Ten tekst siedział we mnie od ponad roku. W końcu – po przeczytaniu tekstu Bartka i personalnej zachęcie od niego – postanowiłem się przełamać i napisać, co myślę o relacjach browarów z blogerami. Bo niektórzy zarządcy browarów i multitapów nie rozumieją kilku kwestii. Warto więc, aby wreszcie zrozumieli. Być może robią to z niewiedzy. A być może z czystej głupoty i braku wyobraźni…
Taką wiadomość otrzymał Kuba z The Beervault. Piękna laurka
Ilekroć widzę takie wiadomości jak powyższa, gotuje się we mnie! Wiem, że środowisko osób związanych z piwem ma do blogerów stosunek bardzo dwubiegunowy. Są tacy, którzy nas bardzo lubią, szanują i chętnie z nami rozmawiają. Rozumieją specyfikę blogowania, ale też wiedzą, że po prostu się opłaca. Że kontakt z blogerem warto utrzymywać i żyć w dobrych relacjach chociażby dlatego, że można na tym skorzystać.
Z drugiej strony spotykam się z ogromnym hejtem na blogerów piwnych. Bo mają czelność skrytykować, wyrażać swoją opinię, a nie daj Boże napiszą, że cały ten browar to gówno na kółkach. Znam nawet takiego, co hejtuje dla zasady. Sam chyba nie wie, dlaczego.
Zamiast pokornej reakcji ze strony browarnika czy osoby decyzyjnej, sypie się lawina obelg. Dosłyszeć da się ciche, sarkastyczne syczenie. Bo „kim on jest, aby mówić mi, że robię słabe piwo?„. Ano właśnie – jest kimś, kto dociera do wielu osób i chociażby dlatego należy mu się szacunek. Trochę pokory, Panowie.
W tej całej gównoburzy nikt się nie wychyli, nikt nie zapyta, nie wzniesie wskazującego palca (jak na kreskówkach) i nie zastanowi się przez chwilę nad tym, że przecież ja – bloger – także jestem Twoim klientem. Klientem cholernie wymagającym, któremu jeśli zrobisz dobrze, odpłaci Ci się pięknym za nadobne. W postaci przekazania informacji o Twoim dobrym piwie dalej. Czy tak nie wygląda idealna ścieżka polecania produktu dalej?
Nikt z Was, menadżerowie czy browarnicy, nie zastanowił się, czy warto żyć dobrze z piwnym blogerem? Utrzymuję fajne relacje z kilkoma osobami i dzięki temu mają u mnie specjalne przywileje. To proste, jak zdrowe relacje z przyjaciółmi. Chętnie sobie pomagamy, a i produkty osób które bloger lubi jakoś chętniej są pokazywane. Co nie znaczy oczywiście, że będę Was okłamywał, że piwo jest dobre, kiedy nie jest. Ale to nie jest tematem tego wpisu.
Siedzę trochę w PR i marketingu. Wiem też, że takie zagrania jak wycieczka personalna Pana ze Spirifera to dość mocny fuckup. Ktoś powie: „psy szczekają, karawana jedzie dalej„. Gówno prawda! Karawana jedzie dalej, ale poszczególne jej elementy zaczynają się sypać. W dodatku śmierdzi z daleka i nikt do tej karawany podchodzić za bardzo nie chce. Co jak co, ale skoro pamiętamy sprawę z Ursą to dlaczego mielibyśmy zapomnieć o Spiriferze?
Zresztą już kilka osób zarzekło się, że piw od Spirifera nie kupią. Nawet właściciele sklepów chcą ten browar zbanować. Blogerzy także zapewne obetną obecność tej marki na swoich blogach.
To wpłynie na sprzedaż, mówię Wam.
Niektórzy browarnicy czy osoby decyzyjne nie rozumieją, że z blogerem piwnym warto dobrze żyć. Że to człowiek, który może sprzedać Twoje piwo, albo zachęcić do odwiedzenia knajpy. To wzmacniacz Twojego przekazu, częstokroć pomagający Ci za darmo.
W pewnym sensie dobrze pasuje tutaj zdanie: „Dobry pies nie kąsa ręki, która go karmi.” Tak, poniekąd daję Ci zarobić na chleb. Dlaczego więc gryziesz moją dłoń?
