Nigdy nie zapomnę sytuacji, kiedy wydawało mi się, że mam zawał. Prowadziłem pożyczonego Peugeota 206 CC. Byłem sam. Głęboki lockdown, wracałem z apteki. W okolicach mostka zaczęło mnie boleć tak, że myślałem, że stanę na awaryjnych na środku skrzyżowania, wytoczę się z auta, zwymiotuję, po czym zemdleję. To był moment przełomowy, bo o ile bóle żołądka — większe lub mniejsze — mi się zdarzały, o tyle wtedy doprowadziłem do realnego zagrożenia w ruchu. Wróciłem do domu, zapisałem się na odkładaną miesiącami gastroskopię. Z perspektywy czasu — po kilku latach — jedyne słowa, które przychodzą mi do głowy, aby opisać swoją głupotę, to te niecenzuralne.
Ostatnio komentowane