Dzięki tej jednej sztuczce lepiej wyczujesz smaki i aromaty w piwie

Kiedy po raz pierwszy zamówiłem dobrą kawę, nastawiłem się na odebranie jej przynajmniej trzema zmysłami: smakiem, powonieniem i wzrokiem. Pierwszy szok przeżyłem przy oczekiwaniu na zamówienie. 15 minut. Kawa z ekspresu to raptem 2, w Maku też czeka się nie więcej niż 5. A tutaj 15 jak nie więcej. Drugi szok to barwa. Przywykłem do czerni niczym w robotniczej „stójce”. Przecież mówi się, że kawa ma być czarna jak noc (i gorzka jak życie, choć zdarza się wersja „słodka jak życie” dla optymistów).

Dostałem cienką, jasną lurę.

Siedziałem w ekskluzywnej hipstersko-nowoczesno-olschoolowej kawiarni. Jestem słaby w nazewnictwie takich klimatów, ale sami rozumiecie — żarówki z żarnikami, każdy fotel i krzesło inne, niewygodne to jak diabli, stół dziwaczny i stare książki w kącie. Jeżeli myśleliście, że multitapy potrafią być dziwne, to nie widzieliście wszystkiego. Mało przytulnie, choć mimo wszystko inaczej. Jakoś łechtało to moje zwoje mózgowe do tego stopnia, że przecież tutaj wstąpiłem.

Patrzyłem na tę cienką lurę i postanowiłem pobawić się w sensorykę. A wiedziałem już, że sensoryka kawy jest prawodpodobnie bardziej skomplikowana od sensoryki piwnej (a pewnie mniej od sensoryki wódki — to jest dopiero kosmos).

Wącham.

Nic.

Wącham jak opętany.

Echo owoców. Nic więcej. Zaczynam się wewnętrznie wkurwiać, że zamawiam kawę w cenie równowartości stugramowej paczuszki i dostaję wodę z kałuży. Zresztą w smaku nie było o wiele lepiej. Kwaskowa, lekko owocowa, jak trzecie zaparzenie jakiejś Mokki czy innego tałatajstwa z Lewiatana.

Wtedy też zniechęciłem się odkrywania świata kawy. Podobnie, jak zniechęca się osoba, która chce wejść w świat piwa, a otrzymuje triple oatmeal bourbon barrel aged stouta, albo imperial IPA z wodorostami, chałwą, trawą żubrową i azbestem. To się nie ma prawa udać. Trochę jak z pierwszym sushi. Do tego trzeba przywyknąć i pokochać albo rzucić w kąt jak brudne majtki w akademiku.

Zacząłem się wtedy zastanawiać, o co z tą nowoczesną kawą chodzi. Dlaczego inni tak się nią podniecają, a ja — mając już trochę do czynienia z piwem — nie mogę się nią zachwycić. Bo musicie wiedzieć, że były kolejne razy, ale już nie w tamtym miejscu. I nadal niewiele. Nadal bez obiecanych aromatów i smaków, choć rozumiałem, że to kilka poziomów wyżej niż sypana Mk Cafe.

Wbrew pozorom odkrywanie świata kawy i odkrywanie świata piwa mają ze sobą wiele wspólnego. Jest jedna rzecz, którą można zrobić, aby lepiej te światy zrozumieć. Aby poczuć w piwie to, o czym mówi Twój dziwaczny kolega z brodą do klaty. Aby poczuć w nim (nie w koledze) morele, pieprzne fenole, wanilinę, diacetyl, kukurydzę i nuty dzikie, stajenne, łącznie z końską derką vel funky.

Gotowy?

Musisz próbować więcej

Pić więcej dobrego piwa. Chwytać po wszystko, co wejdzie Ci w zasięg wzroku. Sprawdzić każdy styl, każdą wariację, porównywać odczucia z innymi. Zapisać się na panel degustacyjny, dyskutować przy barze, wybrać się na festiwal piwny, przeglądać Ratebeera i Unttapd. Chłonąć wiedzę, szukać deskryptorów pewnych aromatów, trafiać na piwa wadliwe, niepijalne, śmierdzące, wykręcające gębę w grymasie, ale też urzekające, inne i takie, które po prostu ekscytują, bo piana wygląda jak w cappuccino i trzyma się dwie godziny.

