Obołoń Biłe [ZA PIĄTAKA]

W początkach piwnej rewolucji w Polsce, Białe było dla mnie wyznacznikiem idealnego piwa ze średniej półki. Plasowało się dokładnie pomiędzy Czarną Szmatą a piwami pokroju Young’s Double Chocolate Stout. W sam raz na kieszeń chłopaka, który dopiero wszedł w tryby etatowej pracy i jeszcze mógł sobie pozwolić na rozrzutność, jaką niewątpliwie jest przepierniczanie wypłaty na zachcianki. Jedyne czym się wtedy martwiłem, to czy będę miał z kim się nabzdryngolić w piąteczek (ewentualnie dobić w sobotę).

Uważnie śledziłem półki w hipermarketach i wyłapywałem wszelkie dziwne piwa, których koszt nie przekraczał ceny setki Żołądkowej Gorzkiej. Po wypłacie pozwalałem sobie na balangę w towarzystwie kilku butelek wita z Ukrainy. Dobijałem zapewne Specjalem, przecież jestem Gdańszczaninem. Myśl o alkoholowym blogowaniu tliła się już wtedy z tyłu czaszki.

Wydawać by się mogło, że Obołony to piwa lepsze, bo — wiadomo — zagramaniczne. Prawda jest jednak mniej romantyczna. Choć nie uwzględniłem tego browaru na liście importów zakazanych, to kijowski koncern je produkujący jest jednym z największych browarów w Europie. Dane o browarze tylko ze stolicy Ukrainy mówią o 14 milionach hektolitrów piwa rocznie. Do tego doliczyć należy browary Zibert z Fastowa (23 miliony hektolitrów rocznie) i „malutki” Okhtyrka (500 tysięcy hektolitrów rocznie). Łącznie ponad 37 milionów hektolitrów.

Dla porównania Grupa Żywiec sprzedała w 2017 roku nieco ponad 11 milionów hektolitrów piwa. Oczywiście mocy produkcyjnych nie należy bezpośrednio zestawiać ze sprzedażą, jednak daje to jakieś pojęcie o ogromie browaru zza wschodniej granicy.

Czy warto zaprzątać sobie głowę tymi ukraińskimi koncerniakami? Cóż… w mojej opinii — poza Białym — nie ma co wydawać na nie siana. Toteż dzisiaj krótko o jedynym wartym uwagi. O imporcie, który przeprowadzał mnie przez piwne pasy na drugą stronę konsumpcyjnej jezdni. Wprost na świeżo wyremontowany kraftowy chodnik.

Obołoń Biłe

Zapewne szybko wyczailiście, że Białe jest witbierem. Niedrogim jak na nasze warunki i śmiesznie tanim jak na import. Butelka Ukraińca kosztuje nieco ponad 4 złote. Niższą cyferką oznaczone jest na półce jedynie Żywiec Białe, który Obołoniowi może najwyżej podawać kapcie, a i to pod warunkiem uprzedniego dokładnego umycia rączek.

Obołoń Biłe (witbier)

Białe to jedno z tych piw, którym dokładna sensoryczna analiza nie jest potrzebna. Patrząc na oceny na Ratebeerze, wydaje mi się, że mogłaby nawet popsuć przyjemność z picia.

Dobrze schłodzone przypomina zapach wczesnej jesieni. Tak mi się to piwo kojarzy. Ciepłe jesienne popołudnie. Jestem osobą, której mózg odpowiada silnymi obrazami na wszelkie zapachy i smaki, Wam może po prostu przypominać koncernowego witbiera. Just sayin’ :)

Po pierwszym łyku przekonałem się, że jest tu wszystko, czego tego dnia potrzebowałem. Bynajmniej nie jest to doświadczenie olśniewające, taki witbier z Kormorana jest chyba lepszy. Jednocześnie — nie wymagając od Białego zbyt wiele — można się nim po prostu cieszyć, o czym w piwie chodzi.

Skórka pomarańczowa zaznaczona bardzo mocno. Za nią wpada sporo akcentów zbożowych, jakby owsianych. Czuć też drożdże, które świetnie się w to wszystko wkomponowują.

W smaku słodkawe i mocno nagazowane. Nadal zbożowe, a jednocześnie czuć w nim skórkę z pomarańczy i delikatne przyprawowe „pieczenie”. Posmak drożdżowy zostaje przez chwilę na podniebieniu. Całość lekka, znikająca z butelki szybciej niż woda mineralna po kilkusetmetrowym sprincie.

Jestem na tak.

Zawsze.

 

3 Komentarzy

  1. Namysłów Białe czy jak tam nazywali je było znacznie lepsze i gdzieś za 3,50 chodziło ale nie wiem czy je jeszcze produkują bo dawno nigdzie nie widziałem.

  2. Zgadzam się z oceną tego piwa. Sam w ten sposób je sobie mojej hierarchii piw tańszych umiejscowiłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *