O Jezu! Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? – krzyknęła młoda blondynka, wysiadając z niebieskiej Skody Fabia – Chodź, usiądź – chwyciła mnie pod ramię i zaprowadziła na trawnik obok jezdni.
Spoko – wróciłem się po leżący na jezdni rower – Nic mi nie jest. Wsiadaj do auta i jeeee.. – upadłem prawie na ziemię. Ciemno przed oczami. Zrobiło mi się niedobrze.
Wezwę policję i karetkę – wybełkotała, blednąc przy tym w okamgnieniu.
Czytaj całość