W powszechnej świadomości zakorzeniły się dwa stereotypy mężczyzny chodzącego na siłownię. Jednym z nich jest przygarbiony pracownik IT niższego szczebla, który raz na tydzień wjeżdża po ruchomych schodach do pakerni w centrum handlowym. Jego trening kończy się na dwóch maszynach, trzech stanach przedzawałowych i czterech wypitych Colach po wysiłku, w KFC na parterze. Drugi stereotyp to bezmózgi kark, który kiedyś pomylił imprezownię z biblioteką osiedlową i tak się wystraszył, że przeprowadził się dwie dzielnice dalej. Nic więc dziwnego, że wiele osób uważa wysiłek fizyczny za bezsens. Ma ku temu kilka powodów.

Czytaj całość