Czy ugryzłbyś rękę swojego kontrahenta, albo właściciela sklepu, do którego dostarczasz piwo? Albo Pana od reklamy, marketingu, social mediów? Właściciela pubu, który leje Twoje piwo i zachęca do jego spróbowania?
W każdej innej branży blogerskiej firmy chcą działać z blogerami, mieć u nich „chody”, nawiązywać dobre relacje, które skutkują pokazaniem ich marki i produktu z jak najlepszej strony. Jasne, są Janusze Biznesu, którzy potrafią odpalić się do dużego blogera i całkowicie spierdolić sobie raczkujący dopiero biznes.
Firmy technologiczne trzymają z blogerami od IT, żywieniowe z kulinarnymi, modowe z szafiarkami. Tylko piwne poletko jest jakieś inne. Tutaj częściej niż w innych niszach blogerskich zdarza się wyśmiewanie blogasków piwnych i autorów. Dlaczego? Przecież dzięki nam docieracie do tylu osób!
Niektórzy powinni wreszcie zrozumieć, że warto być z nami. Że warto rozmawiać, słuchać, dyskutować i żyć w przyjaźni. W końcu napędzamy Wam klientów, a Wy jak nam się odpłacacie?
Puknijcie się w łeb.
Najlepiej ścianą.
7 sty 2015 at 11:17
Nieźle, jakim trzeba być głupkiem żeby takie uwagi wysyłać komuś pisemnie to już inna kwestia.
7 sty 2015 at 13:16
W sumie nie rozumiem całej tej sytuacji. Przecież to że np. Tobie nie smakuje czyjeś piwo – to Twoja opinia. Blogerem jesteś bo potrafisz napisać ciekawy i poprawny językowo tekst, piszesz o swoim zainteresowaniu..oraz masz jakąś fundamentalną wiedzę która pozwala Ci się wypowiadać na dany temat. W żadnym wypadku nie czyni Cie to piwnym cezarem który dyktuje czy dany produkt ma prawo bytu na rynku czy nie. Masz ciekawe teksty na temat, często zwracasz uwagę na coś ważnego w piwnym świecie…ale to nie czyni z Ciebie żadnej piwnej biblii. Nie raz piwo którym sam się zachwycałeś..po prostu było dla mnie nie do przyjęcia. I vice versa. Może? Może. Za to zachowanie Pana Dariusza- zdecydowanie zwykłe chamstwo które nie wymaga kursu sensorycznego by je wyczuć. Zbaczając z tematu..mam drobny pomysł na temat dla Ciebie. Mianowicie dostępność piw. Gdy jakieś dwa lata temu zaczynałem przygodę z „kraftami” piwa niszowe byłby dość dobrze dostępne. Z reguły gdy nastawała jakaś premiera – można było dostać butelkę nowego trunku. Rok 2014 sprawił że popadłem w piwny „dół”. Osobiście jestem wielkim fanem AleBrowar’u – oprócz ich stałej oferty typu smokey, rowing, ewentualnie king…reszta nie do dostania. Zauważyłem ogólną tendencję – „wielka premiera Wrocław” , „wielka premiera Poznań” „wielka premiera Warszawa” Normalne sklepy….ciężko. Największe szanse 30km stąd – w Katowicach. Rozumiem że piwa niszowe nie są produkowane w niewyobrażalnych ilościach… Jednakże kiedyś można było..teraz tylko obrazki w internecie – albo wycieczki przez pół Polski…
7 sty 2015 at 13:25
A drugą stronę to nie działa?
„Tutaj częściej niż w innych niszach blogerskich zdarza się wyśmiewanie blogasków piwnych i autorów. Dlaczego? Przecież dzięki nam docieracie do tylu osób!”
1. To dzięki dobrym i tym złym browarom macie o czym pisać. Gdyby wszystkie były dobre to po co pisać?
2. W odniesieniu do IT, szafiarek itd. Piwo to bardzo indywidualna kwestia – kwestia własnego smaku, też nie chciałoby mi się z wami gadać gdybym produkował piwo.
