Urodziny nie muszą oznaczać grubej imprezy, tańców na stole, dziwek, koksu i zapiekanek. Nie muszą zwiastować zgona w nocnym teleporterze linii N, pobudki na Wyspie Sobieszewskiej i rozpaczliwego, pijackiego marszu w kierunku domu na gdańskich Stogach. Pomyślałem, że imprezy już mi się trochę przejadły. Od lutego nie miałem kaca i zamierzam tak wytrzymać do lata. Co  będzie ciężkie, z uwagi na kilka imprez piwnych. Niektórym może się to nie mieścić w głowie. Bloger piwny, chleje pewnie po multitapach, a budzi się bez przynajmniej kapcia w mordzie. Zbliżają się moje urodziny. Świętujmy je więc razem!
Czytaj całość