W powszechnej świadomości zakorzeniły się dwa stereotypy mężczyzny chodzącego na siłownię. Jednym z nich jest przygarbiony pracownik IT niższego szczebla, który raz na tydzień wjeżdża po ruchomych schodach do pakerni w centrum handlowym. Jego trening kończy się na dwóch maszynach, trzech stanach przedzawałowych i czterech wypitych Colach po wysiłku, w KFC na parterze. Drugi stereotyp to bezmózgi kark, który kiedyś pomylił imprezownię z biblioteką osiedlową i tak się wystraszył, że przeprowadził się dwie dzielnice dalej. Nic więc dziwnego, że wiele osób uważa wysiłek fizyczny za bezsens. Ma ku temu kilka powodów.
Powód pierwszy – organizacja
Po co masz się męczyć z pakowaniem torby sportowej, dojazdem do siłowni, przebieraniem się, rozgrzewką, treningiem, prysznicem i znów dojazdem do domu? Za dużo czasu człowiek poświęci. Trzeba uprać potem gacie, czasem koszulkę, skasować bilet i jeszcze się zmęczysz, a dodatkowo za to zapłacisz. Totalny idiotyzm. Nie lepiej aby żona podała Ci piwerko z lodówy i włączyła najnowszy odcinek „Ranczo”? Pośmieje się człowiek, zimnego piwka napije, może żonę na lodzika namówi? Hę? A tak to się tylko spoci…
Powód drugi – dobry wygląd
Po co dobrze wyglądać? I tak chodzisz w za dużej koszulce z napisem „Piwo to moje paliwo„. Czarny w wyszczupla, a w domu nosisz luźne dresy. Do plaży masz 2 kilometry, więc od kilku lat się tam wybierasz, ale lato tak szybko zlatuje, że Panie, nim się Pan obejrzy to jesień, zaraz zima. Jesteśmy w Polsce. Tu lepiej się nie wybijać ani inteligencją, ani wyglądem, bo jeszcze w ryj dadzą i do skarbówki zgłoszą. Zresztą wyznajesz japońskie przysłowie: „Gwóźdź, który wystaje będzie wbity w ścianę„. Niech sobie lapsy dobrze wyglądają, ty masz piwerko i czasem rozwiążesz kilka krzyżówek ze starą. Liczy się wnętrze. Twoje mieści pięć schabowych z kapustką i dwa Żuberki.
Powód trzeci – tężyzna fizyczna
Muskularnym ludziom trudniej uciekać, a idzie wojna z Ruskimi! Że jesteś gruby? To specjalnie! Łatwiej się wtopić w otoczenie. Nurkiem zostaniesz albo kucharzem, bo jeść przecież lubisz.
Powód czwarty – czysta siła
I tak nikomu nie dasz w pysk, bo jako muskularny człowiek będziesz za wolny. Zbudowana siła nijak Ci się nie przyda w walce, a zapewne – jako kark z wypranym kreatyną mózgiem – będziesz tylko szukał zwady i obrywał. Nie lepiej zaprosić kumpli i postawić flaszeczkę? Tylko Józek jak się napije, to czasem mu odwala. Ale nie trzeba od razu bić, wystarczy zamknąć w szafie na godzinę i mu przechodzi.
Powód piąty – klimat siłowni
Siłownia ogłupia. Już od samego patrzenia na tych wszystkich ludzi robi się niedobrze, a jak jeszcze się spocą, to idzie się zrzygać. I o czym oni gadają! Te wszystkie testosterony, dawkowanie keratyny (ćpuny!), białka, jakieś AAKG. Dokoła sami durni ludzie, którzy peplają ciągle o dietach, treningach interwałowych i splicie. W dodatku sami alkoholicy. Ostatnio jakiś kolo zwierzał się drugiemu, że od pół roku robi martwy ciąg! Jebaniec! Ty wysiadasz po dwóch tygodniach z Heńkiem!
Powód piąty – dieta
Nic nie przebije schabowego w niedzielę i basta! Jak Halina ugotuje krupniczek, albo zrobi gołąbki czy pierożki. Panie! Palce lizać! Chodzenie na siłownię wymusza jedzenie tych wszystkich kurczaków, wołowiny i – a fe! – ryb. Nie znosisz ryb. Makaron, ryż, kuskus. Bataty! Przynajmniej możesz zjeść sobie karkóweczkę i ziemniaczki z masełkiem i koperkiem. A ja, frajer, ćwiczę i żrę ciągle kurczaka z ryżem i brokułami :(
W ogóle po siłowni się dużo je, a musisz mieć przecież miejsce na dwa desery, jak nie trzy. Była promocja w Carrefourze, to kupiłeś sobie deserów na zapas. 20. W butelce. Po co Ci wiedza co i jak jeść? Nie wystarczy Ci, że masz co do garnka włożyć? Bez sensu się zadręczać jakimiś makroskładnikami – to niedorzeczne! Po co Ci to wiedzieć?
