Zbyt często spotykam się z opiniami, że jako bloger piwny nie powinienem jarać się czymś ani czegoś polecać. Od promocji piwa w warzywniaku, przez tygodnie piwne w sklepach i wyprzedaże trunków z kończącą się datą, po wypuszczanie piw niszowych przez koncerny. Nie powinienem także (co oczywiste!) fotografować się z tanim piwem, szczególnie w puszce, ani pić broń Boże kraftu z butelki.
Powinienem za to rozumieć, że niektóre browary wyznają zasadę „beer wars”. Wspierać w ICH wojnie, dążeniu do odbijania kawałka rynku bezwzględnym gigantom. Pluć na koncerny, czegokolwiek by nie robiły. A jeśli robią coś nieźle to i tak krytykować, doszukiwać się chęci zysku i deprecjonowania mniejszych browarów. Powinienem mentalnie wspierać kraftowców, chociażby wypuszczali totalne szczochy, a ostentacyjnie pluć na przemysłowe browary, dostrzegając obłudę w ich marketingowych akcjach; trzymać się od nich z dala.
No to coś Wam powiem.
Czegoś nie dostrzegacie albo o tym zapomnieliście.
Jestem konsumentem. Chcę dobrego piwa.
Jasne. Chcę edukować (dlatego bloguję), pokazywać bogactwo tego świata. Jednak kiedy pojawia się promocja, to cieszę się, że ktoś, kto ma mniej pieniędzy, może kupić sobie dobre piwo i ogarnąć nowe smaki i aromaty.
Kiedy trwa akcja marketingowa, która pokazuje świat piwa bez przekłamań — cieszę się, bo ludzie zapamiętają. A jeśli zapamiętają — będą szukać.
Kiedy przemysłowy browar chce wypuścić AIPA, RISa czy cokolwiek innego — cieszę się. Bo nawet jeśli piwo nie spełni moich wymagań, to komuś otworzy oczy. A jeśli będzie tanie i dobre, to spośród dwóch zbliżonych jakościowo piw wybiorę to tańsze i nieco oszczędzę. Chociażby było to Tyskie, Warka, Żubr, Harnaś, Okocim czy Żywiec. Bo jako konsument kieruję się najpierw smakiem i jakością, a dopiero później ideologią.
Nie jestem aż tak naiwny, aby wierzyć jedynie w misję małych browarów. Każdy chce zarobić, tak duży, jak i mały. A ja chcę możliwie jak najtaniej dostać świetny produkt. Nie ważne, czy jest to piwo, wino, jeansy, pizza czy nowy fotel.
Niestety niewiele osób to rozumie. Stawiają się w pozycji niezwykłego konsumenta, pieprzonego wybrańca, który niczym fanatyk winien podążać jedyną słuszną drogą i takową wbijać innym do głów.
I choćby Żywiec zrobił niszczącego mózgi kwacha, Carlsberg wydał kosmicznego single hopa, a Tyskie wypuściło niesamowitą wędzonkę — 90% birofilii splunie na nich. Bo nie stawią się w roli konsumenta, a wyznawcy jedynej prawdy. Kraftu objawionego…
Ślepy craftbeer-fanatyk jest gorszy od kolesia okazjonalnie wychylającego Harnasia. Bo ten drugi potrafi się otworzyć, a ten pierwszy idzie ubitą ścieżką i za nic ma logiczne argumenty.
Zastanówcie się nad tym.
4 maj 2015 at 07:47
Brawo! Dziękuję za ten głos rozsądku Łukaszu i pozdrawiam :)
4 maj 2015 at 10:46
Dobry wpis. Zgadzam się w całości. Część osób najpierw krytykowała koncerny za to, że nic ciekawego nie wypuszczają. Gdy koncerny zaczynają wprowadzać nowe rzeczy (nowe dla nich, niekoniecznie dla rynku), pojawiają się zdania, że żerują na dokonaniach browarów rzemieślniczych. Tymczasem konsumenta może to zupełnie nie interesować, on chce dostać to, co spełnia jego potrzeby, a konsumentami jesteśmy my wszyscy, także blogerzy piwni.
4 maj 2015 at 13:11
W punkt trafione ;) Przy czym jak najbardziej należy zrozumieć działania marketingowe mniejszych graczy, starających się często wspominać o „beer wars” (co zresztą w tekście zostało wspomniane). Utrzymanie grupy fanatyków leży w interesie tych browarów i nie miejmy im tego za złe – to po prostu element budowania rynku. Niemniej jednak to bardzo miłe, że trafia się głos rozsądku i ktoś coś czasem o tym napisze.
Z drugiej też strony nie ma co ludzi na siłę z takiego fanatyzmu wyciągać – ludzkość skłonność do fanatyzmu ma wpisaną w swoją naturę, a zawsze „kraft objawiony” to lepszy rodzaj fanatyzmu, niż inne (których historia poznała już kilka przykładów).
4 maj 2015 at 14:49
Ja bym powiedział nawet więcej. Biorąc pod uwagę, że połowę kraftów jakie ostantio kupiłem poszło do zlewu (dr Brew, Pinta, Zeus) za kwachy i skunksy, byłoby dla mnie naprawdę miłą odmianą zobaczyć na rynku kogoś poza Kormoranem kto warzy ciekawe style i trzyma jakość.
4 maj 2015 at 19:35
z osobistego doświadczenia i ratebeera na razie SoliPiwko jest nr 1 .
A z pewniaków jeszcze jest Pracownia Piwa .
4 maj 2015 at 14:56
Zgadzam się w stu procentach. Ostatnimi czasy kiedy mam ochotę napić się piwa a w sklepie niekoniecznie jest coś nowego ciekawego w sklepie z piwem to wybieram takiego żywca APA zamiast maśanego Ataku Chmielu czy aptecznego Dobrego Wieczoru od Pinty, która moim zdaniem ostatnimi czasy nie wypuściła żadnej dobrej warki, a tak to przynajmniej wiem czego się spodziewać.
4 maj 2015 at 19:39
Dr Brew – w sumie robią piwa jak koncern
każde piwo to IPA,IIPA,CDA,ICDA,OCDA,AIPA,WCIPA
itd. .
5 maj 2015 at 21:23
Wypuściła. Call me Simon – nowa warka jest super. Atak Chmielu ostatnio też trafił mi się bardzo dobry. I niezmiennie wysoki poziom trzyma IMHO Apetyt na Życie. Za to to co się dzieje ostatnio z Viva la Vita i Imperatorem to jakaś tragedia.
4 maj 2015 at 21:13
Już któryś raz ładnie ubierasz w słowa to, co mi błądzi nieokreślone pod czaszką. Brawo :)
5 maj 2015 at 16:44
Generalnie to zgoda, ale pominąłeś jedną ważną kwestię. Mówisz „Jestem konsumentem. Chcę dobrego piwa”. Rozumiem to, ale, wg mnie, świadomy konsument dodatkowo powinien kierować się tym czy dana marka jest polska czy nie. Taki konsument powinien wspierać lokalne, polskie firmy – oczywiście jeśli ich produkty nie odbiegają jakością od reszty.
Przykład: kupując SSD lub RAM do komputera wybieram markę GOODRAM, bo oferują bardzo dobrą jakość za niską cenę, a dodatkowo wspieram polski biznes.
Przykład 2: kupując piwo wybieram kraft lub małe polskie browary. O ich jakość najczęściej bać się nie muszę. Dodatkowo nie wspieram Holandii czy innego UK. Wspieram za to Piwną Rewolucję w Polsce, a chyba właśnie o to chodzi.
Mieszkamy w Polsce, a liczbę polskich firm można policzyć na palcach jednej ręki. Już od lat trudno kupić polską czekoladę, a to tylko pierwszy z brzegu przykład.
11 maj 2015 at 18:27
Co z tego, że polska firma, skoro i tak kości są z Azji i tam też składane?
Świadomym to jesteś ale JJanuszem a nie konsumentem ;]
12 maj 2015 at 01:35
@u mum: a jak Pan Nie-Janusz myśli, gdzie polskie firmy płacą podatki?
5 maj 2015 at 21:26
@ Jedno Pivko – globalizacja. Cały świat siedzi w kieszeni całego świata.
Jestem konsumentem i jestem zdziwiony. Opisywane kiedyś przez autora Petrus Dubbel z 6 paku a kupiony osobno to 2 różne piwa! Ten pierwszy był straszny, słodki, karmelowaty i bez wyrazu a ten drugi to bardzo dobry dubbel, z lekkim kwaskiem słodowym i miłą owocowością. To pokazuje chyba jak trudno trzymać dobrą jakość.
5 maj 2015 at 22:39
Cóż ja bym kupił po prostu lepsze / ciekawsze -> wątroba jest tylko 1.
7 maj 2015 at 11:30
Bardzo dobrze powiedziane – tak trzymaj. Rób swoje i bądź silny i zdecydowany :-) Najważniejsze to nie poddawać się żadnej presji – tylko w ten sposób wzmacniasz swoją pozycję! Pozdrawiam!