Uwielbiam hejterów. Serio – lubię czytać niepochlebne opinie na temat swój czy Piwolucji, bo mnie to dowartościowuje i motywuje. Za każdym razem, gdy jakiś człowieczek atakuje mój blog, wiem, że odcisnąłem się buciorem na błocie przed piwno-blogowym podwórkiem. Mówi się, że bloger bez hejterów to żaden bloger. Podpisuję się obiema rękoma. Hejterzy to fajne stworzonka, które jeszcze fajniej się wkurza (nie rozumieją sarkazmu), doprowadza do białej gorączki, a na koniec banuje. Bo ja hejterów tutaj widzieć nie chcę.
Hejter prawdę Ci powie, bo czuje się od Ciebie mentalnie lepszy pod każdym względem. Jesteś dla niego cienkim blogerem, ale jakoś nadal Ciebie czyta. Sam pewnie nie wie czemu. Być może nie mam tylu antyfanów co Tomek Kopyra (gratulacje), ale na swój temat naczytałem się niemało. Poniższa lista jest jednak uniwersalna.
Nie znasz się [na piwie]
Nikt się nie zna, a najbardziej to nie znam się ja. W sumie trochę w tym racji, ale tylko odrobina. Najprostsza linia ataku – nie warzysz piwa, więc się nie znasz. Nie będę tłumaczył ponownie, więc odsyłam do tego wpisu. Druga opcja – nie odzywałeś się za wiele na filmiku z Kopyrem w Pułapce. Trzecia opcja – kiedyś przyznałeś się, że nie wiesz wszystkiego. Nie będę tego komentował. Jesteście inteligentni.
Nikt z nas nie jest alfą i omegą – to żaden wstyd.
Wiem lepiej jak masz prowadzić bloga (chociaż sam go nie mam)
Naczelne „motto” dwóch Panów krytykantów, z czego jeden bloga miał i zrobił kilka wpisów, a drugi nawet nie ma swojego. Uderzam w stół…
Można by wymyślić przypowieść o dwóch takich co krytykowali blogerów. Nieposiadanie bloga nie przeszkadza im w tym, by wiedzieć lepiej, jak bloga prowadzić, jak podchodzić do czytelnika i ile kasy trzepać. Oraz jak ją trzepać. W blogosferze piwnej nie ma pieniędzy i raczej ich nie będzie, ale to szczegół.
Znajdują się tacy, co chcą wymusić na Tobie pewne zagrywki. Znajdują się ewangeliści, którzy w życiu nie napisali nic poza listą zakupów i odwołaniem od mandatu. Olej ich szerokim strumieniem, a najlepiej zbanuj. Szkoda nerwów. Wiesz lepiej, co dla Ciebie dobre.
Nie powinieneś tak robić/pisać/wypowiadać się
Nie używaj wulgaryzmów. Nie używaj kolokwializmów. Pij inne piwo. Nie pij tego, pij tamto. Za długo, za krótko. Za mało degustacji, za dużo ogólników. Twoje żarty są nieśmieszne.
Znasz to, prawda?
Pisz tak jak chcesz, mów jak chcesz i rób co chcesz. To Twój blog, Twoje podejście i nikt nie ma prawa mówić Ci, że wie lepiej. Słuchajmy konstruktywnej krytyki, ale hejterom-wiedzącym-zawsze-lepiej kneblujmy usta. Najlepiej banem. Działa najlepiej.
Beze mnie nie istniejesz
Hejterzy stawiają się w roli wyroczni. Twierdzą przy tym, że jeżeli przestaną Cię czytać, to coś się zmieni. Twój blog upadnie, kanał na YouTube będzie miał zero subskrypcji, a ty powiesisz się w łazience. Prawda jest taka, że to jeszcze bardziej napędza do działania. Czytając kogoś, kto mi źle wróży, na mojej twarzy gości szeroki uśmiech. Myślę wtedy: „Spierdalaj. Mam niesamowitą społeczność, jeszcze Ci pokażemy.„.
Istniejesz, dopóki piszesz bloga. Choćby nikt Ciebie nie czytał (nie wierzę), istniejesz.
Więc bierz się do roboty i pisz wytrwale. Hejterów gnieć jak mrówki.
29 lis 2013 at 19:37
Nigdy nie patrzyłam w ten sposób na hejterów. Zawsze powtarzałam, po prostu, że zazdroszczą, ale nie szukałam w tym, żadnych mądrości, bo po prostu myślałam, że nie ma ich. Jestem mądrzejwa o jeden post. Brawo!
2 gru 2013 at 11:31
To trochę dziwne, że najpierw wyśmiewasz hejterów, że uważają, że trzeba warzyć piwo, żeby móc je opisywać, a w kolejnym zdaniu piszesz, że mają czelność krytykować blog, mimo że nie piszą własnych…
3 gru 2013 at 19:24
Czułem, że ktoś mi to wytknie.
Generalnie warzenie piwa to tylko jeden z aspektów blogowania. Nie piszesz (znaczy ja nie piszę) o warzeniu, o ile nie posiadam konkretnej wiedzy empirycznej. Są aspekty warzenia, które można poddać na blogu dyskusji, nawet bez warzenia piwa. Jest to wiedza ogólnodostępna. Jak widać więc, śmieję się z ludzi, którzy uważają, że należy warzyć piwo, aby o nim pisać, bo jest to tylko jeden z aspektów blogowania.
Co do nie-blogerów, komentujących innych blogerów – nie mam nic do komentowania samych tekstów, bo to jest właśnie fragment całości. Gorzej, jeżeli nie-bloger komentuje Ci, jak coś powinieneś robić, w sensie zarządzania blogiem, wizerunkiem i tak dalej. Bo jest to całość, całokształt blogowania i ktoś próbuje Ciebie prowadzić za rękę, chociaż nie ma doświadczenia. To tak, jakbym ja – nie-piwowar domowy – mówił piwowarowi domowemu, co robi źle. Rozumiesz różnicę?