Pokręconych, często nieco nawiedzonych piwnych degustatorów każdy z Was dobrze zna. Każde hobby ma to do siebie, że gromadzi freaków. Osobników takich grup łatwo podzielić ze względu na pewne cechy wspólne. I choćbyś należał do zachodniopomorskiej grupy lalkarzy mańkutów, gdyńskiego koła ratowników medycznych po pięćdziesiątce czy radomskich graczy KRONUM – zapewne potrafisz wydzielić spośród tych wszystkich wariatów, osoby przejawiające cechy wspólne. Nie inaczej jest z piwoszami.
Nim zaczniesz czytać ten wpis, przeczytaj koniecznie pierwszą część czterech typów piwnych degustatorów.
Pan próbka
Koleś przeważnie nieco ogarnięty w temacie piwa. Zna nawet imię barmana, kiedyś zapalił papierosa z managerem multitapu i zbił pionę z Kopyrem (Kopyr go nie pamięta). Przez to wydaje mu się, że może nonszalancko podbijać do baru i prosić o kolejne próbki. Nawet jeśli po raz piąty tego wieczoru prosi o to samo. Takiemu trudno odmówić, no bo jeszcze się okaże, że ma bloga o piwie, a zresztą po to są próbki. Najczęściej ma przy sobie 20 złotych i drobne na bilet do domu. Potrafi nieźle zaprawić się samymi próbkami, a jak jeszcze w pubie są piwowarzy domowi, to w zasadzie wychodzi z knajpy natrzaskany jak stoczniowiec w piątek po pracy, nie kupując nawet słonych paluszków.
Jednocześnie po każdorazowej prośbie o próbkę, gdy ową ma już w rękach, głośno komentuje kolejne w niej wady. Tak, aby wszyscy słyszeli i podziwiali. Nie omieszka też każdej próbki sfotografować i wrzucić na Instagram, gdzie ma 13 followersów. Koniecznie z burzą tagów.
Piwowar domowy
Koleś z brodą, ubierający się w koszulki z logo swojego browaru. Założył mu fanpage, gdzie wrzuca to samo, co na profil prywatny. Szczytem przebiegłości jest wrzucenie zdjęcia na fanpage, a potem share swój profil. Spryciarz! Nazbierał 70 lajków, z czego 68 to przyjaciele, którym głupio było nie kliknąć. Jest jeszcze jakaś szesnastoletnia Tajka grająca w Candy Crush Saga i jakiś murzyn, który wrzuca ciągle zdjęcia z imprez.
Do multitapu wchodzi jak do swojej kuchni. Mimo niezadowolenia managera zawsze przynosi kratę swoich wyrobów. Razem z innymi piwowarami (którzy też mają po kracie) siedzi od otwarcia do zamknięcia, kiedy to wykłóca się z managerem o to, aby jeszcze zostać.
I może nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że nie kupił na barze żadnego piwa. Paluszki miał swoje, z Żabki za rogiem.
Jeśli już kupi piwo w pubie, nie omieszka porównać go do swoich wyrobów. Zawsze znajdzie jakąś wadę i opowie w skrócie (15 minut), skąd się wzięła i kiedy mu się ostatnio przydarzyła. Wygląda to mniej więcej tak: „Ja to dobrze pamiętam, bo wtedy akurat robiłem 134. warkę, bodajże RISa na wschodnio-kaukaskich drożdżach od takiego beduina z targu w Poznaniu. No i miałem problemy z fermentacją, bo w lipcu nad Wrześnią przechodziła burza, ja byłem niewyspany, bo grałem w Metina i jeszcze mój synek miał straszne rozwolnienie. No i jakoś zapomniałem postawić fermentor w kąt i zakryć, to mi do niego kot wskoczył i tak przeleżał aż do zlewania na cichą.„
Każdy zastanawia się, z czego żyje.
Trendsetter-wizjoner
Zawsze dwa kroki przed Tobą i jeden przed Managerem pubu. Koleś z dokładnością zegara atomowego w Nevadzie, potrafi przewidzieć co będzie dziś na kranach. I jutro.
Ale to nie jest jego największą przywarą.
Kiedy pojawiał się pierwszy Grand Champion, on sprowadzał ze stanów Imperial India Pale Ale i się w nich kąpał. Kiedy debiutował Browar PINTA z Atakiem Chmielu, piekł brownies na domowych RISach. Gdy krzyczano „sour is a new hoppy!”, on mówił: „ogarnijcie się chłopy!”. W istocie pił kwachy, od kiedy babcia Jadwiga dała mu skisły kompot z czarnych porzeczek i jabłek antonówek, gdy miał 8 lat. Jest nie tylko starym wyjadaczem z brodą do pasa i marskością wątroby. To wizjoner na miarę Jobsa, który nie tylko ustala trendy, ale patrzy w przyszłość niczym Stalin na portretach.
Stary wyga
Koleś, który wypił chyba wszystkie piwa świata. Potrafi zaskoczyć Cię takimi duperelowatymi ciekawostkami na temat chociażby, podkładki, którą nerwowo dziabiesz paznokciem, że czapki z głów i ukłony uznania. Powie Ci, dlaczego na TeKu z Birra Baladin jest mała kropeczka, dlaczego rocznik 2011 danego piwa ma mniej nut kawowych i jaki wpływ na ich lambiki ma fakt, że posadzka w Browarze Cantillon ma brązowy kolor. Bezdenna studnia wiedzy bezużytecznej, aczkolwiek takiej osoby miło jest posłuchać. To osobliwość ciekawa, skora do rozmowy i nieźle zbzikowana.
Mógłby być Twoim Ojcem. Trochę to straszne…
PS. Przeczytaj koniecznie wpis 19 Types of Beer Snobs, który zainspirował mnie do stworzenia drugiej części własnej listy.
11 lut 2015 at 00:02
No bez przesady ;)
13 lut 2015 at 12:53
„dlaczego na TeKu z Birra Baladin jest mała kropeczka” dlaczego? :O
13 lut 2015 at 21:11
pisz, pisz :-) dobrze się to czyta. Pozdrawiam!