Skumulowane problemy żołądkowe ciągnące się za mną latami… o rany, jak często o tym wspominam? W każdym razie, przez pewien czas nie mogłem za bardzo wlewać w siebie alkoholu. Nawet Grodziskiego. Wymuszony detoks pociągnął za sobą pewne obserwacje dotyczące apetytu na słodycze i regulacji rytmu posiłków w ciągu dnia. Coś tam wypić już mogę, chociaż tak konkretnie skuć ryj to chyba dopiero na trzydziestkę w kwietniu. Toteż po bezalko sięgam regularnie, a zresztą lubię takie piwa i strasznie triggeruje mnie ujmowanie im uroku. Nie ma nic lepszego po konkretnym treningu czy meczu w piłę, niż zimna ipka bez procentów wychylona na parapecie Żabki. Przepijanie „zwykłych” kraftów piwkami bez procentów to mniejszy kac rano i brak zgona. A nawet jeśli ten zgon nadciągnie, to o wiele, wiele później.

Czytaj całość