Tymi słowami „przywitano się” ze mną podczas jednego z wrocławskich festiwali związanych ze slow foodem. Choć nie usłyszałem ich po raz pierwszy, wwierciły mi się w głowę i rezonowały przez kilka tygodni. Nie mam typowego „piwnego brzuszka”, choć do wieku uznawanego za przełomowy coraz bliżej. Notabene dziś mam 29. urodziny i właściwie im bliżej trzydziestki, tym lepiej się prezentuję. Patrząc po osobach nieco starszych ode mnie — jestem aberracją. Uważam, że wyglądam całkiem nieźle, choć przecież pijam piwo. Nie ma wstydu nawet wtedy, gdy kolejna koszulka skurczyła mi się w praniu. I nie muszę tak tłumaczyć faktu, że opina mi ona brzuch, i że wcale nie wleciałem w agresywną świńską masę po weekendzie. Jakie mam na to sposoby? Już dawno chciałem Wam o nich opowiedzieć.
Ostatnio komentowane