Na początku roku pisałem: „jeżeli miałbym wieścić jakąkolwiek modę na rok 2017 w Polsce — naturalnie modę zza wielkiej wody — to modne staną się właśnie mętne Vermonty„. Spory procent polskich browarów zdecydował się uwarzyć w tym roku NE IPA. Vermontów w sklepach coraz więcej, więc moje przewidywania się sprawdziły. W tym pojedynku udział wzięło 9 piw, choć w trakcie testowania kolejnych, na półki sklepowe trafiły jeszcze co najmniej 3 pozycje. Wierzę, że 9 piw to odpowiednia liczba, aby mieć rozeznanie wśród polskich przedstawicieli stylu.
Nim przejdziesz do dalszej części testu, zapoznaj się z pierwszą odsłoną degustacji New England IPA. To było w lutym, kawał czasu temu, więc wiele mogło się pozmieniać :)
Szybkie przypomnienie — cechy dobrego NE IPA
- duże zmętnienie, piwo raczej wytrawne i bardzo soczyste (juciness)
- estry wzbogacające aromaty pochodzące od chmielu (dodatkowe aromaty owocowe)
- gładkość, pełnia i krągłość (mouthfeel)
- goryczka wycofana, balans przesunięty w kierunku owocowości i słodowości
- maksymalna świeżość, nacisk na wygląd i prezencję piwa
Jak oceniałem?
Najważniejszymi wyznacznikami w ocenie piwa były dla mnie:
- nagromadzenie i świeżość aromatów owocowych (soczystość),
- pełnia i krągłość piwa (soczkowość),
- brak smaku granulatu w ustach,
- odpowiedni balans pomiędzy goryczką a słodowością
Mniej ważne wyznaczniki w ocenie piwa:
- zmętnienie,
- estry uzupełniające profil aromatyczny
Piwa oceniłem dwoma skalami. Pierwsza z nich to ocena ogólna piwa, bez wgłębiania się w styl NE IPA. W skrócie: czy piwo w oderwaniu od stylu jest smaczne.
Drugą skalę nazwałem „juciness”, czyli „soczystość i gładkość” piwa. To składowa świeżości smaku, nagromadzenia aromatów owocowych, „soczkowatości” trunku i jego konsystencji. Odnosi się bezpośrednio do założeń stylu.
À propos — przepraszam za jakość zdjęć, ale mój Redmi 3S nie radzi sobie w niektórych warunkach, a takie panowały na przykład na Brackiej Jesieni 2017, gdzie obskoczyłem kilka stoisk ;)
1#1 Vermont IPA (Alternatywa)
Piwo bardzo owocowe w aromacie. Czuć słodkie dojrzałe owoce tropikalne. W smaku jak soczek, prawie bez goryczki. Na pierwszy plan wybija się mango, za nim inne tropikalne klimaty.
W aromacie, po ogrzaniu, wychodzą fenole typowe dla piw pszenicznych. 1#1 jest bardzo soczyste, ale przez brak goryczki jednocześnie nieziemsko mulące i męczące. Końcówkę kieliszka właściwie męczyłem na siłę. Gdyby podbić goryczkę i zniwelować fenole, byłoby bardzo dobrze!
Moja ocena: 6/10
Ocena juciness: 9/10
~ Problemy z tym Vermontem: Za niska goryczka, przez co piwo szybko zaczyna męczyć i mulić.
Welcome to Vermont IPA (Doctor Brew)
Od razu zaznaczę, że przy tym piwie po raz pierwszy poczułem się przez Tomka Kopyrę zrobiony w chuja. Nie będę owijał w bawełnę — oszukano mnie. Wystarczyło powiedzieć, że nie wyszedł Vermont, a bardzo dobre AIPA…
W aromacie i smaku piwo raczej jednowymiarowe. Owoce, owoce, owoce. Do tego dość mocarna goryczka, w której objawiają się dodatkowo nutki ziołowe. Przyjemne, pijalne, smaczne, absolutnie bez wad. Ale to nie jest NE IPA, not even close. Nawet barwa taka „nievermontowa”.
Bardzo dobre AIPA, ale nie dajcie sobie wmówić, że tak ma wyglądać i smakować ten styl w wersji „New England”.
Moja ocena: 8/10
Ocena juciness: 0/10
~ Problemy z tym Vermontem: Tomek, oszukałeś nas wszystkich…
Chill Kanapa (Widawa)
Piwo mocno zajeżdżało mi mieszanką brzeczki i wsypanego do niej dopiero co granulatu. Skojarzenie było takie, że do gotującej brzeczki wrzucasz chmiel i w tym momencie wąchasz opary. Są jakieś owoce, jednak nie chcą przebić się przez brzeczkę i zbożowy charakter.
W smaku nieco lepiej, ale nie znaczy to, że dobrze. Zacznijmy od niewątpliwej zalety: to piwo jest cudownie gładziutkie. To teraz problemy: czuć szczypiący granulat i brzeczkę/zbożowość. Jest słodko, granulatowo-brzeczkowo. Oczywiście owoce są obecne, ale atakuje je ta nachalna brzeczka.
W połowie zaczyna być ostre, granulatowe, nieco palące.
Moja ocena: 3/10
Ocena juciness: 6/10
~ Problemy z tym Vermontem: czuć brzeczkę, czuć szczypiący granulat, w aromacie granulat zaraz po wrzuceniu do gotującej się brzeczki.
Twister (Osowa Góra)
Dość drożdżowe i mało owocowe w aromacie. Czuć w nim mokre zboże (coś jak piwa Gościszewa), nieco ziół i nutę przejrzałych owoców, która wędrowała od ananasa do pomarańczy.
W smaku dość płaskie i wodniste. Ponownie zboże, trochę owoców tropikalnych, a to wszystko w akompaniamencie niskiej, ziołowo-grejpfrutowej goryczki. Wysycenie szczypiące, całość mało kremowa i raczej drożdżowo-zbożowa w smaku. Owoce są, ale niezbyt intensywne. To o wiele za mało, aby określić to piwo mianem dobrego Vermont IPA.
Moja ocena: 6-/10
Ocena juciness: 3/10
~ Problemy z tym Vermontem: za dużo zboża, mało soczkowatości i intensywności.
Vermont American IPA (Wrężel)
Najładniejsze ze wszystkich. Wygląda jak przecierowy sok. Totalnie mętne, bladopomarańczowe. Budyniowe wręcz.
Zapach: ziołowo-owocowy, ciutkę granulatowy, z nutką… miodu? Niezbyt intensywny.
Smak: Przecierowy sok z delikatną ziołową goryczką. Czuć granulat, ale tylko nieznacznie. Jest sporo słodyczy, bardzo dużo owoców (bardziej w kierunku cytrusów niż tropików). Mocno soczkowe, w kierunku słodowym, z bardzo przyjemną ziołową goryczką. Gładkie, pełne, krągłe, zawiesiste. Po kilku łykach ta goryczka przechodzi bardziej w grejpfrut i odczucie owocowości jeszcze się wzmaga.
Świetne, niemulące, ekstremalnie pijalne piwo. Wrężel poprzeczkę zawiesił cholernie wysoko.
Moja ocena: 8+/10
Ocena juciness: 8/10
~ Problemy z tym Vermontem: Do 10/10 w ocenie juciness brakuje większej soczystości w aromacie; mógłby być intensywniejszy.
Escape (Szpunt)
W aromacie przeważa granulat zmieszany z ziołami. Zapach świeżego granulatu. Nie jest nieprzyjemny, ale brakuje owoców, które są za nim schowane i ledwo się wychylają. Wydźwięk jest więc raczej ziołowy niż czysto owocowy.
W smaku ponownie raczej ziołowe, nieco granulatowe, owoce na drugim planie. Escape ma bardzo przyjemną teksturę, pije się je lekko, jest rześkie, ale zdecydowane brakuje soczkowatości, aby było dobrym Vermontem.
Moja ocena: 6/10
Ocena juciness: 3/10
~ Problemy z tym Vermontem: zbyt ziołowo-granulatowe w odbiorze, zamiast owocowe. Mało „soczkowe”.
Wilson (Brodacz)
Double NE IPA wśród piw (choć Brodacz w tej kwestii ma jeszcze zaskoczyć). Wypiłem kilka Wilsonów podczas Blog Forum Gdańsk i muszę przyznać, że nie tylko to piwo jest smaczne. Od naszych ostatnich spotkań Brodacz poprawił się w ogóle. California jest na przykład bardzo spoko.
Wracając do Wilsona — nie robiłem specjalnie notatek, bo zapadło mi w pamięć. Piwo w kolorze pomarańczowym, trochę zmętnione, ale bez efektu soku przecierowego. Warto zamieszać przy dnie i wlać z osadem. Pachnie bardzo słodko, ale nie słodowo czy cukierkowo. Słodkie owoce, zdecydowanie w tropiki, choć pałętała mi się nutka pomarańczy. Przy nagromadzeniu aromatów trudno jednak wyodrębniać poszczególne owoce.
Ogromny plus za idealnie ukryty, zdradziecki jak moja była alkohol. Nie czuć tych 7%. Jest dość słodko (od chmielu), owocowo i przyjemnie. Trudno tutaj mówić o soczkowości, piwo jest lekko gęste, nieco mętne, ale brakuje mu wiele w tym aspekcie na przykład do Juicy Delight czy NE IPA z Wrężela.
Bardzo przyjemna pozycja. Pozytywne zaskoczenie. I ta fajna, krótka goryczka. W punkt. Nie jest za mocna, ale na tyle wyrazista, że piwo nie muli i można pić jedno za drugim.
Moja ocena: 7+/10
Ocena juciness: 4/10
~ Problemy z tym Vermontem: nie jest to soczek, nie jest to przecier, ale wszystko inne jest na swoim miejscu. Mocniej zmętnić mi to!
Not So Scary (AleBrowar)
Piwo jest w rzeczywistości koloru pomarańczowego, jaśniejsze, niż na zdjęciu.
Niesamowicie owocowy aromat doleciał do mnie od razu po odkapslowaniu butelki. Pierwsze skojarzenia wędrują do brzoskwini, jednak po dłuższym wąchaniu doszedłem do wniosku, że to takie maksymalnie dojrzałe, albo nawet nieco już przejrzałe mango. Do tego nuta, która skojarzyła mi się z cebulą. Tak… zapachniało Artezanem. Wiedziałem, że skądś znam ten aromat. Siareczka-cebuleczka.
Biorę łyka. Bardzo wytrawnie, zero słodyczy, krągłe. Ponownie przejrzałe tropiki i znów albo brzoskwinia, albo mango daje o sobie znać. Nie jest bardzo soczyście, ale wystarczająco, aby to piwo nazwać Vermontem. Ten klimat cebulkowy daje się we znaki i przybiera na intensywności w miarę ogrzewania.
No i świetna goryczka, grejpfrutowa, bardzo krótka, o idealnej intensywności. Rześkie, nawet smaczne, trochę zbyt cebulowe piwo. Dobrze, że nie czuć granulatu. Pod koniec ten cebulkowy charakter zaczyna męczyć.
Moja ocena: 6/10
Ocena juciness: 5/10
~ Problemy z tym Vermontem: za dużo cebuli i nieco za mało soczkowatości.
Juicy Delight (Rockmill)
Juicy Delight piłem jedynie w wersji z beczki, jednak poinformowano mnie (po fakcie), że piwo nie ułożyło się po transporcie. Mimo tego postanowiłem o nim napisać.
Owoce, owoce i jeszcze więcej owoców. Mango, ananas, marakuja. Niesamowicie świeży, soczysty zapach rozniósł się po gdyńskim AleBrowarze, gdzie zamówiłem 0,25l tego specyfiku. Po pierwszym łyku myślałem, że ktoś nalał mi soku przecierowego. Niemalże pulpa. Piwo gładkie, nieziemsko owocowe z przyjemną, grejpfrutową goryczką. Dać komuś w ciemno, a uzna, że do piwa dolano mu Kubusia.
Problem pojawia się po kilku łykach, kiedy w gardło zaczyna szczypać granulat. Czuć go w pewnym momencie całym podniebieniem. To nie jest jeszcze poziom Dodo z Artezana (tego to się pić ostatnio nie dało), ale pod koniec małej szklanki zrobiło się nieprzyjemnie.
Mimo to wierzę, że wersja w butelce jest bez tej wady. A jeśli tak jest, to jest to najlepszy Vermont z polskiego browaru. Period.
Moja ocena: 7/10
Ocena juciness: 10/10 (pomijając granulat)
~ Problemy z tym Vermontem: szczypiący granulat, którego nie ma raczej w butelce i odstanej beczce.
Polskie Vermonty nie zachwyciły. To solidne piwa, jednak powtarzająca się wada w postaci „granulatu” dobitnie pokazuje, że nie wszyscy opanowali sztukę tworzenia NE IPA. Większość piw jest smaczna, jednak w żaden sposób nie zachwyca. Nie powoduje, że chce się po dane piwo ponownie sięgnąć.
Mimo wszystko mam nadzieję, że z biegiem czasu polscy przedstawiciele stylu — o ile browarom nie znudzi się warzenie Vermontów — będą coraz bliżsi ideałowi.
Werdykt
Wygrywa Juicy Delight, za nim Vermont od Wrężela, który już chucha na kark piwu z Rockmilla. Na podium zakwalifikował się jeszcze 1#1 Vermont IPA z Browaru Alternatywa. Postanowiłem dać mu trzecie miejsce, choć miał wyższą ocenę juciness od Wrężela. Niestety, po czasie piwo zaczyna po prostu męczyć, czego nie można powiedzieć o NE IPA z Wrężela.
Czekacie na kolejne testy porównawcze? Z chęcią takowe zrobię! Zaproponujcie tylko styl. I nie zapomnijcie zostawić lajka ;)
17 wrz 2017 at 18:41
Juicy Delight jest świetne, brakuje mi tu Misty które jest również bardzo dobre. Pozdrawiam
17 wrz 2017 at 20:45
Misty była w tekście z lutego :)
17 wrz 2017 at 21:42
Jak dla mnie najciekawsze piwa dostały najgorsze oceny, a bezapelacyjny NE IPA z Widawy powinien być zwycięzcą w tym zestawieniu – dla mnie 9/10. Z kolei Wrężel dla mnie słaby i więcej niż 6/10 bym mu nie dał. Doctor Brew oczywiście poza stylem, ale świetne piwo przypominające najlepsze piwa w historii DB.
18 wrz 2017 at 12:17
A w części tekstu „Szybkie przypomnienie — cechy dobrego NE IPA” nie powinno być, że estry wzbogacające aromaty pochodzące od drożdży a nie jak jest od chmielu?
18 wrz 2017 at 12:34
Estry pochodzą od drożdży :)
19 wrz 2017 at 06:26
Jeśli żaden polski nie zasługuje na 10/10, co jest dla ciebie wzorcem? Co polecasz?
20 wrz 2017 at 16:48
a Circus AIPA z Radugi możnaby podpiąć pod Vermont Ipa ?
12 gru 2017 at 21:52
Szkoda, że nie było NE z Eureki!
7 paź 2020 at 14:33
A co z Vermontem z Pinty?
13 paź 2020 at 18:03
Był tutaj :)
https://piwolucja.pl/felietony/new-england-ipa-test-polskich-piw/