Uwielbiam dostawać prezenty, szczególnie piwo. Otrzymałem od przyjaciela trzy buteleczki z logotypem BrewDoga. W Gdańsku, piwo od Szkotów kosztuje ponad 10zł za butelkę o pojemności 0,33l. A więc na język typowego piwosza: „Panie, ja mam za to cztery Lechy i lizaka dla dziecka„. Odpowiadam: „Panie, a ja mam za to prawdopodobnie niezapomniane przeżycie i o wiele więcej smaku„. Warto wydawać tyle kasy na takie piwa?
BrewDog Punk IPA
Punk IPA ma być rebelianckim tworem, postawieniem się przeciwko systemowi i piwnej stagnacji. Niestety po degustacji odnoszę wrażenie, że tytułowy „punk” nosi różowe bokserki w serduszka, myje ręce przed każdym posiłkiem i popija Martini z lodem. Jakiś taki ugrzeczniony ten nasz Pan Punk.
Piwo pachnie wyśmienicie, intensywnie. Dominują owoce tropikalne, z mango na czele. W tle cytrusy i kapka żywicy. Próżno szukać tutaj powalającego uderzenia goryczy. Punk nie kopie w głowę z glana, a jedynie gilgocze pod pachami w uśmiechem na twarzy. Dobrze się pije, ze szklanki znika w okamgnieniu, aczkolwiek smak w którym pierwsze riffy gra wytrawność, szybko znika z podniebienia. Nuda Panie Punku, nuda. Wodnistyś i mało zaskakujący. Idź pośpiewać znajomym Stachurskiego albo innego Biebera.
BrewDog 5 A.M. Saint
5 A.M. Saint namawia do imprezowania, latania po knajpach, chlania browarów i jeżdżenia po mieście. To ostatnie, po alkoholu, odradzam. Ja po więcej niż jednym piwie nie wsiadam nawet na rower, którym – wbrew pozorom – też można zrobić komuś krzywdę…
Bardzo spodobał mi się kolor tego piwa – coś pomiędzy czerwonym (w końcu to „red ale”) a brązowym – piękny. Chcę ściany w takim kolorze, będę mógł podziwiać je na kacu, jak już przechleję pół wypłaty, rozbiję auto, ucieknę Policji i obudzę się nago w zarzyganym łóżku.
W zapachu wyczuwam nie spaliny i spoconych facetów pląsających po parkiecie, a żywicę i karmel. Dziwne, dla mnie nowe połączenie. Piwo jest nieco słodkawe, a według mojej drugiej połówki pachnie i smakuje jak syrop prawoślazowy. Wybaczcie jej – babcia dawała jej taki, jako remedium na połowę chorób. Ja mam na przykład uraz do mleka z miodem. Boję się, że kiedyś trafię na milk stout dosładzany lipowym z pasieki. Albo piwo miodowo-diacetylowe.
Bardzo dobry wypust. Gdyby nie jego cena, kupowałbym na pęczki i pił przy każdej nadarzającej się okazji. Nie mam auta, więc nie muszę się obawiać o pomysł z etykiety. Pozycja „do spróbowania” u każdego świadomego piwosza. Jak to mówił Kuba Wojewódzki: „Jestem na tak„.
BrewDog 77 Lager
Co ciekawego można zrobić z tak oklepanym tematem jak „lager”? Prosty przepis na piwo tego typu – ubierz kapcie, idź do monopolowego, kup 4-pak dowolnego piwa, wróć do domu.
77 lager bardzo miło mnie zaskoczył i ponownie, gdyby nie jego cena, chętnie piłbym je przy grillu. Nie można mówić w tym przypadku o fajerwerkach, bo smakuje jak nieco lepszy, treściwy koncerniak. Nadrabia przepięknym zapachem toffi, nasilającym się po ogrzaniu. Wąchałem dłużej, niż piłem – true story! Zapach przywodzi na myśl cukierki „Irysy” albo „Alpenliebe”. W smaku jak już wspominałem za wiele się nie dzieje – trochę chleba i toffi, nikła goryczka. Niewtajemniczeni, po powąchaniu zapewne zapytaliby, czy kupiłem piwo aromatyzowane karmelem.
Szkoda, że tak drogo. Mam nadzieję, że na podobny pomysł (mocno wyczuwalne toffi w aromacie) wpadnie jakiś polski browar. PINTA, Widawa, Artezan, AleBrowar, Haust? Puk, puk!
Podsumowując
Od piwa w tej cenie oczekuję, że wgniecie mnie w fotel, urwie łeb, połamie żebra. W fotel nie wgniotło, łeb na swoim miejscu, żebra całe. Miło wypić coś tak smacznego, ale moim zdaniem po prostu się nie opłaca. Zachęcam Was jednak do spróbowania piw od BrewDoga. W ich ofercie znajdziecie kilka ciekawych pozycji.
28 cze 2013 at 12:19
będę bronić punk ipa – podstawowym błędem ludzi w podejściu do tego piwa jest sugestia, że to ma być ipa; a jak się przyjrzeć drobnemu drukowi na dole etykiety, wychodzi, że to post modern classic pale ale. jako ipa rozczarowuje, ale jako pale ale jest bardzo przyjemne: owoce, słodycz połączona z ziołami i gorycz chmielu. wsypali chinook, simcoe, ahtanum i nelson sauvin – taki skład trudno zepsuć :)
28 cze 2013 at 14:16
Słodyczy tam nie ma, piwo jest totalnie wytrawne. Goryczka jest, ale stonowana, dla mnie nawet za bardzo stonowana :)