Nie chciałbym być porównywany z zagranicznymi (ale i rodzimymi) browarami bo efekt końcowy (Twój wpis) zależy od bardzo wielu czynników, na które producent nie ma wpływu. Produkuje takie jak lubię i takie sprzedaje. Nie kosztują majątku (jak elektronika czy ubrania) i każdy może sobie pozwolić na spróbowanie czy jest dobre czy nie, więc poświęcanie czasu blogerom to byłaby dla mnie strata czasu..
7 sty 2015 at 13:35
A o co chodzi ze sprawą z Ursą? O kasowanie krytycznych wpisów na FB czy jakaś inna akcja (albo mylę akcje i „bohaterów”)?
7 sty 2015 at 14:06
Odpowiedzi Ursy generalnie, podejście.
7 sty 2015 at 13:37
Postaw się w sytuacji piwowara z jakiegoś minibrowarku (zakładam że się nie poznaliście). Siedzi sobie taki wieczorem, zasuwał jak wół przez cały dzień i widzi że jakiś blogirek wyzywa go od partaczy. Blogierek założył bloga pół roku temu, wrzuca wpisy raz na tydzień i browar ma się mu podlizywać?
Twój wpis zalatuje lekko groźbą, szantażem. Jeśli bloger krytykuje browar to dlaczego browar nie może skrytykować blogera?
Porównujesz małe, kilkuosobowe browary do wielkich korporacji, które mają potężne budżety marketingowe i ludzi wyznaczonych do tego, żeby łechtać ego recenzentów w internecie. Narzekasz na lekceważenie w kuluarowych rozmowach, ale jaką masz pewność że w innych środowiskach to się nie dzieje?
Oczywiście wiadomość Pana Dariusza jest nieakceptowalna i głupia, nie mam na celu bronienie go.
7 sty 2015 at 14:21
Mi zaś zalatuję ten tekst lekką megalomanią i poczuciem wyższości, bo jest się blogerem i jakiego to się wpływu nie ma. Spirifer przegiął pałę, ale też momentami ciężko i z grymasem na twarzy czytało mi się ten tekst jak to bloger napędza browarom sprzedaż i jak to bez blogerów piwo się nie sprzeda (może przejaskrawione, ale tak to wygląda). Mam wrażenie, że co niektórzy myślą, że napędzają półświatek piwny. Należy pamiętać, że są fora jak np. browarbiz, w którym mamy opinię wielu osób i jest to zdecydowanie bardziej miarodajne, niż subiektywna ocena jednego blogera. Nie bronię w żaden sposób Spirifera, bo zachowanie totalnie gówniane, ale też nie popadajmy w samozachwyt.
7 sty 2015 at 14:55
Hm. Gdzie napisałem, że bez nas piwo się nie sprzeda?
7 sty 2015 at 15:49
Napisałeś że będzie się sprzedawać gorzej, to prawie to samo.
7 sty 2015 at 19:06
A nie będzie? Po tej całej akcji piwa Spirifera Twoim zdaniem nie zanotują spadku sprzedaży? Już mam info od kilku właścicieli sklepów i pubów, że klienci widząc Spirifera, twierdzili, że tego nie będą kupować. Kilku stwierdziło, że już nie bedzie go sprzedawać. Z URSĄ było tak samo. Po zeszłorocznej akcji niemal natychmiast zniknęła ze wszystkich pubów w Gdańsku, gdzie do tej pory była regularnie dostępna. Bo się kisiła. Jasne, że pojedynczy bloger nie ma takiej siły, ale już kilka blogów, nawet niekoniecznie największych, potrafi zrobić zamieszanie w sprzedaży konkretnej marki – zarówno w jedną, jak i w drugą stronę.
