Cukrzyca w płynie. Team (uber)słodyczka. Hiperglikemia na zawołanie. Wymysł dla hipsterów i zniewieściałych lewaków. Ładowanie aromatów, mające zamaskować braki w rzemiośle. Kraft zataczający koło, zjadający własny ogon i targający klamę Tyskiemu z imbirowym sokiem na beach party w Chłapowie. Upodabniający się do miętowego, migdałowego i czekoladowego EDI-ego, które każdy szanujący się birgik zwraca dwa razy — raz na stoisku, a raz w toalecie, robiąc zdjęcie na Fejsa. O czym mowa? O piwach z segmentu „pastry”.
Pastry… wut?
Pierwszymi piwami pastry, o których birgicy pisali poematy, były prawdopodobnie dwa klasyki ze sztokholmskiego Omnipollo — Noa Pecan Mud Cake Stout oraz Anagram Blueberry Cheesecake Stout. Obydwa udające znane desery przełożone na wersję płynną. Mimo wysokich not i zapewnień pijących o ich genialności, aż do początków 2019 roku, właściwie żaden spośród polskich małych browarów nie podchwycił tematu. Co powstrzymywało rzemieślników? Dlaczego nikt nie sięgnął po ten kawałek — he he — tortu?
Bo wszyscy trąbili o tym, że aromaty w piwie to zbrodnia przeciwko piwnej braci. Anagram to spoko, ale w polskim browarze to nu nu nu. Nie wolno! Należało wyczekać moment, kiedy scena piwna machnie flagą niczym niegdyś Apoloniusz Tajner Małyszowi na belce. Śmichy-chichy, jednak Browar Edi, tak hejtowany za syfiaste piwa, może chyba teraz dumnie wypinać pierś. Oni byli pierwsi :)
Piwa z segmentu pastry to aktualny trend, a my znajdujemy się właśnie w Mediolanie. W ścisłym centrum tej mody. Czy chwilowej? Myślę, że te fasony zostaną z nami na dłużej. Lubimy słodycze, a słodkie wersje piw od zawsze pojawiały się na półkach. Jak nie od rzemieślników, to od dużych koncernów. Piwa miodowe, radlery, przepuszczane przez owoce w Randallu, soczkowate vermonty, słodkie ipki (nierzadko „ze sokem”). I teraz pastry krafty.
Ach, powinienem chyba odpowiedzieć na pytanie z nagłówka. Dla tych, którzy jeszcze nie zaskoczyli, kategoria „pastry” to w skrócie:
- Piwa mające przypominać deser lub cokolwiek związanego z cukrem.
- Piwa, w których do wywołania zamierzonego efektu używa się soków, owoców i bardzo często aromatów (przeważnie naturalnych).
- Najczęściej ciemne, mocne, ekstraktywne portery i stouty imperialne, przerabiane na przeróżne smakołyki. Przykładem poniższe piwne tiramisu.
Co ja na to? Cieszę się, że mamy wybór. Co na to rynek? Poza głosami takimi jak we wstępie wpisu, wygląda na to, że podobnie jak ja, cieszy się z różnorodności.
Pozwólcie więc, że pokażę Wam takie słodkie piwesio-deserek.
Beeramisu (Deer Bear)
Imperial stout z kakao, naturalnymi aromatami, wanilią, laktozą i kawą, leżakowany w beczce po bourbonie. Stylizowany na deser tiramisu.
Beeramisu, na półce, pomylić można z produktami „premium” z BeerLabu. Byłem przekonany, że to nowinka od browaru z Piaseczna. Ludziom spod Warszawy udał się marketing, skoro czarna etykieta i jedna literka kojarzą mi się z trójcą Rubio, Estilo, Désir.
Aromat da się skrócić do dwóch słów: waniliowe tiramisu. Nasączone sporą ilością alkoholu z pogranicza koniaku i bourbonu. Pierwsze skrzypce to mieszanka kakao i kawy, w słodkim wydaniu. Niesione na lotnym alkoholu, którym nasącza się spody tortów. Jakby aromaty te ulatniały się wraz z rzeczonym trunkiem. Przeczuciu, że będzie słodko, pomaga wanilia. Bardzo mocno dosładza aromat. Przyznaję, że efektu „deseru w płynie”, w tak sensownym wydaniu się nie spodziewałem. Zero przeszkadzających zapachów.
Po pierwszym łyku się nie wzdrygnąłem, a przecież próg słodyczy mam niski. To znaczy, że nie jest koszmarnie słodko. Trochę za mocno czuć wysycenie, które pcha na język słonawe nuty, kojarzące się z mineralnością. Beeramisu to rzecz gęsta, jednak nieoblepiająca. Rozgrzewa solidnie, w bardzo miły sposób. Zero wtrąceń wódczanych, bardziej w typie spodu od tiramisu czy biszkoptu nasączonego brandy lub bourbonem.
W ustach to po prostu tiramisu. Ciężko rozłożyć je na czynniki pierwsze. Mamy kakao, wanilię, bourbon/brandy i kawę. Mniej więcej w równych proporcjach, czyli niemalże wszystko, co tworzy ten deser. Nieco na przód wychodzi kakao w miksie z espresso, za nimi bourbon, który łączy się zgrabnie z wanilią w jeden zapach. Nie udało się jedynie uzyskać efektu serka mascarpone. I chyba dobrze.
Okazuje się, że można skomplikować teoretycznie jednowymiarowy ulepek. Tylko trzeba umieć zrobić to tak, aby piło się z przyjemnością.
Bardzo pozytywne zaskoczenie. Nie przegięte, a jednocześnie spełnia obietnicę, że będzie ciastem w płynie, a nie ściemnionym aromatyzowanym stoutem. Ma być stuprocentowy deser i dostajemy takowy. Odpowiednio słodki i sensownie skomponowany. Usunąć ten mineralny element i nieco obniżyć wysycenie, a złapałby najwyższe noty.
Słodyczy jadam niewiele, a solo butelkę Beeramisu wypiłnbym ze smakiem. Nawet półlitrową.
Wielki test piw „pastry” na żywo
Samotne Beeramisu nie reprezentuje ogromnej różnorodności piw deserowych. Ale już blisko 10 piw w zupełności wystarczy, aby wyrobić sobie zdanie na temat tej podkategorii.
Przynajmniej 8 piw z kategorii „pastry” przetestujemy na żywo już w ten czwartek, o godzinie 19:00. Specjalnie dla Was, test słodziaków z polskich browarów. Będzie się działo! Zajrzyjcie na 23. Lekko Pod Wpływem.
Tym razem jest to odcinek Walentynkowy! ;)
Lista piw brzmi zachęcająco:
- Rajski Miażdżyszpon (Browar Harpagan) – Pastry Imperial Stout z dodatkiem wanilii, laktozy i kawy cappuccino.
- Hazy Disco – Athens (PINTA & Strange Brew) – Sweet & Sour IPA z dodatkiem laktozy, kokosa, wanilii, marakui i moreli.
- ART+33 Imperial Pastry Sour Ale (Browaru Stu Mostów & Browar Ziemia Obiecana) – „warzone z dużym udziałem laktozy, fermentowane z tropikalnymi przecierami z liczi i mango oraz muśnięte wanilią i kokosem„.
- ART+30 Pastry Sour Ale Pink Guava Pineapple Passionfruit (Browaru Stu Mostów).
- Dessert Vibes (Maltgarden & Galea Craft Beers) – Cinnamon Fudge Brownie Rye Imperial Stout.
- Living In The Jar (Maltgarden & Galea Craft Beers) – Peanut Butter Cheesecake Rye Imperial Stout.
- Smooth IPA Coconut (AleBrowar) – IPA z laktozą i kokosem.
- Candy Shop Coffee & Coconut Imperial Dessert Stout (Deer Bear).
- Jagodowa Trambambula (Browar Piwoteka) – Blueberry Vanilla Milk Sour Ale.
Poprzednie Lekko Pod Wpływem
Do zobaczenia w czwartek o 19:00!
0 Komentarzy
7 Pingbacks