Grodziskie niejedno ma imię. Blisko dwa lata temu pisałem o tym, że nasz rodzimy styl piwny to rzecz właściwie zapomniana. Trafić na Grodziskie w sklepie to jak zdrapać stówę w zdrapce. Zdarza się, chociaż o wiele częściej dorwiecie całkiem smaczne warianty APA/White IPA. Kilka polskich browarów rzemieślniczych warzy „wodę po parówkach” (m.in. Trzech Kumpli). Cieszy więc każda dostępna wariacja. W tym miesiącu, na półki sklepów specjalistycznych trafiło Grodziskie receptury Jacka „Staśka” Stachowskiego, wyłonione w Grodziskim Konkursie Piw Domowych 2019. Warto po nie sięgnąć?
Recenzja Hoppy Grodzisk
Limitowane Grodziskie chmielone Citrą i Amarillo
Pierwsza kwestia, która wyraźnie odróżnia je od „podstawki” to stonowana wędzonka. Pierwsze akordy to rześkość, mineralność i akcent cytrynowo-agrestowy. Typowego dymu czy szynkowej wędzonki nie ma tutaj wcale, bardziej wchodzi to w rejony oscypka. Aromat uznaję za dość oszczędny i takie to piwo ma być. To nie IPA, które wali chmielem po nosie.
Na Facebooku możecie przeczytać opinię samego autora receptury o wersji z dużego browaru. To bardzo przyjemne uczucie, kiedy do sprzedaży trafia piwo Twojego pomysłu czy receptury. Aż mi się przypomniało „Lekkie Pod Wpływem”…
Po pierwszym łyku, przez zwoje przeszła mi myśl, że nie odróżniłbym go od klasycznego Grodziskiego. Pół butelki później zmieniłem zdanie, a po godzinie odpaliłem drugą butlę, aby ugruntować twierdzenie. Z racji parametrów i stonowanego charakteru trunku, pewne różnice to według mnie niuanse.
Zacznijmy od wysycenia, niższego od podstawki. Klasyczne Grodziskie potrafi wylecieć z butelki, a jego przelewanie do szkła bywa problematyczne. Tutaj nie ma tego problemu, aczkolwiek nadal buzuje w ustach. Goryczka mocniej zaznaczona, pozostaje dłużej w gardle i jej charakter przeszedł z ziołowego w albedowo-ziołowy. Na początku trudno ją uchwycić i powiedzieć, jak się manifestuje. Kilka łyków później już wiadomo, że maczały w niej lupulinę amerykańskie chmiele.
Poza goryczką piwo stoi jasnymi słodami i wtrąceniami cytrynowo-agrestowymi. W tle przebiega delikatna mineralność, kojarząca mi się z rieslingami. Posmak dymny w tle; pierwszy plan to mieszanka jasnych słodów, cytrynki, agrestu i nutki mineralnej.
O wiele mniej dymne, o wiele mniej wędzone, za to nieco cytrusowe. Trochę też mineralne, z goryczką bardziej w typie IPA. Po opinii autora wnioskuję, że piwo się udało i takie miało być. Bardzo przyjemne Grodziskie, świetnie orzeźwia. Szkoda, że nie trafiło na półki sklepowe w okresie wakacyjnym.
Zdecydowanie warto zbadać tę wersję. Ja dzisiaj dokupię kilka butelek.
Polecam i przypominam = pijmy Grodziskie!
18 lut 2021 at 12:26
Grodziskie w stylu grodziskie jest prawie nie do kupienia. Z czego wynika, że zamiast swojego, wydawałoby się, flagowego produktu wytwarza inne style?