7 sty 2015 at 19:48
Napisałem w nawiasie, że jest to celowo przejaskrawione. Po prostu nie ma co popadać ze skrajności w skrajność. Taką samą informację mógł zamieścić inny browar, piwowar czy nawet uczestnik dużego forum i wcale nie mniejsze zamieszanie by powstało, bo tutaj powodem i źródłem jest samo chamstwo i stosunek do innych, a nie wielka moc samego blogera. Wyciek informacji o podejściu tego browaru do ludzi. To po prostu medium. Dało się w tej notce odczuć poczucie wyższości i megalomanię, a trochę nie rozumiem jej uzasadnienia. Na każdym kroku podkreślanie, bloger to, bloger tamto, z blogerem żyć najlepiej, bo bloger… No ludzie, trochę pokory, bo naprawdę czytając to miałem wrażenie, że ego przez tę aferę urosło do samego nieba. Nic nie poradzę, ten tekst tak brzmi. Da się zauważyć, że również nie ja jeden to odczułem. Żeby nie było: ja do piwnych blogerów nic nie mam, lubię ich i chętnie co jakiś czas coś obejrzę czy przeczytam. Oglądać vlogi w zasadzie oglądam regularnie.
8 sty 2015 at 01:46
No właśnie tak chciałem to ująć nieco wyżej.
I nie chodzi o to żeby blogerom czegoś ujmować, krytykować czy zarzucać nierzetelność.
Ja, jako czytelnik, nie sugeruję się za bardzo waszymi odczuciami smakowymi. Z zainteresowaniem jednak – czytam je. By porównać wrażenia, dowiedzieć się nieco o procesie produkcji, historii, odmianach i tego typu sprawach, które nie mieszczą się na etykiecie.
Fajnie też dowiedzieć się o czymś z innego regionu, co można przeoczyć na dolnej półce (bo 'obce’) czy tego typu sprawy.
Kupując jednak jakieś z 'lepszych’ piw, nie sugeruję się jednak niczyją opinią. Mimo tego, że widząc markę, o której ktoś pisał bądź mówił, to przypominam sobie ich słowa – kieruję się swoją: intuicją,nastrojem,okazją.
W mailach gorsze bluzgi lecą (Sony) i prywatna wiadomość oderwana od kontekstu (podejrzewam, że to po wpisie reakcja, a nie czytam wszystkich i nie chce mi się szukać) wygląda słabo jako argument.
Mimo tego, że Pan zachował się jak buc.
7 sty 2015 at 13:56
„jest kimś, kto dociera do wielu osób i chociażby dlatego należy mu się szacunek. Trochę pokory, Panowie.”
A może z pokorą wypadałoby zacząć od siebie ? Czemu szacunek ma się należeć za sam fakt posiadania bloga (bo do tego sprowadza się to docieranie to wielu osób) ? Przecież dzisiaj tego bloga może prowadzić każdy.
7 sty 2015 at 14:08
Tak. Tak samo należy się szacunek dla firmy od marketingu, dostawcy, Pana od logistyki, właściciela pubu lejącego dane piwo. Bo wszyscy składają się na sukces i zwiększenie obrotów. Teraz rozumiesz?
7 sty 2015 at 15:58
Szacunek się należy, bo bloger to też po prostu klient. Nikt chyba nie powie, że klientowi nie należy się szacunek? Opinia blogera to opinia zwykłego konsumenta, który po prostu postanowił się nią podzielić z innymi. To tak samo jakbym ja powiedział kumplowi, że mi piwo nie smakowało. Bloger ma po prostu więcej kumpli :D
8 sty 2015 at 03:24
Mijasz się z prawdą Chłopaku. Spirifer nie zanotował spadku sprzedaży, po wtopie z Amberem idzie w górę (jeśli jacyś klienci podchodzą do wypowiedzi Darka emocjonalnie, to niech pukna się w leb albo w portfel). W handlu nie ma miejsca na emocje, nauczcie się tego. Trudno też porownac wpis Darka do Ursy – nie ta skala.
Znam Darka, jak i wielu innych typów, którzy działają w polskim krafcie i blogerzy nie mają pochlebnych opinii, uwierzcie, coś tam sobie piszecie ale czytamy to na kiblu lub ktoś nam o tym donosi co tam wysmazyliscie. My naprawdę nie mamy czasu Was czytać, bo zap.. oporowo.
