziskie domowe, uwarzone w 2013 roku.
Live trochę trwa. Warto choćby przesłuchać, co mieliśmy do powiedzenia, W podpisie filmiku znajdziecie sygnatury czasowe, które przeniosą Was do degustacji konkretnych piw.
Sprawdziliśmy również, czy grodziskie rzeczywiście smakuje jak woda po parówkach… :)
Dlaczego nie promujemy narodowego stylu?
Spójrzcie jaką piękną grafikę przygotował Live Oak z okazji warzenia grodziskiego. Jak to jest, że amerykański browar w ten sposób oddaje hołd polskiemu skarbowi piwowarskiemu, podczas gdy w polskiej prasie, telewizji czy tzw. przestrzeni publicznej o grodziskim nie mówi się właściwie wcale?
Jedna porządna kampania nadzorowana przez odpowiednie ministerstwo czy regionalną organizację (np. Wielkopolską Organizację Turystyczną) mogłaby zdziałać dla świadomości tego stylu cuda. Pomijając oczywisty aspekt sprzedaży samego piwa, który podkręca marketing browaru — takie podejście to idealna recepta na zwiększenie piwnej świadomości w naszym społeczeństwie. Da się to zrobić, tylko trzeba chcieć. I mieć trochę kabzy na zbyciu, choć zapewne ta szybko się zwróci.
Szukając piw grodziskich do Lekko Pod Wpływem, objechałem trzy sklepy. W pierwszym trafiłem na piwa z Browaru Grodzisk, Le Grodzisz Sauvage i Hoppy Grodziskie z Pinty. Na półkach jakieś 200 pozycji, klasyczne grodziskie jedno. Ponoć Black IPA się nie sprzedaje, a z dziesięć tytułów bym ustrzelił.
W drugim sklepie skwitowano mnie słowami „to ktoś to w ogóle warzy”? W Auchan mieli tylko klasyka.
Polscy rzemieślnicy niechętnie warzą grodziskie. Bo po prostu się nie sprzedaje. Cena piwa jest wysoka, wciąż przeliczamy podświadomie na woltaż, wiele osób nie wie, czego po tym stylu się spodziewać. Jeszcze inni grodziskiego po prostu nie lubią.
Z drugiej strony kraft leci mocno w piwa bezalkoholowe i niskoalkoholowe. Scena rzemieślnicza (i nie tylko) wpięła się zgrabnie w modę, którą de facto nakręcają browary przemysłowe i marketingowcy za nimi stojący. Być może jest to idealny moment, aby przypomnieć o grodziskim? Lekkie, smaczne, do picia wiadrami, a jeszcze nasze, rodzime.
Bolączką jest też kulejąca praca u podstaw, a czasami jej brak. Rzemieślnicy skupiają się raczej na sprzedaży niż edukowaniu klienteli. To na ich barkach powinna spoczywać ta misja, gdyż mają najczęstszy i najbardziej…. intymny — jak by to nie brzmiało — kontakt z kupującym. To jednak temat szeroki jak biodra Kim Kardashian i wymagałby osobnych kilkunastu akapitów.
Dlatego niezwykle szanuję podejście Browaru Trzech Kumpli. Poświęćcie dwie minuty i przeczytajcie, co sądzą o warzeniu grodziskiego. Czapki z głów i głęboki ukłon.
Mam nadzieję, że tegoroczna fala upałów (zapowiadają 40°C!) i rozkręcający się w błyskawicznym tempie segment piw niskoalkoholowych podkręci także sprzedaż piwa grodziskiego. Warto pielęgnować tradycję i zadbać o świadomość naszego jedynego stylu piwnego. Bądźmy dumni z tego, co polskie.
Pijmy grodziskie!
19 cze 2019 at 14:43
„Skarbowi narodowemu”, nie „skarbu” :)
15 lip 2019 at 21:48
Dzięki!
19 cze 2019 at 20:28
Cóż z tego, że to jedyny polski styl piwa jak niestety jest to i będzie styl niszowy. Lubię bardzo różne wędzonki łącznie z mocnym torfem, ale grodzisza klasycznego nie. Dla mnie takie lekkie, bo wodniste i całkowicie nijakie piwo jest bez sensu. Raz dwa w sezonie wypiję i tyle. Wolę kwasy. Imperialne grodziskie to co innego. Teraz mam w lodówce Viva śliwa, ale to ma już te 10 blg i 3,9 alko czyli o 1/3 więcej od klasycznego. No i śliwka wędzona robi robotę. To nie jest woda po parówkach.
Nie da się grodziskiego podpiąć pod bezalkoholowe piwa, bo ma jednak te 3%. Czyli nawet na rower nie wolno wsiąść po wypiciu. Mówię o prawie, nie o praktyce.
