Są takie imprezy, na których trzeba być. Jedną z nich niewątpliwie jest Blog Forum Gdańsk – konferencja blogerów, największa zresztą w Polsce. Miałem przyjemność być na każdej edycji, w tym dwa razy jako bloger. Piwna blogosfera ma swoje spotkanie, na które miesiąc temu zostałem zaproszony. Chodzi o Piwny Blog Day – meeting tych wszystkich piwoszy, których znasz z blogów, bo je czytasz lub przeglądasz. Niestety nie mogłem pojawić się w Poznaniu w ubiegły weekend – zatrzymała mnie praca. I już żałuję…
Wpis na blogu Bartka Nowaka skłonił mnie po raz kolejny do refleksji na temat piwnej blogosfery w Polsce. Pisałem już o degustacyjnych onanistach, a sam zwrot wszedł chyba do słownika niektórych moich znajomych – co bardzo mnie cieszy, bo zwraca on uwagę na kondycję blogosfery piwnej. Niestety, mimo próby podjęcia tematu na Piwnym Blog Day 2.0, mimo zwracania uwagi przez Bartka, a także przeze mnie – nic w piwnej blogosferze się nie zmienia. Od maja – kiedy powstał mój tekst – zauważyłem kilka nowych piwnych tworów. Żaden – powtarzam – ŻADEN nie jest ciekawy, a wszystkie są powtórką z rozrywki i kolejnym zbiorem degustacji. Jeden ma nawet tak długą nazwę, że nikt nigdy jej nie zapamięta…
No proszę Was… czy tak trudno wysilić się i napisać coś ciekawego, co trafi poza grono rodziny, znajomych i robota Google? Niektórzy blogerzy pokazują, że da się o piwie opowiedzieć ciekawie, z pasją. Warto wymienić takie blogi jak Małe Piwko Blog czy The Beer Vault – zdarzają się degustacje, jasne. Ale prócz smakowania piwa, poznajemy wiele ciekawych faktów na jego temat. To jest prawdziwa moc piwnej blogosfery! Kiszenie się we własnym degustacyjnym smrodku i tłumaczenie, że pisze się dla siebie i dwudziestu czytelników jest niedorzeczne. Brak profesjonalizacji i stagnacja to prosta droga do zamknięcia bloga, tak, jak to stało się z Teraz Piwo!
Zdaję sobie sprawę, że każdy ma pomysł na siebie i swojego bloga. Że założenia były inne. Że fajnie trzaska się recenzję piwa, gdy nie ma się nic ciekawego do przekazania. Co to za problem zrobić trzy zdjęcia i podstawić pod gotowy szablon: smak, kolor i zapach trunku? Każdy głupi potrafi to zrobić, ale nie każdy potrafi wykazać się wiedzą i stworzyć dla czytelnika wartość dodaną – na przykład opisać historię browaru i wyjaśnić, dlaczego akurat to piwo jest wyznacznikiem stylu.
W filmie Clerks, Randal mówi do Dantego:
Przesadzasz z ambicjami w odniesieniu do pracy, którą może wykonywać małpa. Każdy może tu wejść i wykonywać naszą robotę(…). Rany… pracujesz w sklepiku Dante! I to kiepsko! Ja też kiepsko pracuję w wypożyczalni. Wiesz co? Ten gość, Jay, ma rację(…). Patrzymy na innych z góry, jakbyśmy sami byli tak do przodu. Skoro jesteśmy, kurwa, tak do przodu, to po cholerę tu pracujemy?!
Ten monolog łatwo przenieść na płaszczyznę piwnej blogosfery. 99% blogerów kiepsko pisze i każdy nieco ogarnięty koleś, mógłby napisać to samo. Każdy ma nos, język i oczy. Nie jest problemem napisać, że IPA pachnie cytrusami i jest gorzkie. Mój brat nie zna się na piwie, a potrafi je nieźle ocenić i opisać. Czy to oznacza, że ma założyć bloga? Kolejnego, z degustacjami?
Bardzo żałuję, że nie było mnie na Piwnym Blog Day. Nikt nie wbijał szpili (prócz Pawła Tkaczyka, ale on blogerem piwnym nie jest). Nikt nie zmuszał do refleksji, nikt nie chciał ponoć podjąć tematu profesjonalizacji i tego, jaki jest w tym wszystkim sens. W przypadku, gdy blogerzy wolą stagnację, zastanawiam się, dlaczego nie piszą do szuflady?
Jesteście nudni. Nudni jak kolejny eurolager z koncernu. Zrozumcie to.
22 paź 2013 at 15:18
A ty ciągle narzekasz zamaist stworzyć nową wartość której wyczekujesz. Czy tą nową wartoscia ma byc nawalanie na inne kiepskie blogi/ ? No to pokaż TY pisząc artykuły które trafią do milionów.
22 paź 2013 at 17:27
Póki co napisałem o innych dwa razy – spójrz na inne wpisy. Pozdrawiam :)