Teoretycznie masz trochę racji, że tworzac opinię zachecasz lub odradzasz kupno jakiegoś piwa, ale tak może każdy, kto umie założyć bloga i ma za dużo czasu. Mamy żyć z Tobą w zgodzie bo jesteś i umiesz pisać? No proszę Cię ;)
Uwaga nasza do blogerów jest taka; zrobcie sobie kilka szkoleń sensorycznych, zrobcie ze 1000 piw w domu i jak sobie wyobrazicie, że jesteście w stanie powtorzyc choć jedno z waszych piw w prawdziwym browarze (choć wątpię by wam to wyszło za pierwszym podejściem; nie ta skala, inne warunki itp.) to możemy zacząć dyskutować. Obecnie możemy dyskutować tylko z Tomkiem, resztę MUSIMY głaskać i piescic, żeby nie napisali czegoś złego.
Gdybym miał czas, zalozylbym bloga o blogerach, których opinii należy unikać, bo się kompletnie nie znają.
Spuszczam wodę, pozdrawiam
8 sty 2015 at 07:52
Jeszcze nie zanotował… ale zanotuje. Wprawdzie szybka reakcja Kolegów z browaru trochę ratuje sytuację, ale buractwo Pana Darka wielu osobom się nie spodobało – i to da wymierne efekty. Nie doceniasz roli emocji – jasne, kupując 5.000.000 ton stali nie ma znaczenia od kogo, liczy się jej jakość i cena – ale jeśli pojedynczy klient z budżetem 50zł tygodniowo kupuje piwo – emocje jak najbardziej grają rolę. I pomnóż tego klienta razy 1000 osób, którym wpis Mr. D. się nie spodobał.
Blogerzy nie mają pochlebnych opinii? Ciekawe czemu nie lubię kogoś, kto źle pisze o moim produkcie… Jakoś taka np. Pracownia Piwa zbiera niemal w 100% pozytywne recenzje – czyżby dlatego, że obywatel Rogaczewski przykłada się do produktów, które swoim nazwiskiem podpisuje? I jakoś nie ma problemów ze zbytem.
Pozdrawiam,
Lucjan Gorczowski (uwarzyłem 6 piw w domu, nie 1000 i żadnego w prawdziwym browarze, więc i tak nie jestem partnerem do dyskusji).
8 sty 2015 at 13:06
Nice try, Panie Darku. ;)
Mówiąc całkiem poważnie, to jedyne, co da się z tej odpowiedzi wywnioskować, to niesamowitą pychę autora komentarza i kompletne zapatrzenie w siebie. Łukasz pisząc, że blog może zrobić najlepszą reklamę produktowi ma rację i wcale nie ma znaczenia, czy autor ma zrobione kursy sensoryczne, uwarzone setki warek piw w domu, czy też wypite hektolitry vipów.
Jeśli ktoś pisze, że piwo jest słabe i nie jest to odosobniony przypadek, to producent może z tego skorzystać, jako sygnału do zmiany, co w dłuższej perspektywie może wyjść browarowi na dobre, a obrażanie autora postu to po prostu oznaka chamstwa i braku kultury – wiadomo, jaki ma to wpływ na markę. W tym wypadku raczej nie zadziała powiedzenie 'nie ważne, co się mówi – ważne, że się mówi’. Nie trzeba wcale nikogo głaskać i pieścić – wystarczy wola współpracy, bo na tym można dużo zyskać bez niepotrzebnego fałszu.
Nie jestem zazwyczaj skłonny obrażać się na jakąkolwiek firmę z powodu pojedynczej akcji, ale w tym wypadku Spirifer stracił klienta i myślę, że jedyny w tym postępowaniu nie jestem.
9 sty 2015 at 00:02
Jeszcze raz:
Polski Kraft to jest bardzo raczkujący rynek, uczymy się tego wszyscy. Jedni robią to wsadzając swoje oszczędności i doświadczenie w niepewny biznes, drudzy o tym tylko piszą, mniej lub bardziej pochlebnie. Przez Twoją wypowiedź przemawia pycha i to mnie w niej najbardziej odrzuca, a my mamy być tylko pełni pokory, wkładać dalej swoje oszczędności i czekać na łaskę lub niełaskę.
Najpierw piszesz swoją opinię a potem zapraszasz do dyskusji, mam wątpliwości czy tak to powinno wyglądać. Nie lepiej byłoby zamieścić wypowiedzi DP i poddać to dyskusji?