No i jak mam wypić lekkie piwo to zawsze wybiorę 1 na 100, bo to piwo jest jakieś! Cena ta sama. Nawet Miłosław IPA bezalko jest ciekawsze od klasycznego grodzisza. Jak mam pić alkoholowe piwo to lepiej i tak coś mocniejszego, a jak mam prowadzić to tylko piwo 0,0. Czyli i 1 na sto odpada.
I moim zdaniem udział grodziskiego w rynku zawsze będzie minimalny. Nie zmieni tego nawet masowy marketing lub ewentualne uwarzenie go przez koncern i reklamy w tv.
20 cze 2019 at 11:34
Największym problemem jest to że grodziskie po prostu ludziom nie smakuje i tyle. Nie licząc ludzi mocno siedzących w świcie kraftu to nikomu komu dałem spróbować grodziskiego to piwo nie smakowało. Trudno żeby ludzie kupowali piwo którego nie lubią bo jest polskie.
20 cze 2019 at 14:20
Też kiedyś zawiozłem kilka butelek na grilla i nikomu nie smakowało.Chyba jednak nie bez przyczyny ten styl wymarł.Tak naprawdę nie ma dla mnie znaczenia czy piwo wywodzi się z Polski czy z Australii.Ważne żeby smakowało..Ja wypijam 2-3 butelki rocznie i traktuję grodziskie jako ciekawostkę i to się raczej nie zmieni choć jestem np.fanem Schlenkerlii
20 cze 2019 at 21:01
Grodziskie od zawsze bardziej smakowało innostrańcom. Eksport kwitł a w Polsce trudno było kupić. W północnej części kraju to w Chojnicach można było dostać. Jak byłem, brałem zapas. Żadnemu z moich znajomych nie smakowało, więc całość miałem dla siebie. I teraz – obecnie warzone w Grodzisku piwo słabo przypomina oryginał. Jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Chyba sprawa szczepu drożdży. Choć podają na etykiecie „drożdże grodziskie”.
Kluczowe jest chyba jednak to, że oryginalny Grodzisz był refermentowany w butelkach. Trzeba się było nagimnastykować, żeby drożdży do szkła nie przelać. Jeżeli ktokolwiek słyszał o takiej próbie w czasach obecnych, proszę o info. 0,5 cm drożdży w butelce robi różnicę. Gadanie o tradycyjnym stylu przez piwowarów i blogerów, którzy urodzili się po zamknięciu browaru w GW (1992 o ile pamiętam) trochę śmieszne jest.
24 cze 2019 at 11:39
Teraz też jest refermentowny w butelkach, fakt nie ma tyle drożdży, ale potrafi być niezły gushing z butelki.
24 cze 2019 at 12:14
Co z tego że rdzennie polski styl, skoro nieciekawy, wodnisty i niearomatyczny.
Osobom próbującym pierwszy raz kojarzy się z tą legendarną wodą po parówkach i nie da się z tym faktem dyskutować.
Sam wypiję pary razy w roku do letniego obiadu na dworze i tyle; do white IPA z Grodziska nie ma jakiegokolwiek podjazdu.
26 cze 2019 at 09:37
W czasach kiedy Grodziskie było bardzo popularne, żeby nie powiedzieć święciło triumf, smaki społeczeństwa były zgoła inne.
Grodziskie pasowało, bo było ciekawe w stosunku do piw, głównie mocnych i słodkich, do wódek, równie posłodzonych czy innych słodkości. Było tak popularne jak kieliszek balsamu ryskiego-kto go pamięta? Kto go widział na półce?
Z nastaniem mody na większą wytrawność, tyn trynd się zmienił, pojawił się pilzner, piwa słabsze, mniej słodsze, wódka bardziej wytrawna czy wreszcie szampan w gatunku 'brut’, którego teraz jest mnogo na rynku, a wówczas był nowością-nikt nie wiedział, że się w ogóle przyjmie.
Przywracanie Grodziskiego dzisiaj jest jak próba przywrócenia w Wielkiej Brytanii Burton’a czy wprowadzenia na polskie półki np. cytwarówki czy cynamonki.
Zmienił się smak społeczeństwa i wszystkie te smakołyki, specjalności z dawnych lat, dzisiaj nie wzbudzą takiej radości jak niegdyś. Spróbujmy dać Rosjanom wódkę, jaką pijał MIkołaj II (nadmieniam, że zawierała niewiele mniej anyżu niż dzisiejszy pastis), nie przyjmie się i spotka się tylko z obrzydzeniem. Nisza pozostanie niszą.
Szanuję historyczne uwarunkowanie grodziskiego, ale jego czas już niestety przeminął, a nie ma sensu na siłę pompować balonu, który był pękł.