Gdybym gangsta-rapował, to powiedziałbym, że wychowało mnie gdańskie blokowisko (a dokładniej Przymorze). Poniekąd tak było, ale wyrosłem na porządnego obywatela, i los mej mieściny nie jest mi obcy. Tym bardziej ucieszyła mnie informacja o uwarzeniu piwa dla mojego miasta — dla Gdańska. Produktu, który nie będzie tylko towarem pchającym kasę do czyjejś kieszeni. Moi drodzy, czas zapoznać się z Rozwojowym.

Rozwojowe jest efektem współpracy Browaru Spółdzielczego z Pucka z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej (FRAG) i Fundacją Gdańską. Część dochodu z jego sprzedaży zostanie przeznaczona na działania zmierzające do szeroko pojętego rozwoju Gdańska.

Rozwojowe (pale ale z bursztynem)

Za takie projekty należy się nie tylko recenzja na Piwolucji, ale ogromny ukłon dla pomysłodawców. Jeżeli rzeczywiście sprzedaż piwa przyczyni się do rozwoju miasta, to warto pokazywać takie przykłady innym. Aktywnie śledzą zresztą fanpage FRAG, który lobbuje za pozytywnymi działaniami w przestrzeni miejskiej.

Jestem przekonany, że w Waszych miastach także takie organizacje działają. Może czas na podobny projekt?

Przejdźmy do piwa, póki chłodne. Butelkę odebrałem niecałe dwie godziny temu, prosto z Pubu Browaru Spółdzielczego.

Browar Spółdzielczy — Rozwojowe

Barwa piwa jest nietypowa. Trudno wyrazić ją jednym kolorem. Teoretycznie jest pomarańczowe, ale ma w sobie nutkę czerwoną, jakby ktoś kapnął do niego soku wiśniowego. Mętne, nieprzejrzyste.

W aromacie, na pierwszym planie, nuta ziołowa połączona z przyjemną zbożowością. Piwo nachmielono Iungą i Sybillą, więc założyłem, że próżno tu szukać czegoś więcej. Nie doceniłem tego miksu — obydwa polskie chmiele pozytywnie zaskoczyły, dając świeże ziołowe nuty, zahaczając po drodze o korzenność i lekką herbatkę owocową (ach ta Iunga).

Trzeba przyznać, że wraz z ogrzewaniem aromat coraz bardziej się rozkręca i im piwo jest cieplejsze, tym bardziej oscyluje w okolicach granulowanej herbatki brzoskwiniowej zmieszanej z lekkim kadzidłem. Przyjemnie to pachnie.

W smaku jest… zaskakujące. To pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy. Ale po kolei, bo — mimo iż prosty pale ale — to taki prosty w odbiorze wcale nie jest.

Zacznijmy od tego, co najbardziej mnie uderzyło: ziemistość, czy nawet mineralność. Zakładam, że to właśnie wniósł bursztyn dodany do Rozwojowego. Podchodziłem do niego sceptycznie, a tutaj wyraźnie daje się we znaki smak ziemisto-mineralny. Po kilku łykach zmienia się w mineralno-żywiczny. Kiedy już się ulotni, do głosu dochodzi biszkoptowa słodowość (w kierunku piwa pszenicznego) i ponownie lekka, owocowa herbatka w granulacie.

Goryczka nie jest wysoka, ziołowa, a nawet nieco korzenna. Ciekawie łączy się z bursztynem, z tym ziemistym posmakiem, który pozostawia w ustach na kilka sekund.

Zaskoczenie. W piwie ze Spółdzielczego odnalazłem smak, którego nie znalazłem dotychczas w innym piwie. Bardzo mineralny, kojarzący się jednoznacznie z czymś z ziemi czy też piasku. Próżno tutaj szukać czystego smaku żywicy, jednak nutka żywicy — nie takiej znanej z amerykańskiego chmielenia — jest wyraźnie obecna.

Nietuzinkowe, ciekawe i smaczne piwo, które w dodatku przyczynia się do rozwoju miejsca, w którym żyję.

Ukłony. Niech inne miasta i browary biorą przykład.

PS Moja mama stwierdziła, że pachnie i smakuje jej kamforą. Sam nie wiem… ;)