Czy da się jeździć na rowerze zimą i nie wybić sobie zębów?

Rowerem w zimowej aurze jeżdżę nieprzerwanie od przynajmniej 6 lat. Do pracy, do sklepu, od czasu do czasu w las. Jeszcze nie zaliczyłem gleby, choć od znajomych słyszałem, że już pierwszy zimowy wyjazd kończył się u nich wywrotką. Wciąż patrzą na mnie jak na wariata, choć zima coraz częściej przekonuje do siebie rowerzystów. Zimowych cyklistów jest na pewno więcej niż kilka lat temu. Mróz to żadna wymówka, aby odstawiać rower do piwnicy. Wystarczy odpowiednie przygotowanie i styl jazdy, a bez przeszkód można poruszać się w ten sposób nawet w kilkustopniowej piździcy. W tym krótkim wpisie znajdziecie kilka rad dotyczących jazdy na rowerze zimą. Na przykład po piwo do miasta obok. Po. Nie „na”.

Dlaczego wybieram rower nawet wtedy, gdy temperatura odczuwalna staje się nieznośna? Powody są przynajmniej trzy:

  1. Oszczędność czasu i pieniędzy — nie mam auta, do pracy dojeżdżałbym autobusem. Do przystanku dochodzę w 5-7 minut, autobusem jadę kolejne 20  minut. Wychodząc z domu o 7:45, z autobusem o 7:53, jestem w pracy około 8:20. To daje 35 minut od zakluczenia drzwi mieszkania do odbicia karty na zakładzie. Oczywiście przy zielonej fali, dobrym humorze kierowcy i braku korków, bo zdarzało się, że w pracy byłem prawie o 8:30, co daje około 45 minut. W 45 minut, rowerem, zdążyłbym dojechać do biura i z niego wrócić. Za darmo, zamiast za 6 złotych w 2 strony.
  2. Nie jestem skazany na rozkład jazdy — wychodzę z biura, wsiadam na rower i jadę. Na przystanku muszę poczekać, w korku swoje odstać, jeśli się zdarzy (kto zna ul. Do Studzienki w Gdańsku, ten wie…). Nie marnuję czasu w oczekiwaniu na dyliżans i podjeżdżam bezpośrednio pod siłownię, sklep czy dom.
  3. To zajebiście zdrowe — dziennie robię 10 kilometrów,  2 razy cardio po 20 minut z hakiem. Odbija się to pozytywnie na wytrzymałości przy letnich wycieczkach z namiotem, mojej wadze i samopoczuciu. Zamiast cisnąć się w zarazkach w autobusie, rozbudzam się prując przez zmrożone powietrze. Jadąc z pracy na siłownię, mam już rozgrzewkę „w cenie”. Da się lepiej? Chyba tylko biegając do pracy. Nie zapominajcie też o hartowaniu organizmu. Latem będzie Wam nieco cieplej, ale docenicie dodatkową odporność na zimno jesienią i zimą.

Osoby poruszające się autem docenią też niskie spalanie, brak korków i brak potrzeby skrobania szyb o poranku. No i ta chłodnia po wejściu do auta z samego rana. O ile nie masz Webasto. Brr…

I już masz zjebany poranek…
fot. Peter Fiskerstrand (CC BY NC 2.0)

Jak przygotować się do jazdy rowerem zimą?

Accent Ranger zimąDowód na to, że nie ściemniam

Nie muszę chyba wspominać o tym, że rower miejski czy kolarzówka to nie jest najlepszy wybór na zimowe podboje ścieżek rowerowych? Jeśli ścieżki czy ulice są regularnie odśnieżane, to nie ma problemu. Z tym bywa jednak różnie. W Gdańsku na przykład dbają o to, aby trasy rowerowe były przejezdne, ale nie odśnieżają ich zbyt dokładnie. 

Warto mieć z tyłu głowy, że śnieg lubi padać w najmniej odpowiedniej chwili i rower z wąskimi oponami będzie miał problem, aby przejechać przez chlapę. Ze świeżym śniegiem problemów raczej nie ma. Można jechać nawet hulajnogą.

Czas na konkrety. Oto lista 10 najważniejszych kwestii związanych z zimowym zasuwaniem rowerkiem:

  1. Odpowiednie opony — przednia jest ważniejsza niż napędowa. Dwa tygodnie temu wymieniłem zużytego Maxxisa Larsen TT 1,9″ na WTB Weirwolf 2,2″. Wyjechałem na śnieg i… wooo! Różnica między zużytymi klockami a świeżą i szerszą oponą jest dia-met-ral-na! Szeroka opona do przodu i można pruć bez obawień. Jeśli wahacie się nad wymianą i chcecie dobić oponę przed sezonem, to polecam nie czekać i zmienić ogumienie przed wiosną. Ceny części czy opon są teraz niższe.
  2. Warstwy — o czapce nawet nie wspominam, bo bez niej nie da się zimą nawet wyjść po Rompera do Żabki. Wiele osób popełnia jednak jeden błąd. Ubiera koszulkę, na nią gruby sweter czy bluzę i na koniec kurtkę. Pamiętacie, jak Wasze mamy ubierały Was za dzieciaka w kilka warstw, nim pozwoliły wyjść pozjeżdżać na sankach? Wiedziały co robiły! Zamiast wciskać się w gruby sweter od babci, ubierz koszulkę, koszulę z długim rękawem, normalną bluzę i kurtkę. Będzie cieplej. Sprawdzone.
  3. Rękawiczki — grube, zimowe. Mogą być te, w których chodzisz na co dzień, jednak muszą być bardzo ciepłe. Zwykłe wełniane czy zamszowe — nawet jeśli radzą sobie na spacerze po lesie — nie poradzą sobie, gdy przez kilkadziesiąt minut będzie uderzać w nie lodowate powietrze. Zaopatrz się w cieniutkie rękawiczki, które zakładasz na gołe dłonie, a później użyj tych grubych jako drugiej warstwy. Warstwy są w zimie ważne.
  4. Maska lub komin — dopiero niedawno odkryłem moc komina rowerowego! Latami jeździłem z zapiętym pod szyję kołnierzem albo szalikiem. Komin za dyszkę z Decatahlonu to przedmiot magiczny. Bardzo wygodny, szybko się go zakłada i ściąga. Grzeje policzki i jest tak przyjemny w obyciu, że nawet na spacer wybieram go zamiast szalika. Najlepiej wydane pieniądze w ostatnich miesiącach. No… może poza Borderlands 2 z DLC-kami ;)
  5. Błotniki — przydają się, kiedy śnieg zacznie się roztapiać. Nie chronią w 100%, ale zawsze lepiej mieć tylko nieznacznie ochlapane plecy, niż przyjechać do firmy cały w błocie. Łącznie z twarzą. Kup błotniki. Ja mam takie. Używam przez cały rok.
  6. Światełka i odblaski — bez chociażby najtańszych światełek z AliExpress nie pokazuj się w ogóle na drodze. Wciąż zadziwiają mnie Batmani, którzy ubrani cali na czarno, potrafią wyjechać Ci na ścieżce bez żadnego odblasku czy źródła światła. Są tak wkurwiający, jak DJ-e bez słuchawek w tramwaju. Kup takie żabki, zapnij gdzie trzeba i włączaj także o poranku, gdy jest szaro. Pomyśl też nad opaską odblaskową na nogę. Jeżdżąc do pracy w zwykłych spodniach nie będziesz musiał ich podwijać.

