Pisałem już, że do lambików długo nie mogłem się przekonać. Zresztą nie tylko do lambików, bo generalnie do piw kwaśnych. Te klimaty mi nie podchodziły i dość późno spróbowałem wersji dla biedoty, czyli Faro (tu recenzja). Miałem długą przerwę i nagle uświadomiłem sobie, że jednak warto by kilkanaście pozycji spróbować. Tym razem trafiło na Oude Geuze Boon, czyli lambika mieszanego z różnych roczników, niefiltrowanego, niepasteryzowanego, niedosładzanego, refermentowanego w butelce. Jak myślicie, warto było?
Zapach niedosładzanych lambików kojarzy mi się nie z octowością, tylko z beczką po kiszonych ogórkach. Miałem okazję skosztować ostatnio Hanssens Oude Kriek, który wręcz zniechęcił mnie do dalszego odkrywania. Aż takie kwachy to mi nie podchodzą.
Długo wahałem się przy kupnie tej butelki. Mam nową teorię, że takie niepewne zakupy najlepiej robić pod wpływem. Ja byłem akurat mocno wczorajszy, ale zaryzykowałem. Butelka przepiękna, kupiłem poniekąd oczami.
Recenzja Oude Geuze Boon
Plum! Wyjąłem korek, spod którego uniósł się dymek. Pierwszy niuch, jeszcze z butelki i pierwsza obawa – będzie okrutnie. Po przelaniu do szkła okazało się, że bezpodstawna. Piwo pachnie bardzo przyjemnie. Najmocniej wyczuwalny jest aromat octowy, dziki, do tego mokre siano. Jest intensywny, specyficzny jak to w lambikach, zwiastujący orzeźwienie.
Gdyby lambiki kosztowały tyle co cydr, byłby to świetny napój na gorące dni w lecie. Niesamowicie orzeźwiające piwo, dość mocno nagazowane, przypominające w smaku niesłodzoną cytronetę z kwasku cytrynowego. Kwaśność na poziomie domowej roboty lemoniady, aczkolwiek ta kwaśność jest bardziej jak kwasek cytrynowy, aniżeli prawdziwy owoc. Do tego dochodzi posmak pomarańczy, który majaczy w tle. Piwo nad wyraz lekkie, niemalże wodniste, mimo 7% alkoholu. Znajdzie się tu nawet delikatna, muskająca gardło goryczka.
Oude Geuze Boon uważam za fantastyczny pomysł na prezent i świetną pozycję do sprawdzenia, jak smakuje lambic. Wiem, że Geuze Boon to nie jest najkwaśniejszy przedstawiciel tego gatunku, jednocześnie to piwo da się pić. Co więcej: pije je się ze smakiem.
Polecam tym, którzy nie boją się zaryzykować.
26 lis 2014 at 02:21
„Te klimaty mi nie odchodziły” ;)
26 lis 2014 at 02:36
Nie „odchodziły”, to nie miał wyjścia i sięgnął :P
26 lis 2014 at 10:58
Dzięki, poprawione ;)
26 lis 2014 at 14:27
polecam potrzymać to piwo kilka lat :d staje się jeszcze lepsze :) oude geuze wypiłem najwięcej z boona właśnie, niezłe, chociaż dla sourheadów to to nie jest :d
Z takich nie hardcorów to polecam oud beersel- oude geuze :D A hanssens- oude geuze jak i oude kriek- mistrzostwo dla mnie :D