6 typów piwoszy, których spotkasz w swoim życiu

Jak często obserwujesz ludzi w pubie? Jak często dochodziłeś do wniosku, że można by podzielić ich na pewne grupy? Spróbowałem sklasyfikować typowych piwoszy, postawić ich przed krzywym zwierciadłem. Każdy z nas ma pewne przywary. Odrobina śmiechu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Kto wie. Być może poniżej znajdziesz pewne cechy pasujące do Ciebie lub Twoich przyjaciół… :)

„Z frajerami nie piję”

Czekasz na niego od wczesnych godzin popołudniowych. Przez ten czas zaschło Ci w gardle jak po przycięciu solidnego komara na studenckiej imprezie ze spirytusem technicznym. Nim przyjdzie, postanawiasz zrobić szybki reset kubków smakowych, zamawiając Specka z kija. Chcesz wziąć pierwszy łyk i zjawia się on, Odsuwa krzesło, spogląda na Twoją szklankę i pyta: „Co pijesz?”. Odpowiadasz: „Specjala, ale wiesz…” i w tym momencie on obraca się na pięcie i bez słowa opuszcza lokal.

Po pięciu latach spotykasz go w Rossmanie, gdzie pracuje jako ochroniarz. Akurat szykuje grubą akcję na jakiegoś studenta, który próbuje podwędzić krem do golenia. Pytasz co u niego i odpowiada Ci zdawkowo, że zajmuje się kolekcjonowaniem plandek od Kamaza. Jak dostanie premię to czasem pozwoli sobie na Specjala, ale tak to żona zabiera mu cały hajs. Kupujesz tylko gumy i uciekasz.

Uczuciowy przyjaciel

Umówiliście się na kilka rundek w Street Fightera, bo znajomy odkopał u wujka na strychu Amigę 2000. Po drodze mijasz dwa monopolowe, w trzecim kupujesz 5 Harnasiów i Łomżę w puszce, bo nie mają nic lepszego. Wita Cię z otwartymi ramionami, proponuje zapiekankę makaronową ze szpinakiem i fetą, podaje TeKu i IPA glass. Tłumaczysz, że w sklepie nie mieli nic poza lagerami, więc obędzie się bez szkła.

Otwierasz przed nim siatkę…

Spogląda do niej…

Blednie, sinieje, oczy zachodzą mu łzami. Pada na podłogę w konwulsjach, podrygując rzuca inwektywami na temat eurolagerów i browarów koncernowych. Drapie ściany, ślini się, rozbija butelkę Harnasia o nowiutkie kafelki z Praktikera w przedpokoju, po czym zaczyna zawodzić i wyć jakby ciężarówka z cegłami zmiażdżyła mu piszczel na szosie. Wygania Cię z domu, krzycząc: „Jak mogłeś mi to zrobić?”. Twierdzi, że od teraz jesteście śmiertelnymi wrogami. Przez okno rzuca jeszcze: „Ty kurwi synu!”, po czym natychmiast chowa się do środka.

Po kilku tygodniach oglądasz w TVN program Interwencja. Zauważasz, że stoi w deszczu z wielkim transparentem z napisem: „Eurolagery niszczą przyjaźń! Karol ty głupi ćwoku!„. Nie mogąc przebić się do pierwszego rzędu, rzuca w prowadzącego obraną mandarynką i ucieka przez pola, zostawiając transparent na szosie.

Craft—szajbus

Typ podobny do uczuciowego przyjaciela. Zamiast płakać — krzyczy. Zamiast posmutnieć — wścieka się jak gimbus, któremu złamał się ostatni szlug. Kiedy dowiaduje się, że wolisz dobrego lagera od russian imperial stoutu, zaczyna zachowywać się niczym Hitler w Upadku. Krzyczy na cały pub, uderza pięściami w stół i wygraża się, że wrzuci Cię kiedyś do kadzi z zacierem, co być może zmieni Twoje nastawienie. Kiedy bierze łyk piwa z sensorika i mówisz mu „No wiesz, zdarza mi się, że wypiję dobrego niemieckiego pilsa…”, parska Ci w twarz piwem i plując jego resztkami, zaczyna bełkotać, że pilsa to sobie możesz w dupę wsadzić, najlepiej denkiem do góry. Nie uznaje stylów, których nie dotknęła niewidzialna ręka piwnej rewolucji. Trzęsie się przed wejściem do każdego monopolowego. Do dzisiaj nie może wybaczyć Pincie za Pierwszą Pomoc, którą uważa za „zdradę kraftrewolucji”.

