Przez trzy miesiące chodziłem po specjalistach. Zapoznałem się z treścią ulotek dziesięciu różnych psychotropów. Po opracowaniu pierwszego zestawienia natychmiast przemyłem oczy dużą ilością wody. Wypróbowałem akupunkturę, odwiedziłem irydologa i profilaktycznie zbadałem sobie prostatę. Nawiedziłem też onkologa, psychiatrę, kardiologa, szeptuchę z Podlasia i mongolskiego znachora. Jest lepiej. Na tyle dobrze, że mogę uraczyć Was kolejną dawką najbardziej paździerzowych etykiet piwnych w Polsce. Trzymajcie się mocno barierek, może nieźle rzucać na boki!
Stop! Nim przejdziesz dalej, koniecznie zapoznaj się z treścią pierwszej części zestawienia. Pamiętaj, aby napełnić miskę wodą przed oczu kąpielą i postawić ją w pobliżu.
Browar Dionizos vel Czarny Kot vel Bearnard vel Zamkowy w Radomiu
Vel „kupimy od Witnicy i sprzedamy jak swoje”. Wielki Książę Radomski, herbu kota. Tajemnicą poliszynela jest, że Dionizos zamawia swoje piwa przynajmniej w jednym browarze. Sam swojego przybytku nigdy nie posiadał, choć niedawno kupił 200-letni Browar Saskiego w Radomiu. Gama dotychczasowych piw wskazuje jednak na to, że zaprzyjaźnione browary warzą mu piwa na specjalne zamówienie. Chociaż tyle. Nie to, co łebski ściemniacz i jego śmierdzące klony.
Kocie etykiety otwierają to zestawienie. Są po prostu… brzydkie i nieskładne. Byle jakie. Zatrzymały się w latach, kiedy butelki EDI-ego zdobiły panienki z dużym biustem. Dionizos idealnie wpisuje się w festynowy charakter i nie wierzę, aby komukolwiek takie malunki kojarzyły się z profesjonalnym browarem. Oto próbka.
Wyróżnikiem kocich piw są brązowe butelki zawijane w papier. Nie wiem jak Wam, ale mi kojarzą się z tanim winem chowanym do torebki po Happy Mealu z Maka. Zastanawiam się też, czy te ~70 marek dionizosowego piwa to rzeczywiście różne receptury, czy same siebie klonują…
Może czas to sprawdzić? :)
Browar Bulkers
Browar Bulkers wypuścił trzy piwa na serio i na razie zniknął z mapy polskiego kraftu. Zasłynął „Inwazją Jaszczurów”, która straszyła z półek sklepów specjalistycznych. Rodzice nie mogli wejść po piwo wracając z dzieckiem z zakupów w Biedronce, bo mały budził się później po nocy, mówił od tyłu po wężowemu i sikał w majtki.
Bulkers — po przyjętej z owacjami na stojąco tyłem Inwazji Jaszczurów — poszedł za ciosem i wypuścił kolejny paździerz, Atak Kraboludzi. Poniekąd rozumiem zamysł tworzenia piw kojarzonych z filmami akcji kategorii „Z”. Nie rozumiem tylko, dlaczego etykiety takich premier muszą być tak okropne.
O browarze cicho od ponad roku. Jaszczury wygrały.
Studio Brewing
Bezapelacyjnie najlepsze piwa bezalkoholowe w Polsce. Studio Brewing/MadDriver ma genialny pomysł na siebie. Wypuszczać będzie piwa „dla kierowców” w stylach innych niż brzeczkowy lager pokroju Lecha Free. Kibicuję inicjatywie!
Natomiast widząc etykiety tych piw, cofam się o dwa kroki, ilekroć wchodzę do sklepu. Aby się upewnić, czy nie trafiłem do galerii sztuki nowoczesnej, rzucam w głąb sklepu: „sztosy muszą być drogie!„. Jeśli otrzymuję jedną z dwóch odpowiedzi – „kurwa muszą!” lub „a weź spierdalaj!” to ładuję się do środka i udaję, że MadDriverów nie widzę.
Ostatnio miałem kupić butelkę na Bardzo Lekko Pod Wpływem #18. Schowałem ją na dno plecaka owiniętą w celofan. Jedne z najbrzydszych etykiet w Europie. Pijesz na imprezie? Masz stuprocentową antykoncepcję.
Hoppy Lab
Świdnickie ciemne z etykietą psa trzymającego jasne piwo. Wrzućmy niewidoczny napis i jakąś bajeczkę fontem szeryfowym, aby bolały oczy. W tle cokolwiek, im więcej, tym lepiej. Psie łapki dla oceny parametrów. Tu i tam coś tam. Tu jeszcze bazgroł, bo zostało za dużo wolnej przestrzeni.
I to kółeczko jak w kreskówkach zróbmy, niech pies się opiera. Plato wpieprzone byle gdzie, w oderwaniu od czegokolwiek. Jakieś liście chmielu oddzielające to wszystko, wpisz w Google „hops leaves vector” czy coś takiego to wyskoczy za darmo. Daj inny font niż w ciemnym i będzie spoko. W ogóle każdy font trochę inny, bo biednie to wygląda, mamy dużo RAM-u to na pirackim Wordzie 97 ogarnie.
Czy te dwa akapity mają składne zdania i szyk? Nie mają.
Podobnie jak etykiety Hoppy Labu.
Browars
Jeśli patrzysz na etykiety w takiej rozdzielczości i mózg podpowiada, że czas zamknąć szkic wpisu na 15 minut i wziąć wdech na balkonie — to coś jest nie tak. Sam zamysł z postaciami jest oczywiście mało oryginalny, a malunki mają przypominać prawdopodobnie plakatówki. Przypominają dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się, bo na pierwszy rzut oka są… niechlujne.
Kojarzą się zresztą z etykietami dla Blok Ekipy z Bytowa. A to już niezły pocisk.
Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zły pomysł. Tylko z daleka bije biedą.
No i ta cycolina na „La Siesta Saison”. Really? Ona chyba musi chodzić do kręgarza co wieczór!
Browar Socho
Na początku były cycki. Cyckom na etykiecie mówię nie. No, chyba że są one jakoś sensownie wplecione. Wiadomo, że kobiety (a czasem i mężczyźni) mają spore piersi. O ile nie wojuje się nimi niczym w reklamach salonów z częściami samochodowymi — o tyle wszystko jest, że tak powiem, na swoim miejscu.
Socho w moim mniemaniu zagrało nimi w taki sposób, aby były na pierwszym planie. Prosty zabieg. Cycków na etykietach się naszkalowałem.
Wtem!
Spoglądam na najnowsze bazgroły. To ja już wolę wielkie cycki na pół etykiety i jakiś motyw seksualny w tle! Co to jest?! Comic Sans?!
Brawo Socho! Widać, że pobieraliście korepetycje u najlepszych, czyli Chmielarium, wzorując się na niesławnej Pompie Chmielu. Przecież te kolory przypominają jajka pofarbowane na Wielkanoc. W Wordzie je robiliście!?
O co chodzi z tym sianem na zdjęciu?
Podłączam kroplówkę…
EDIT: Socho 4 czerwca pochwaliło się, że zmienia etykiety. Tak się przyglądam i… no sam nie wiem…
Browar Dziki Kocur
Nie szkaluję samych etykiet. Są nawet ładne, wyróżniające się. Za to nazwy piw to gra słów ucznia pierwszej klasy podstawówki. Są tak żenujące, że w sklepie nie przeszłoby mi przez gardło: „poproszę pumę co pszenicę kuma, dwie petardy geparda i dachowca rockowca„. Spaliłbym się wstydu. Wymówcie to głośno. Albo lepiej nie, bo ktoś zadzwoni po hycla.
Jeśli czujesz, że w sklepie czułbyś się jak dureń kupując dane piwo, to coś jest z nim nie tak. Bo chyba nie ze mną…
Honorable mention — Browar Markowy
To „coś” na etykiecie AIPA z Browaru Markowego wygląda mi na dzikiego psa potrąconego przez ciągnik z przyczepą wypełnioną gnojowicą. Doszukiwałem się tutaj jakiegokolwiek podobieństwa tego ustrojstwa do wilka, ale wszelkie możliwe skojarzenia wędrują co najwyżej w okolice wygłodzonego wiejskiego kundla czekającego na odpadki z obiadu.
