Przemek z KraftMagii popełnił już dwa teksty o dodatkach do piwa, które budzą skrajne uczucia. W żadnym z nich nie wymienił bursztynu, co każe mi przypuszczać, że nikogo bałtycki skarb ni ziębi, ni grzeje — pewnie dlatego, że na rynku piw z bursztynem naliczyłem całe dwa. Mnie bursztyn porusza jako rodowitego gdańszczanina, toteż każde piwo z tym dodatkiem witam z otwartymi ramionami i gardzielą.
Półtora roku temu, bursztyn trafił do Rozwojowego z Browaru Spółdzielczego. Miał wnieść nieco więcej niż zapach konfesjonału i kadzideł. Rozwojowe wspierało akcję rewitalizacji Targu Rybnego nad Motławą. Piwo było efektem współpracy z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej i Fundacją Gdańską. Część dochodu z jego sprzedaży przeznaczano na działania zmierzające do rozwoju mojego miasta.
Niestety, wyszło bardzo słabo. Zebrano nieco ponad 5% zakładanej kwoty. Coś gdzieś zawiodło. Niemniej piwo było smaczne. Chociaż tyle :)
Druga okazja spotkania się bursztynowym piwem trafiła mi się miesiąc temu. Kolega zwiózł mi porter z Wrocławia (razem z Pilsem WKS z tego samego browaru). WKS — jako piwo — było przeciętne, choć to i tak nieco naciągana ocena. No dobra, było mizerne. Miałem nadzieję, że porter nie zawiedzie.
Imperialny porter bałtycki z bursztynem
Bursztyn na pewno nie obniżył pienistości — bujna piana na trwałe zagościła w świetnym szkle z tegorocznej edycji Beer Geek Madness. Cudo.
Z butelki uniósł się kwaskowaty aromat. Ze szkła buchnął miks rodzynek, porto, popiołu i czekolady. Całość przypomina wzmacniane czerwone wino, przykryte przez paloność i gorzką czekoladę. Nie jest to zapach „czerwony”, ale trudno nie odnieść wrażenia, że piwo poszło w kierunku starzenia się* w owoce. W sumie nieźle, nawet miód gryczany się tu pałęta — z początku ledwo, po ogrzaniu chwyta w ręce ster.
*Piwo ma datę do 21.12.2019 r.
Bursztynu — pod postacią kadzideł, konfesjonału czy palonego pyłu — nie odnotowano.
Pierwszy łyk — uniosłem obydwie brwi. Niestety, ta cała paleta smaków szybko uciekła z podniebienia (więc pijalności odmówić nie można). Drugi łyk — powtórka sytuacji. Wpada gorzka czekolada, paloność, nieco cierpkości (także od alkoholu) i nutki rodzynek. Ta cierpkość jest zastanawiająca jakby taninowa, pozostająca z tyłu języka. Piwo pije się bardzo szybko, ale po pięciu łykach zaczęło tracić głębię na rzecz prostoty. Karmel, trochę czekolady, długo nic i paloność.
Bursztyn? Nic nie czuję.
Przeciętny porter bałtycki, żaden tam imperialny w odczuciu. Lubiący miody pitne wysoko ocenią go za aromat. Dla mnie to piwo, które w pierwszej sekundzie dostaje łatkę „bogate”, aby po kilku łykach samoistnie się zweryfikować.
Trochę nuda, trochę bieda, trochę grzeje rurę. Wypić można, ale bursztyn miał je chyba wypozycjonować jedynie cenowo.
Ziew.
Ostatnio komentowane