O tym piwie dowiedziałem się stosunkowo dawno, jednak nasze drogi dotychczas nie chciały się przeciąć. Gdy tylko wchodziłem do sklepu z piwami i spoglądałem na półkę, zapominałem o moich dwóch postanowieniach: dorwać Podróże Kormorana i Orkiszowe z Czosnkiem (od czego odciąga mnie moją druga połówka). Pana podróżnika złapałem w końcu w Leclercu i bez wahania włożyłem do koszyka sklepowego. Najlepszego towarzystwa to on nie miał – kolejno „ścierka do podłogi” i „metaliczna smoła”. Podróż do domu przetrwał jednak dzielnie, a w lodówce zimno mu przez dwa dni nie było.
Piwo otworzyłem w trakcie spotkania ze znajomymi – po trochu dlatego, że chciałem przedstawić im ten styl piwny. Koniec końców nie smakowało im za bardzo i tylko Magda rozpłynęła się nad jego treścią. Stwierdziła, że to drugie najlepsze piwo, jakie w życiu piła – zaraz po Końcu Świata PINTY. Trochę mnie to przeraziło, bowiem nasz gust znacząco się różni…
W całym „projekcie” Podróży Kormorana nie do końca liczy się sam smak piwa, a raczej jego otoczka. Podróżnik wykreowany na potrzeby tej serii odwiedzać będzie kolejne miejsca i opowiadać nam przygody, by w końcu uraczyć nas informacją o odkrytym stylu piwnym. Na pierwszy ogień poszedł „Weizenbock„, czyli koźlak pszeniczny – intrygujące połączenie, po którym nie wiedziałem czego się spodziewać. Zapoznajcie się z historią:
DZIENNIK PODRÓŻNIKA, dzień 34.
„Jeszcze rano wydawało się, że jesienna podróż do Bawarii to nie był najlepszy pomysł. Z Ratyzbony pojechałem do Kelheim. Chciałem zobaczyć kanał łączący Men z Dunajem. Pogoda pod psem, ciągle wiatr i pada… Przemoczony do suchej nitki poszedłem coś zjeść. Po wejściu do Gasthausu prosiłem o posiłek i coś do picia. Ponieważ było dość wcześnie podano mi białą kiełbasę i szklankę piwa. Pomyślałem, że na taki ziąb herbata byłaby lepsza, aż nagle poczułem unoszący się ciepły aromat wędzonych śliwek i rodzynek. To piwo pachniało tak pięknie. Spróbowałem… było pyszne! Kelner powiedział, że to warzony w tym mieście weizenbock. To piwo łączyło w sobie to co najlepsze w pszenicach i wyjątkowego w koźlakach: owocowość, karmelowość, treściwość i czapę piany. Mimo mokrych ubrań poczułem też przyjemne ciepło. Ten jesienny dzień wydawał się stracony, jednak weizenbock zrekompensował wszystko. Jutro jadę do… (o tym przy następnym piwie).”
Piwo nalało się bez zapowiadanej „czapy” i było dość mętne, ciemnobrązowe. Zdjęcia, które zrobiłem wieczorem są brzydkie, ale dają jakieś pojęcie o tym, jak po nalaniu piwo się prezentowało. Etykieta to mistrzostwo świata. Wszem i wobec ogłaszam, że przebija AleBrowar, PINTĘ czy Brew Doga. Niebłyszczący papier, mnóstwo przypisów, informacji, główny napis jest „wypukły”, piękny kapsel. Podziwiać wykonanie można bez końca. Aż żal wyrzucać butelkę.
Smak nieco mnie jednak rozczarował. Nie znalazłem w nim owocowości, gdzie te rodzynki i śliwki? Zamiast tego mamy drożdże i banany. Zapachniało porządnym ciałem znanym z piw pszenicznych, zabrakło jednak goździków…
O rany! Jakie to piwo było ciężkie! Jeśli mieliście przyjemność pić Koniec Świata od PINTY, to najbliżej Podróżom Kormorana właśnie do sahti. Piwo jest ciężkie, gęste, oleiste. W smaku dominują banany, gdzieś w tle czai się delikatny karmel. Czy tak miało być? Tego nie wiem. Piwo przypomina mi – jak już wspomniałem – sahti od PINTY skrzyżowane z Paulanerem Dunkel.
Niemniej jednak gorąco polecam spróbowanie Podróży Kormorana i wyrobienie sobie własnego zdania na temat tego stylu. Sam chętnie sięgnę po nie raz jeszcze, choćby po to by sprawdzić, czy moje odczucia się nie zmienią. A buteleczkę kolejnym razem zachowam.
25 lut 2013 at 10:03
Przed oceną piwa reprezentującego styl, którego nie znasz warto zapoznać się z wytycznymi dotyczącymi danego stylu np. BJCP lub PSPD. Będziesz wiedział, czego możesz się spodziewać. Blog jest miejscem na Twoją subiektywną opinię, ale warto ją czasem odnieść do ram, które dany styl reprezentuje. Każdy ma inny gust i to, że piwo w danym stylu Tobie akurat nie podchodzi, nie znaczy od razu, że jest złe. Koźlak pszeniczny akurat mniej więcej tak powinien smakować i pod tym kątem Kormoran zrobił bardzo dobre piwo.
A zdanie, że w projekcie nie do końca liczy się smak piwa tylko opakowanie, to duży policzek dla browaru, który jako pierwszy większy polski browar przyłączył się do piwnej rewolucji, specjalnie na potrzeby projektu wprowadził górną fermentację właśnie w Weizenbocku, nie boi się ryzyka i ożywia nieco skostniały rynek polskich browarów regionalnych, które w większości, poza dodaniem aromatu do jasnego piwa, nie mają na siebie kompletnie żadnego pomysłu.