Gdybym spotkał takiego wilka w lesie, to najpierw bym go wyśmiał, potem nakarmił falaflem, a na koniec oddał do schroniska. Watahę takich potworków zabiłbym śmiechem :D
Warto dodać, że jest to stara etykieta tego piwa. Nowe prezentują się schludnie. Głodny pies na zawsze pozostanie w naszych serduszkach!
„Ruchacz” to zresztą bardzo fajne piwo. Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać ;)
Honorable mention — Browar Wrężel
Tu nawet nie ma co komentować. Wrężel poszedł po rozum do głowy i zastąpił etykiety dziergane na drutach przez babcię z niedowładem lewej połowy ciała schludną koncepcją.
„I ja to szanuję” – jak to mówi Podsiadło.
Bonus mention — Browar Psotnik
Psotnik wskoczył tutaj rzutem na taśmę. Zero pomysłu na nazwy, niewiele spójnej koncepcji. Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony niby niespójnie, niby z dupy, ale jednak całokształt prezentuje poziom wyższy, niż większość browarów z obydwu zestawień.
Nazwy przeniesione zostały chyba z piw domowych, bo nie wierzę, aby ktoś uznał: „ej, zajebiście to piwo nazwiemy! Dawaj… warzący z chmielami! Przecież to jest geeenaaailneeee!”.
I tak pomyślałem…
Ostatni Chmielikanin. Lista Chmielndlera. Chmielcepcja. Gran Chmielino.
Proszę, wypisuję tutaj, aby nikt nie musiał tego wypisywać na etykietach.
Honorable mention – Browar Suski
Trudno to jakoś skomentować :)
fot. w nagłówku – BLMOregon (CC BY 2.0)
6 cze 2018 at 18:48
Socho wrzucało 4 czerwca, że zmieniło etykiety, ale co się zobaczyło to już się nie odzobaczy
https://www.facebook.com/browarsocho/
6 cze 2018 at 20:06
Dzięki, dorzuciłem edit! :)
6 cze 2018 at 20:15
Kurde Typie! Wszystko zajebiście, ale gnojowicę to się wozi w beczkowozie, a nie na przyczepie. Z kolei gnój na rozrzutniku.
Pozdro
6 cze 2018 at 20:38
A propos mówienia piwa w sklepie. Kiedyś słyszałem w smaku: „dzień dobry, czy jest świeże świeże?” [świeże z kormorana]
6 cze 2018 at 20:51
O to: https://www.facebook.com/Browar-Niemoralny-Bia%C5%82ystok-205138416735142/
1. Co to w ogóle za patologia?
2. Etykiety – patologia x100.
3. A wydawało się, że Glogera nikt na ścianie wschodnie nie przebije.
Nie piłem tego, choć widziałem na półce.
7 cze 2018 at 09:23
Przecież ta ipa z Markowego to wypisz wymaluj Flying Dog :-)
8 cze 2018 at 10:30
Inwazja Jaszczurów zwracała na siebie uwagę. Etykieta od razu przykuła mój wzrok w sklepie. Zgrabnie nawiązywała do tytułów filmów, jakie można zobaczyć w Puls2. Nie czepiałbym się :)
30 lip 2018 at 21:07
Koty na etykietach rządzą. ???????? Markowy smaczne piwko. Etykiety sa bardzo specyficzne ale daja rade. Nabija smakiem. Co do Psotnika to piłem każde z nich. I jest to moim zdaniem jedno lepszych z browarów! Poznałem właścicieli bo z okolicy jestem. Życzliwi bardzo. Dają możliwość zwiedzenia browaru i opowiedzą coś ciekawego o piwie. ? jak ktoś się interesuje kraftem to niech wskoczy. Fajna atrakcja. Co do etykiet to troszkę naciągasz te krytykę bo moim zdaniem jakościowo etykieta bardzo dobra ?. A mają bardzo chwytliwe te nazwy. Kto pił zresztą wie. Pozdro dla Browarnikow z Krzywinia!:-)