Chłopie, skupmy się na robocie, bo mi tu spawy krzywo wyszły!
Powód szósty – przydatna wiedza
Jaka tam ona przydatna?! Ważne, abyś wiedział, kiedy ten skurwysyn Hitler Polskę napadł i kiedy strajki na Stoczni organizowaliście! I starej urodziny. W czerwcu jakoś. Albo lipcu.
Biologia? Chemia? Biomechanika? Staje mi? No to czym się więcej martwić? Jak będzie problem to mam takie niebieskie pastylki (tylko Halinie nie mów!). Żadna wiedza nie jest mi potrzebna, wystarczy trochę forsy. He he.
Powód szósty – dobre samopoczucie
Najlepiej się czujesz 10-tego, jak kapusta na konto wpada. Najgorzej czujesz się więc 11 i czasem – jak Józkowi też wpadnie i weekend jest – 12. Po co się czuć ciągle tak dobrze? Tu jest Polska, smutny kraj, zobacz, smutny koniec zimy! Masz chodzić z bananem na mordzie po ulicy? Co sąsiedzi pomyślą? Że ciepły jesteś? Ciesz się, że jeść masz co, spać masz gdzie, czasem się napijesz, dziewczynę ładną zagadasz na pasach. Proste rzeczy cieszą najbardziej. A nie jakieś tam głupie siłownie!
Powód siódmy – testosteron
W polu z dziadkiem Jurkiem robiłeś za młodego, a panny na Ciebie leciały, jak polskie modelki na szejków w Dubaju. Wystarczyło się ziemią umorusać, dobrze spocić i papierosa zapalić. To jest testosteron! W razie czego masz pastylki.
Powód ósmy – docenianie piękna ciała
Mówi Ci jakiś cieplak, że zaczął doceniać piękno ciała i nie wstydzi się tego, jak wygląda! Ty też się nie wstydzisz. Tylko od patrzenia na muskularnych facetów robi Ci się nieprzyjemnie. A dziewczyny? Dziewczyny to mogą mieć fajne cycki i dupę. A reszta? Potwór nie potwór, co nie? ;)
Powód dziewiąty – czas na przemyślenia
Na siłowni będziesz miał za dużo czasu na przemyślenia. O czym masz niby myśleć? Pracę masz, dom masz, 2 koła na rękę zarabiasz. Zakupy zrobiłeś, kibel Halina umyła, obiad czeka. Straszny bezsens. Człowieka tylko głowa rozboli. Myśleniem to niech się myśliciele zajmą i Ci, co mają za mało do roboty. Ty myśleć nie musisz, a jak chcesz, to sobie włączysz Familiadę na dwójce na chwilę. Albo Telexepress, ale nie cały, bo co za dużo to nie zdrowo!
Powód dziesiąty – siła w codziennych sytuacjach
Noszenie worków z cementem, wiader z farbą, wnoszenie roweru na plecach pod stromą górę, przestawianie mebli, przenoszenie maszyny do szycia czy podnoszenie bardzo ciężkiego przedmiotu z ziemi – to nigdy Ci się nie przydarzy, więc nabyta siła jest bezsensowna i ograniczona do siłowni. Roweru nie masz, pokój remontowali jakiś czas temu, Halina sama se maszynę przeniesie (i poda piwo!). Na zakupy nie chodzisz, bo to pedalskie i gubisz się między półkami. No więc po co to wszystko?
No właśnie.
Po co?
Lepiej pierdyknąć się na kanapie, otworzyć piwko i poprzerzucać kanały. Człowiek się nie zmęczy, nie spoci, a przyjemnie czas spędzi.
14 mar 2015 at 08:04
O Boże, tak kiepskiego tekstu nie czytałem już dawno. Chyba trafił tu przez pomyłkę, albo w ramach jakiegoś badania.
14 mar 2015 at 12:21
może po prostu nie trafia do Ciebie? Pomyślałeś o tym?
14 mar 2015 at 13:14
Świetny tekst, jak to zwykle u Ciebie! Az przeczytałem starej dla beki :P
14 mar 2015 at 14:37
Dzięki! :)
16 mar 2015 at 11:01
Ale może podajmy kilka powodów na poważnie :) Takie moje przemyślenia.
1. Cena. Niektóre siłownie po prostu przeginają. Dla mnie absolutnym limitem za miesięczny karnet jest 100 zł i żeby w cene był wliczony lodzik od personalnej trenerki z dużym cycem to nie mam zamiaru płacić po 200 zł i więcej miesięcznie. Ani zawierać umowy z góry na rok. Na szczęście jest jeszcze kilka tańszych miejsc.
2. Lans. Ja na siłownie idę się zmęczyć i spocić a nie paradować w najnowszej kolekcji Nike’a i klepać esemeski z nieodłącznego iphona 6 zajmując tylko sprzęt i zużywając powietrze.