Po godzinie wspólnego przekrzykiwania wychodzisz z pubu wypompowany jak po crossficie, z klejącą od RISa twarzą. Totalnie zmaltretowany padasz na łóżko i zasypiasz. Śni Ci się butelka Imperial IPA goniąca Cię przez chaszcze z Marynką, krzycząca „ja Ci kurwa dam lagery!”.

Edukator—masturbator

Chcesz spędzić w pubie kilka miłych chwil z niedawno poznaną długonogą Edytką i kolegą z gimnazjum, z którym sikałeś do doniczek i spuszczałeś piórnik grubej Kasi w kiblu. Jako że nadarzyła się okazja, napić ma się z Wami znajomy, który na piwie zjadł zęby (patrząc na posturę to nie tylko). Wchodzi do pubu gibając się jak kokainowy baron. Wita się z barmanami, managerem, właścicielem, żoną właściciela, kochanką i kochankiem właściciela, wszystkimi ludźmi przy barze, sprzątaczką i karłem grającym tego wieczoru na akordeonie…

Na jednym tchu krzyczy przez ladę: „Daj mi ten trzyletni burbon barrel aged tasmanian north coast chocolate weizenbock na drożdżach z brody kaukaskiego Mudżahedina po trzydniowym poście!”. Podchodzi do Waszego stolika i nie witając się z nikim, siada z impetem na fotelu. Nonszalancko rozpina dwa guziki śnieżnobiałej koszuli i dopina rozporek. Stawia swoje ulubione szkło na stole i mówi wszystkim co piją, wpychając przy tym nos do ich szkieł.

Resztę wieczoru spędzasz na słuchaniu tego gościa i szukaniu wraz z Edytką wymówki, jak mu się wyrwać i iść pooglądać kolekcję motyli w Twojej sypialni. Przerywa wasze przyjemne smyranie nogami pod stołem, każąc Edytce wyczuć autolizę drożdży, wpychając jej przy tym prawie całą głowę do szklanki. Zmywacie się, kiedy od 15 minut nie wraca z toalety. Zauważyłeś, że nieźle się podjarał, opowiadając o ekstrahowaniu słodu palonego.

Gwinciarz szybkopijec

Koleś oblegający wszelkiej maści hipsterskie knajpy, gdzie obok kraftu stoi Yerbata i Fritz Lemo, a zamiast paluszków kupisz ciabattę z hummusem.

Koleś szasta kasą jak Dan Blizerian na dzień przed śmiercią. Dobrym piwem stara się podnieść swój status społeczny, imponując 14 followersom na Instagramie. Ślepo podąża za modą. Ubiera się tak, jak nakazuje moda. Je to, co nakazuje moda. Pije piwo rzemieślnicze, bo tak nakazuje moda, a nie kubki smakowe.

Potrafi kupić IPA w cenie małego domku nad jeziorem i bez mrugnięcia okiem wychylić je z butelki na dwa łyki, paląc przy tym czereśniowe cygaretki z Relaya. Uważa przy tym, że posiada ogromną wiedzę, myląc stouta z porterem. Każdy wie, że w domu ciśnie EB z Biedronki i gra w World of Tanks.

Kiedy ostatnio spróbowałeś na spokojnie wyjaśnić mu, że witbier to nie to samo co weissbier, rzucił w Ciebie popielniczką i wyzwał od zasranych lageropijców. Udało Wam się pogodzić z pomocą barmana—mediatora. Skruszony swoją postawą zamawia dwa RISy z De Molena. Swojego rzecz jasna pije z gwinta, ciesząc się, że nie przypomina za bardzo Guinessa.

Pani „poproszę z sokiem” i Pan „nie przelewaj do szkła”

Zmęczony popołudniową sprzeczką z żoną postanawiasz napić się dobrego piwa i oczyścić umysł w niedalekiej knajpce. Jako że wszyscy Twoi koledzy przewijają właśnie dzieci, robią obiad, naprawiają krany albo są z teściowymi na zakupach, siadasz przy barze, aby mieć do kogo gębę otworzyć. Zamawiasz całkiem spoko black IPA i solone orzeszki, jednym okiem oglądając trzecioligowy mecz lacrosse w Eurosport 2, drugim zaś dokładnie lustrując tyłek menadżerki, wstawiającej właśnie naczynia do zmywarki.

