Ostatnio wszystko mi się tak ładnie układa w listy, że grzechem będzie nie skorzystać z nadarzającej się okazji i uszczypnąć społeczeństwo w tyłek. Ot tak, dla hecy. Przecież zdaję sobie doskonale sprawę, że nie macie kijów w tyłkach, zaś wyraz „autoironia” nie jest Wam obcy. Zbliżają się Święta, czas radości (albo wkurzenia), obżarstwa i – wbrew tradycji – zalewania śledzika. Nie tylko tego na półmiskach, którego własnoręcznie babcia najdroższa złowiła, wypatroszyła i przyrządziła. Dlaczegóż by nie pośmiać się z nas samych, skoro nadarza się okazja do poluzowania kilku śrub? Spocznij.

Czytaj całość