W swojej wypowiedzi obrażasz też środowisko, które chcesz promować i z którego chciałbyś w przyszłości żyć. Umówmy się, szafiarki itp. nie robią tego za friko. To jest też Twój czas i Twój pomysł na biznes, nie neguję tego ale czy warto wszystkich browarników wrzucić do jednego worka i obrazić wszystkich, cytuję:
„Warto więc, aby wreszcie zrozumieli. Być może robią to z niewiedzy. A być może z czystej głupoty i braku wyobraźni…”
„Że kontakt z blogerem warto utrzymywać i żyć w dobrych relacjach chociażby dlatego, że można na tym skorzystać.”
„Zamiast pokornej reakcji ze strony browarnika czy osoby decyzyjnej”
„jest kimś, kto dociera do wielu osób i chociażby dlatego należy mu się szacunek. Trochę pokory, Panowie”
„że przecież ja – bloger – także jestem Twoim klientem. Klientem cholernie wymagającym, któremu jeśli zrobisz dobrze..”
„Nikt z Was, menadżerowie czy browarnicy, nie zastanowił się, czy warto żyć dobrze z piwnym blogerem? Utrzymuję fajne relacje z kilkoma osobami i dzięki temu mają u mnie specjalne przywileje.”
„Niektórzy browarnicy czy osoby decyzyjne nie rozumieją, że z blogerem piwnym warto dobrze żyć. Że to człowiek, który może sprzedać Twoje piwo, albo zachęcić do odwiedzenia knajpy. To wzmacniacz Twojego przekazu, częstokroć pomagający Ci za darmo.” –
„W pewnym sensie dobrze pasuje tutaj zdanie: „Dobry pies nie kąsa ręki, która go karmi.” Tak, poniekąd daję Ci zarobić na chleb. Dlaczego więc gryziesz moją dłoń?”
„Jasne, są Janusze Biznesu, którzy potrafią odpalić się do dużego blogera i całkowicie spierdolić sobie raczkujący dopiero biznes.”
„Puknijcie się w łeb.”
Wracając do mojej odpowiedzi:
„Nawet właściciele sklepów chcą ten browar zbanować.” i „To wpłynie na sprzedaż, mówię Wam.” – o tym właśnie pisałem – nie zrobią tego póki będzie popyt, a nie zauważyłem by spadł. W handlu nie ma miejsca na emocje. Poza tym wróżysz z fusów?
„Blogerzy także zapewne obetną obecność tej marki na swoich blogach” – jeśli piwo będzie miało świetną jakość to naprawdę byłoby to głupie.
I jeszcze słowo o szacunku, za Wiki to jest „poważanie, uszanowanie, poszanowanie, respekt, atencja, estyma, pokłon, uznanie”, wszystkim Wam się należy od razu bo umiecie pisać, czy dopiero jak wasze opinie będą miały jakąś wartość?
10 sty 2015 at 14:01
Szacunek należy się przede wszystkim każdemu klientowi. Jeśli ten klient jest bardziej wymagający, ale może podkręcić biznes, to takiemu klientowi należy się dodatkowy szacunek, bo można na tym zyskać. To tak jak z obsługą szych w restauracjach. Taki klient i więcej zapłaci, i sprowadzi znajomych, którzy zostawią więcej kasy. To proste.
10 sty 2015 at 03:24
No ale nie jesteś jakimś bardziej wartościowym klientem, można na Tobie więcej ugrać, to fakt, ale też niepotrzebnie stracić. No i przeceniasz wpływ i zasięg blogów piwnych. Nie porównuj tego z szafiarkami czy IT – brak mody na blogi o tematyce piwnej, czy inny rodzaj zakupów. Tam mogą odchodzić jakieś bzdety. Tutaj to wszystko jest za małe. 90% Twoich czytelników po Twojej dobrej recenzji nie kupi piwa, tylko sprawdzi pierdyliard opini na ratebeer, wtedy może kupi.