Piwa kraftowe — Bartoszylas

Często widzę zdziwienie na twarzy współpijących, kiedy mówię im o jakimś smaku. Kiedy nikt nie potrafi wychwycić oczywistego dla mnie aromatu. Rozumiem wtedy, że potrzebny jest trening. Wielokrotnie pytano mnie: jakim cudem to wyczuwasz? Sam siebie pytam: jakim cudem ktoś wyodrębnia ananasa, mango, marakuję i liczi? A jednak są tacy magicy.

Wracając do mnie — to proste. Mam styczność z wieloma piwami. Po pewnym czasie zaczynasz wychwytywać po jednej nucie. Po jednym zapachu. Aż w końcu twój mózg zna ich tyle, że wyodrębnia po jednym z całej gamy. To jak wyciąganie zapałek z pudełka jedna za drugą i układanie ich na stosie.

Chcesz lepiej zrozumieć ten świat? Nie zniechęcaj się.

Kupuj, próbuj, porównuj. To banał, ale trening czyni mistrza i nie inaczej jest w kwestii piwa.

Zamiast się zniechęcać, wyskocz dziś po jedno piwo, o którym ostatnio czytałeś. Usiądź w spokoju i spróbuj pobawić się w sensoryka. Poczuj się jak ja, z tą lurowatą kawą.

Panel degustacyjny w Pubie Spóldzielczym

Być może nic tam nie wyczujesz. Być może wszystko zleje się w jedno. Zapewne będzie smakować, choć frustracja przysłoni Ci nieco przyjemność z picia. Nie przejmuj się tym. Złap na początek dwa aromaty i ciesz się nimi.

A potem kolejne, kolejne i kolejne…

7 Komentarzy

  1. A ja od siebie dodam, że najlepszą metodą na nauczenie się aromatów poszczególnych chmieli jest domowe piwowarstwo :).

  2. Może po prostu trafiłeś na knajpę z kiepską kawą albo na barmana który nie potrafił obsługiwać ekspresu?

  3. Mateusz Piotrowski

    2 paź 2017 at 18:42

    Rozumiem, że można nie lubić za bardzo kawy, ale ktoś z doświadczeniem w degustacji powinien być w stanie wyczuć ciekawe nuty smakowe. Próbowałeś aeropressów, frenchpressów, espresso na kawach speciality palonych 3-28 dni temu? Stosowałeś odpowiednią techniką jak w cuppingu?
    Moim zdaniem również sensoryka kawowa jest trudniejsza, co więcej dużo trudniej się do kawy przyzwyczaić. Osobiście zmuszałem się przez jakieś 4-5 wizyt w kawiarniach, a każda to 3-5 kaw. Potem oprócz cierpienia była też przyjemność.

    • Stąd napisałem, że kawa jest trudniejsza. Był chemex, drip, aeropress (mam w biurze). No ja tego nie kumam, nie ogarniam, ale wiem kiedy kawa jest lepsza, a kiedy gorsza. Chyba intuicyjnie.

  4. Odczuwanie smaków jest raczej cechą wrodzoną. Można (i powinno się) jednak trochę to też wyćwiczyć zarówno w przypadku piwa, jak i kawy.

  5. ej, ale od MKCafe to się odczep ;p a tak poważnie to sam robiłem podejścia do 3 różnych kaw speciality, świeżych i z dość dobrymi opiniami, parzonymi na 3 różne metody i ni groma jakoś nie odkrywam tej magi. Kawę ogólnie uwielbiam ale nie widzę przepaści pomiędzy zwykła (mkcafe) z ekspresu ciśnieniowego a jakąś speciality – 4 razy droższą z przelewu, frenchpressa czy kafeterki. Czuje jakieś owoce – cytrusy (zazwyczaj coś w rodzaju cytryny zalanej wrzątkiem), a tak to więcej przyjemnych aromatów prezentuje dla mnie kawa przed zaparzeniem – w ziarnach lub zmielona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *