W zeszłą sobotę gościłem u przyjaciół, gdzie raczono się nie tylko alkoholami mocniejszymi „woltażowo”, ale także piwem koncernowym, którego raczej nie lubię. Chociaż zwrot „nie lubię” w pełni nie oddaje mojego nastawienia do produktów „wielkie trójcy”. Zdarza mi się, że w życie wdrażam zasadę: „po trzecim, jak leci” i zazwyczaj faktycznie to się udaje – człowiek znietrzeźwiony przeważnie zaaferowany jest rozmową, towarzystwem i zbyt zaabsorbowany historią o bijatyce na weselu u Kazika. Nie przykładam wtedy takiej wagi do smaku, choć oczywiście wiem, co piję – wiem także jak to smakuje. Po prostu czasem to już wszystko mi jedno…
Czytaj całość
Ostatnio komentowane