Technika jazdy na rowerze zimą, czyli jak nie wybić sobie zębów

  1. Kadencja — bardzo niedoceniana zimowa kwestia. Masz przerzutki? To ich używaj! Nie przestają mnie „zachwycać” rowerzyści, którzy ruszają z miejsca na najwyższym blacie, albo mocują się z rowerem na lekkim podjeździe. Zmieniarki wymyślono po to, aby było łatwiej i warto używać ich jak najczęściej, a nie od święta. Zimą warto przerzucić się na wyższą kadencję, czyli jeździć na nieco lżejszych przełożeniach i pedałować szybciej. Dzięki temu nawet w totalnej piździcy, po kilkunastu minutach będzie Ci ciepło. Na powolnych obrotach nie rozgrzejesz się tak, jak kręcąc szybciej.
  2. Wchodzenie w zakręty — kierownica w rowerze MTB (poza lasem) nie służy do skręcania. Skręcasz pochylając się nieznacznie, jak na ścigaczu. Każde pochylenie się zimą to jednak prośba o wizytę na pobliskim oddziale ratunkowym. Postaraj się tak skręcać, aby nie przechylać roweru. Odbijasz w lewo? Utrzymuj rower pionowo i odchyl się w prawo — trochę jak żużlowiec. Kilka zakrętów i opanujesz technikę.
  3. Wjeżdżanie w rozmemłany śnieg — jest jak wjeżdżanie w piach. Im szybciej jedziesz, tym większa szansa, że się nie zakopiesz i nie poślizgniesz. Widzisz przed sobą kilka metrów roztopów? Przyspiesz. Ja wiem, że się boisz, ale hamując w śniegu prosisz się o utratę kontroli nad przednią oponą, a w efekcie nad całym rowerem. Trust me.
  4. Jazda po lodzie — tu obowiązuje zasada numer 2 oraz zakaz blokowania kół poprzez nagłe hamowanie. Na lodzie hamujesz delikatnie i przyspieszasz delikatnie. Blokada koła = poślizg.

Pamiętajcie także o regularnym czyszczeniu podwozia, które uwielbia łapać piasek i sól z dróg. Zimą napęd rowerowy zużywa się o wiele szybciej, więc regularne czyszczenie, smarowanie i dodatkowa konserwacja to ratunek szczególnie dla łańcucha, kasety i tylnej przerzutki wraz z kółkami.  Kaseta po zimie bywa tak zajechana, że jeszcze przed latem trzeba ją będzie wymienić.

Tak wyglądał mój poprzedni rower po kilku kilometrach w miejskiej chlapie.

Cieszę się, że mogłem podzielić się z Wami cennymi radami. Mam nadzieję, że kilka osób da się namówić do ponownego zaprzyjaźnienia roweru z mroźną zimą. Nie ma się co bać, jazda w styczniu czy lutym jest tak samo przyjemna, jak letnich miesiącach.

Wystarczy odpowiednie podejście, ciepłe majtki i czysty napęd.

Dupy na siodełka. Do zobaczenia na ścieżkach i ulicach!

3 Komentarzy

  1. Przy mrozie a bez śniegu spokojnie daje radę. Przy śniegu czy roztopie szkoda roweru, chyba że sra się pieniędzmi i wolnym czasem, pomijając już trudności w czasie jazdy.

    • Jak ktoś ma rower do 1 000zł, to części są tanie. Jak ktoś ma rower drogi, to stać go na wymiany. Trochę jak z autem – mając nowoczesne, drogie auto, jednocześnie godzisz się droższe naprawy czy części. Bez przesady, że zimą tak poharatasz rower, że wszystko będzie do wymiany ;) Co do trudności: ludzie jeżdżą i nikt nie narzeka. Jechałem dzisiaj w leciutkim puchu na na ścieżce i jest zajebiście ;)

  2. No niestety jeżdżąc zimą zdarzyło mi się zaliczyć glebę. Nie zauważyłem cieniutkiej warstewki lodu na ścieżce :( Resztę drogi pokonałem z rowerem pod pachą. Nie dlatego, żeby coś mnie czy jemu się stało, ale na kilkusetmetrowym odcinku chodnika i ścieżki rowerowej nie dało się nawet iść, a co dopiero jechać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *