Już ubiegłoroczna edycja Grand Championa przeszła nieco bez echa. Kilkanaście osób dorwało butelki w TESCO jeszcze przed premierą. Wszyscy jednak ładnie czekali na godzinę 18:00, 6 grudnia, aby podzielić się wrażeniami. Nawet ja, mając gotowy wpis i publikując go z Warszawy. Nie było jednak widać podniecenia, nie było napięcia, nie zbudowano Championowi praktycznie żadnej otoczki. Zaś wydarzenia z tego roku utwierdziły wiele osób w przekonaniu, że GCh umiera powolną śmiercią naturalną.
Ostatnio komentowane