Kiedy po raz pierwszy zamówiłem dobrą kawę, nastawiłem się na odebranie jej przynajmniej trzema zmysłami: smakiem, powonieniem i wzrokiem. Pierwszy szok przeżyłem przy oczekiwaniu na zamówienie. 15 minut. Kawa z ekspresu to raptem 2, w Maku też czeka się nie więcej niż 5. A tutaj 15 jak nie więcej. Drugi szok to barwa. Przywykłem do czerni niczym w robotniczej „stójce”. Przecież mówi się, że kawa ma być czarna jak noc (i gorzka jak życie, choć zdarza się wersja „słodka jak życie” dla optymistów).

Czytaj całość