Ogólnie zgadzam się, że ta odpowiedź była przesadzona, ba, jakiekolwiek negatywne relacje są głupie, ale jeśli bloger pisze źle, to najlepiej mieć w dupie. Marketing, hajs. Zamiast głaskać wybrednego blogera, lepiej w tym czasie rzucić coś dla zastępów nowicjuszy. Zrobią taki sam wynik przy mniejszej pracy i mniejszym ryzyku.
Bywasz czasem w takich standardowych pubach, gdzie chodzi target kraftu? Albo monopole z dłuższą półką, która Pinte zmieści? Tam merytoryka kończy się na etykiecie – u klienta i obsługi. I to tam jest kasa. Nie w multitapach, gdzie podają wszystko w teku, amerykańce są świeże a nad barem wisi fota właściciela z kopyrem.
7 sty 2016 at 22:45
Myślę, że dobrze Wam gościu odpisał. Nie liczcie na to, że za „fajne trzymanie sztamy”, „przyjacielskie traktowanie” i tym podobne będzie Wam po „przyjacielsku” ładował hajs czy inne gifty. Znasz marketing, to wiesz, że po prostu wymuszasz na jakimś gościu pewne postawy. Za skrzynkę bronka i firmowy otwieracz napiszesz o nim lepiej? Oczywiście, że nie, bo podejrzewam, że jesteś trochę droższy. Nie znam ani Was (Ciebie?) ani jego. Po prostu widzę, że próbujesz go zaszantażować. Może masz rację, że jego piwo jest słabe. Nie wiem. A może to on ma rację, że czuje się, że chcecie (chcesz) od niego jakieś korzyści?
On pojechał po bandzie jeśli chodzi o bezpośredniość i prostotę przekazu. Wy (Ty) pojechaliście po bandzie z bezpośrednim przekazem: kto jest Waszym kumplem ma u Was fajnie. Kto nie, to nie. A o to kumplostwo trzeba dbać.
Jest to z lekka żałosne przyznanie się do czegoś w rodzaju prostytucji. Piwno-intelektualnej. Oczywiście – luksusowej, ale jednak.
8 sty 2016 at 01:37
Raczej chodzi o zdrowe podejście. Jak kogoś lubię, to normalne, że ma u mnie „fory”, ale bez przesady. Czytelnicy są priorytetem i nikomu kitu nie wciskałem i wciskać nigdy nie będę. Kolesiostwo? Raczej kumplowanie się. To normalne, że jak kogoś lubię, to ma pewne przywileje, ale też nie jest tak, że jak kogoś nie znam to nie pokazuję jego piw. Bo pokazuję i to częściej, niż zaprzyjaźnionych osób :)
Zdrowe podejście jest ważne. Ale jak ktoś Ci pluje w twarz, to raczej nie chcesz go wspierać i pokazywać jego produktu, prawda? Mam taką listę zbanowanych browarów, których piw nie pokazuję. Nazwij to złośliwością, ale nie chcę „pomagać” i „promować” kogoś, kto pluje na mnie jadem.
21 lut 2016 at 23:00
no minela juz chwilka od beefu spirifer vs. blogosfera i widze ze konsekwencja jest taka ze nie przeczytam o ich piwie u nikogo, w niektorych sklepach tez ich nie ma. to jest pewna kara – niebyt w mediach, co przy natloku innych premier powoduje ze mniej chetnie zaryzykuje ich piwko. Btw trzymam strone blogerow…..koles ze spirifera zachowal sie wyjatkowo niegrzecznie i teraz ponosie konsekwencje….a ja prace blogerow cenie, bo wsrod premier 50% warto probowac a 50% to sredniaki i piwa kiepskie a 10pln wydane na marne piwo piechota nie chodzi :-)
10 maj 2016 at 13:46
Publikowanie prywatnej wiadomości było frajerstwem. Ja na miejscu blogera olałbym sprawę. Wybrał drogę męczennika (jak oni mogli w ogóle tak do mnie napisać?). Megalomania wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Tego nigdy nie zrozumiem…
11 maj 2016 at 21:33
,,Bo największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz” kto to napisał?
23 lip 2017 at 13:47
Ile skrzynek tygodniowo ma kosztować ta „przychylność blogera”?
Może stawka była za duźa?
23 lip 2017 at 19:51
Tak z kontener i wakacje na Majorce. Pyknie ;)