3. „Cardio króliczki” – wylansowane (patrz wyżej) panienki w pełnym makijażu, które okupują bieżnie przez godzinę idąc w spacerowym tempie i uśmiechając się do trenerów. Biegnij leniwa buło!!
4. Koksy. Tak, niestety ale nadaj tacy napakowani, wydziarani panowie bez karku pojawiają sie na siłowniach. Wydaje im się, że lokal należny do nich, a na wszystkich mniejszych niż oni rzucają pogardliwe spojrzenia. Zdarzają się nawet zaczepki.
5. Tłumy sezonowiczów od stycznia do maja. Bo nowy rok, bo po świętach spalić, bo sie wakacje zbliżają. Dobrze, fajnie że ludzie chcą o siebie dbać ale do większości nie dociera że jest to proces długotrwały, złożony i nie da się „dopakować na plaże w trzy tygodnie” (autentyk!).
6. Ja tam zawsze chętnie porozmawiam na temat techniki, formy, nowych pomysłów na ćwiczenia ale kuźwa nie POUCZAJ mnie tylko dlatego, że przeczytałeś dwa ostatnie numery KiF chociaż nadal wyglądasz jak szmata. Uwielbiam takich gości :)
7. Curling in the squat rack (se wygooglujcie). Za to mam ochotę przywalić w łeb. Gryfem. Olimpijskim.
8. Wiadomo, że wszystkiego we własnym zakresie sie zrobić nie da ale powiem szczerze, że czasem nie mam ochoty iść na siłke. Dwa krzesła, drążek, para hantli i w domu też można się dobrze skatować :)
16 mar 2015 at 13:13
1. Ja na szczęście mam tani karnet i saunę ;)
2. Chyba trafiłem na odpowiednie miejsce. Zero lanserów, wszyscy cisną ;)
3. Zdarza się, ale mi to zwisa. Niech robią co chcą ;)
4. U mnie są koksy, ale niewielu i raczej mili goście.
5. Sezonowiczów widuję, ale to ich sprawa.
6. Jestem za. Dyskusja – tak. Pouczanie – jak ktoś chce słuchać i sam spyta. Zdarzało mi się podejść i coś powiedzieć jakiemuś chudzielcowi, no ale jak ktoś wali martwy z kocim grzbietem to aż mnie boli :)
7. :D :D :D
8. Wszystko można zrobić przy odrobinie wiedzy, inwencji i chęci. Ja też zaczynałem w domu, aby się wdrożyć.
Powodzenia w treningach! ;)
16 mar 2015 at 15:26
ad.6 – Fakt, też czasem zdarzało mi sie powiedzieć jakiemuś świeżakowi co i jak, gdy widziałem że jest na prostej drodze do miejscowości Urazowo, gmina Kontuzja ;-)
Inna sprawa, że w mojej okolicy mam do wyboru dwie siłownie: osiedlową mordownie z dresami (tanio, mało sprzętu cardio) i wylansowany klub fitness z najnowszymi modelami beemek na parkingu (lasn, drogo, od groma narodu). Więc wybór kurde taki sobie. Czekam na całodobowe cityfit :)
3 maj 2016 at 10:33
Trafiłam tutaj przypadkiem, ale takiego czegoś nie czytalam od dawna. Przyznaje, usmialam się czytając to ??
5 paź 2016 at 13:36
super motywacja od jutra zaczynam cwiczenia!! bede pisac o postepach, pozdro5
8 lut 2017 at 19:25
Świetny tekst. Tak mnie wciągnął że komentarze też przeczytałem :-) Życzę wytrwałości i mam nadzieję że znajdę kogoś z kim będę mógł potrenować – mam słabą silną wolę ale walczę ze swoimi słabościami ;-) pompki w domu to zdecydowanie za mało. Pozdrawiam
8 lut 2017 at 19:26
Hanys odpadł :-)
2 sie 2017 at 09:12
Dobre nieraz dowcipne ,lecz przypomina bezsensowną dyskusje akademicką
26 lut 2018 at 11:27
Dwa raz argument nr 6. Może tak zamiast się nabijać to zwróciłoby się na to uwagę
26 kwi 2018 at 16:10
argument 5 też się powielił…a z tym lodzikiem przy M jak Masakra to fajny pomysł ;)
7 sty 2019 at 09:31
Świetny tekst, uśmiałem się :D a sezonowców to się dopiero teraz zacznie cała fala :D
8 gru 2022 at 04:23
Wiem że ten wpis jest dla śmiechu, ale mnie te wszystkie argumenty w pełni przekonują by nie chodzić na siłownię. Powtarzano mi że po miesiącu wchodzi w nawyk i wtedy chodzi się z przyjemnością. Raz wytrzymałem 4 miesiące i za każdym razem kląłem pod nosem że muszę się tak męczyć. I w końcu uznałem że w cholere. Dla ewentualnego ruchu zdecydowanie wolę rower, a dla przyjemności zdecydowanie wolę kebaba od wypocin w mordowni.
Tak czy siak łapka w górę za prowadzenie bloga