Premierę miał co prawda pod koniec października ubiegłego roku. Już wtedy wiedziałem, że trafi na bloga pod tagiem #ZaPiątaka. Dopiero wczoraj miałem okazję go ustrzelić. Uwierzcie mi, poza sklepami specjalistycznymi dorwanie tego piwa było wręcz niemożliwe. Świetne oceny na RateBeerze, doskonałe przyjęcie po premierze i cena, na której widok portfel sam się otwiera. Obok tego piwa nie można przejść obojętnie.
Grodziski Porter
Porter z historycznego Browaru w Grodzisku to piwo górnej fermentacji. Nie jest to więc porter bałtycki, który powinien być dolniakiem — choć sam browar tak twierdzi. Mniejsza o takie kwestie. Najważniejszy jest fakt, że jest to porter wędzony (a jakże!) nieco droższy od Amerykańskiej Pszenicy do Żywca. Wybór jest oczywisty, bo pszenica z Żywca to jakieś nieporozumienie.
Zresztą w tej cenie wędzonego porteru nie uświadczycie :)
Ciemnobrązowa gęsta ciecz zbudowała fenomenalną kremową pianę. Piwo pieni się na tyle obficie, że oblałem koledze dywan, kiedy wykipiało mi ze szkła. Nie jest to sycząco-znikająca piana z płynu Fairy. Jak już wspomniałem, jest kremowa, o konsystencji pianki na cappuccino. Genialna. Dajcie łyżeczkę!
W aromacie czuć przede wszystkim połączenie mlecznej czekolady i wędzonki. Po zamieszaniu szkłem czekolada przybiera na sile. Przypomina Milkę albo mleczną Terravitę. Bardzo specyficzny aromat. Za czekoladą wysnuwa się lekki dym z ogniska i popiół. Przyjemnie się to piwo wącha, ale trzeba w końcu zanurzyć usta.
Pierwszy łyk nieco konsternuje. Zapach zapowiada słodki porter. Ten z Grodziska jest co najwyżej półsłodki. Gorzka czekolada łączy się z karmelem i w myślach widzę puszkę Argusa Porter. Wyobraźcie sobie porter z Lidla i dodajcie do niego nieco okopconej szynki, dymu z ogniska oraz pół łyżeczki kawy Inki. Kiedy kubki smakowe się przyzwyczają, do głosu dochodzi delikatna słodycz.
Piwo niezbyt złożone, o ekstremalnie przyjemnej fakturze. Alkohol ułożony tak perfekcyjnie, że obstawiałem maks 7%, przy realnych 8,5%. Wydaje się mało tęgie, raczej lekkie. Uszanujcie tę moc, bo może Was poskładać.
Świetny porter za niewielkie pieniądze. Warto zapomnieć o kilku butelkach i modlić się do Ducha Szafy, aby utlenił się w śliwkę. Gdyby Browar w Grodzisku postanowił wypuścić edycję z wędzoną śliwką, biegłbym do sklepu w szlafroku i z mokrą głową.
Bez kapci.
21 sty 2018 at 17:53
Porter, porter, porter i stout… ktoś miał nosa jak wrobić ludzi. Picie ciemnego i mocnego piwa jest zajebiście modne. 95% z nich smakuje tak samo, ale im ciekawsza etykieta, większa cena i większy % tym lepsze. Potem ludzie kupują za 30zł puszeczkę Blacka i zachwycają się wspaniałym piwem, które smakuje jak gruz z alkoholem
21 sty 2018 at 20:37
Black jest chujowy. Sprowadzanie ciemnych mocnych piw do „tak samo smakuje” jest trochę słabe. Widocznie piłeś podobne do siebie piwa, a uwierz mi, można wyczarować genialne rzeczy. Druga kwestia, że pils, pils, pils i pils też są podobne. Zależ wiele od interpretacji stylu.
27 sty 2018 at 22:09
Wszystkie stouty i portery nie smakują tak samo. Musisz chyba pobróbować więcej reprezentantów tych styli. Pozdrawiam.
24 sty 2018 at 11:49
Kupie Blacka za 30zł.
26 sty 2018 at 21:41
Gdzie cena za piątaka jak można zapytać, u mnie cena za ten porter to 6,5zł a Amerykańskie Pszeniczne za 3,5zł. Znowu naciągana teza?
27 sty 2018 at 15:39
Naciągana jak guma w majtach na dupie Grycanki. Wrzuć na luz.
23 mar 2018 at 10:29
Wędzonka byłą ok, ale gęstym to bym go nie nazwał