Obok Ciebie siada para, na oko 30 letni blond laluś i jeszcze bardziej blond lalunia z tipsami zawstydzającymi Wolverine’a. Świeży żel na włosach w ilości dwa wiadra, perfumy nakładane stołową łyżką na obcisłą koszulkę Ralpha Laurena podkreślającą ginekomastię i biceps o obwodzie 29 centymetrów. Laluś zwraca się do blondi per „moja Pani”, co kwitujesz sarkastycznym uśmiechem z tej strony twarzy, której nie widzą, wspominając z żalem, jak to dałeś się jak frajer zaobrączkować 5 lat temu.

W końcu piskliwym głosem zdzierającym tapety, lalunia prosi o jakieś „nowoczesne i odważne piwo”, na co blond chłopak dodaje „a dla mnje beldżian strong ejla, może być Djuvil„. Barman bez pośpiechu dobiera piwo, nie dopytując o szczegóły, a ty zastanawiasz się, czy mu to zwisa i jutro zmienia pracę, czy może takich klientów ma kilku dziennie.

Kiedy chce przelać Duvela do szkła, spotyka się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony blondasa, który wyrywa mu butelkę z dłoni i rzuca 5 dyszek na ladę. Wzruszywszy ramionami, barman nalewa Pani wybrane przez siebie piwo. Świetny wędzony porter, dzisiaj dojechał, 99 na Ratebeerze — zachwala, promieniejąc na chwilkę ze szczęścia. Pada magiczna prośba:

– Pan doleje mi tam trochę soku i wrzuci plasterek cytryny.

Barman blednie, czas na chwilę zwalnia, ty osuwasz się z hookera. Wasze spojrzenia na moment się krzyżują. Nie pamiętasz, jak doszedłeś na chatę. Bierzesz tygodniowy urlop i odchorowujesz w domu, żywiąc się przez ten czas nieobranymi jeżami i kleikiem z bananów i ryżu.


Ten tekst powstał w przypływie nieokreślonej, niedającej się okiełznać i ukierunkować weny twórczej. Nie można być ciągle poważnym i poważnie pisać o piwie. Mam nadzieję, że chociaż na moment udało mi się oderwać Cię od codziennych obowiązków i nieco poprawić humor :)

7 Komentarzy

  1. Udało Ci się. Znaczy oderwać mnie od obowiązków i przywołać uśmieszek na twarzy. To działa też w drugą stronę. Wpadł do mnie ostatnio dawno niewidziany kumpel, z którym ze dwie dekady temu wypiliśmy pewnie z kilkadziesiąt beczek Tyskiego z kija, w ulubionej mordowni (tanio tam było). Wpadł na browarka, ale z zaskoczenia i nie przygotowałem się. W lodówce Atak Chmielu, Imperium Atakuje, Americam IPA z Kormorana i Sanrajza. Spróbował pierwszego, wypił, ale minę miał dziwną. Przy Imperium się poddał, zostawił niedopite :) Pochwalił się, że też już nie kupuje koncerniaków. Na odchodnym zaprosił mnie do siebie. bo kupił właśnie karton Perły :)

    • Musiał się zdziwić, że jakieś gorzkie dziwactwa mu lejesz :)

    • loscartmanos

      16 lip 2015 at 13:51

      Ostatnio przeżyłem podobną wizytę przy prawie identycznej zawartości lodówki – imprerium atakuje, atak chmielu, a zamiast sanrajzy – witbier kormorana i żytorillo… Kolega, po dość długiej chwili wpatrywania się w kontretykiety, rzucił: „ty to ku*wa zawsze coś musisz wymyślić” i pobiegł do osiedlowego sklepiku. A że coś mu zostało w głowie z mojego wtrącenia o „kontraktowym” i „goryczce”, za chwilę zameldował się ze zgrzewką harnasia wysokochmielowego…

  2. „Kiedy chce przelać Duvela do szkła, spotyka się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony blondasa, który wyrywa mu butelkę z dłoni” – są tacy eksperci, co pozwolą sobie pierwsze piwo przelać do szklanki, ale potem każde następne (inne) przelewają już sami… do tej samej szklanki :D

  3. Dawno się tak nie uśmiałem i przy okazji dowiedziałem się że jestem „uczuciowym przyjacielem” z tą różnicą że moi kumple to sami żubropijce
    .

  4. Dawno się tak nie uśmiałem. Gwinciarz szybkopijec najlepszy :D

  5. Mikołaj Pijorek

    20 sie 2015 at 14:51

    Za to lubię ten Blog :) „Craft—szajbus” to mój faworyt :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *