Pierwszy konkurs na blogu. Wynegocjowałem dla Was dwa zestawy piwa, które można zgarnąć odpowiadając na zadane na końcu tekstu pytanie. Nie scrolluj! Najpierw przeczytaj o co chodzi. Bo projekt jest fajny i być może Cię zainteresuje. Mnie zainteresował.
HopBox to serwis, pozwalający na „prenumeratę” zestawów piwa. W skład każdego boxu wchodzi 5 wybranych piw. Nie masz do końca kontroli nad tym, jakie piwo dostaniesz. Trochę w ciemno, ale dla kogoś, kto odkrywa nowe smaki, jest to dobre wyjście. Zamiast radzić się znajomych, czytać fora i blogi, wydzwaniać do przyjaciół (do czego namawiam), można powierzyć wybór komuś, kto ma niezłe zaplecze piwne. Nie powinniście być rozczarowani, tym bardziej, że piwa wchodzące w skład zestawów są nieźle opisane.
Wykupujesz subskrypcję (jednorazową, miesięczną lub kwartalną) i co 2 tygodnie kurier przynosi Ci zestaw, złożony z 5 piw. Polskich lub zagranicznych. Niczym się nie przejmujesz. To tak, jakbyś zamawiał prenumeratę CKM czy Przeglądu Działkowca.
Do mnie to przemawia. Oczywiście pojawiają się głosy, że bez sensu. Że lepiej skomponować zestaw w sklepie piwnym, nawet takim online. No dobrze, ale nie każdy ogarnia ten temat. Element losowości może być także nieco podniecający. Nigdy nie wiesz co dostaniesz. A nuż kurier wręczy Ci paczkę, w której znajdziesz na prawdę ciekawe piwa. Mnie się to podoba, ale ja już taki jestem. Lubię niespodzianki.
Konkurs
Zadanie jest proste. Do wtorku (15.04) włącznie, czekam na Wasze odpowiedzi w komentarzach pod tym wpisem. Autor najfajniejszego otrzyma zestaw aktualnych piw zagranicznych od HopBox. Autor kolejnej ciekawej odpowiedzi otrzyma polskie piwa w aktualnym zestawie. Kilka minut, trochę kreatywności i możecie mieć piwko na weekend.
Zadanie:
Jakie piwa weszłyby w skład Twojego wymarzonego zestawu? Dlaczego akurat te pozycje?
Pamiętajcie, aby zostawić swój adres e-mail w odpowiednim polu! Możecie też pacnąć w like. Będzie zabawnie :)
Wyniki konkursu: TUTAJ
12 kwi 2014 at 17:56
W moim wymarzonym zestawie piw na pewno znalazłoby się ciemne piwo z małego browaru obok Pałacu Zimowego Habsburgów (od strony Polskiego Kościoła na Rennweg’u). Piwo zwyczajnie bijące na głowę to, co dostać można w sklepach (co akurat nie dziwi). Przede wszystkim prym u mnie wiedzie (poza piwem wspomnianym Wiedeńskim) piwo z Lwówka (piwo dolnej fermentacji). Ze sklepowych jednak preferuję czeskie piwa ciemne (nawet niech już będzie ten butelkowy Primator czy Kozel) oraz – na ciepłe, grillowe wieczory – piwa pszeniczne, z czego posmakowało mi piwo pszenne dostępne pod szyldem Książęce. W pakiecie wymarzonym musi więc być pewnego rodzaju równowaga – po równo piw ciemnych, piw pszenicznych jak i najzwyklejszych piw klarownych. Wymogów wielkich nie ma – autor bloga zapewne zna się na piwie lepiej niż ja ;)
12 kwi 2014 at 18:52
1.Stone IPA
2.The Kernel Export India Porter
3. Meantime Coffee Porter
4. Ayinger Brauweisse
5. NorHop (Moor)
Ciężko było….
12 kwi 2014 at 21:41
Będzie jeszcze PS! Przeczytałem dokładnie tekst (tym razem ze zrozumieniem} i pojąłem, że trzeba jeszcze dać jakieś uzasadnienie. OK – uzasadniam:
ad1 -Stone IPA – ponoć wzorzec AIP-ów wszelakich. Po zalewie debiutów różnych nowych inicjatyw, które są jak jedna AIPA-mi, chciałbym wiedzieć, dlaczego mi się już znudziło i czy może nie być banalnie. Na te badania terenowe nie mam zamiaru wydać 50 PLN. Poproszę więc o próbkę w ilości 500 ml
ad2 – The Kernel – nawet na Wyspach trudno dostępne, poza restauracjami z gwiazdkami Michelin. Płacę i wymagam! Bardziej zapoznanego piwa nie udało mi się wymyślić! Poza tym uwielbiam portery (górniaki)
ad3 – Meantime Coffee Porter – uwielbiam kawę i portery (patrz wyżej). Moje uwielbienie nie jest jednakowoż tak wielkie, żebym 4 dychy na jedno piwo wydał. Ale jeżeli mogę mieć 5 za 50, to poproszę.
ad4 – Ayinger – ponoć super pszenica, ale browar mały i do Polski nie dociera. Ja się w najbliższym czasie w okolice Monachium nie wybieram, wobec czego poproszę 500 ml celem sprawdzenia
ad5 – NorHop – idealne do grilla, ale kosztuje 26 PLN za 660 ml. Za tą cenę to ja sobie na grillu położę ogon kangura i jeszcze mi na Książęce Jasne Ryżowe zostanie! Ale skoro mogę mieć 5 za 50…
12 kwi 2014 at 22:05
1. VIP
2. Wojak
3. Harnaś
4. Warka Pstrąg
5. Fortuna Mirabelka
skisłem XD
12 kwi 2014 at 22:19
Cóż, w dobrym zestawie piwa na pewno ważna byłaby różnorodność. Jako pierwsze dobrym wyborem byłoby jakieś nowofalowe IPA- myślę, że hardcore ipa z browaru BrewDog zdałoby egzamin- to piwo idealnie odzwierciedla punkową ideologie brewdoga oraz styl ten jest symbolem piwnej rewolucji. Jako drugie- Xyauyù Barrel z Birra Balladin- piwo, które powala na łopatki oraz można się nim delektować nie tylko w ciągu jednego wieczoru, ale przez kilka dni (tygodni?). Trzecia pozycja- coś ekstremalnego- Snake Venom z Brewmeistera- najmocniejsze piwo na świecie to nie jest byle co. 67,5% ABV to piwo, które na pewno nie nadaje się do samotnej degustacji, ale do spróbowania w niewielkich ilościach ze znajomymi. Przedostatnie- Lindemans Faro- piwo niecodzienne, coś innego nawet od wszystkich IPA, stoutów itd. Zgodnie z myślą „Sour is new hoppy”, bo na nowe smaki zawsze warto się otworzyć. Piąte piwo byłoby czymś tradycyjnym- nie byłby to produkt rewolucyjny, ale klasyczny, bo przy ogromie nowych świetnych piw nie można zapomnieć o klasykach. Niemiecka Schlenkerla by tu pasowała- klasyczne piwo, które intensywnością aromatu i smaku nie odbiega od nowofalowych produktów.
12 kwi 2014 at 22:56
Może nietypowo, ale oprócz nowości, ciekawostek widziałbym co jakiś czas zestaw złożony z piw „tematycznych” np. porter box, RIS box, itd. ;)
W przypadku piw, których leżakowanie jest wskazane na pudełku mogłaby się znaleźć informacja typu: „nie otwierać przed rokiem 2017”. Dodatkowo piwa takie mogłyby być lakowane ;)
12 kwi 2014 at 23:32
O tym iż na szlaku spotkać można wielu dziwnych typów wie chyba każdy, ale w to co opowiedział mi pewien przedziwny cudzoziemiec w jednym z przydrożnych wielokranów trudno było uwierzyć… Snuł opowieść, która zaczęła się u ujścia Russian River, gdzie lokalny ekscentrym zwany Pliny the Younger (starszym przepadł bez wieści) wygłaszał akurat tyradę o mitycznych stworach zwanych Yeti z Great Divide. Ulubionym przysmakiem tych potworów jest wanilia! Aby je spotkać trzeba iść aż po Dark Horizon do krainy Nogne O. Jeżeli szczęście nam dopisze i szlak będzie łaskawy uda nam się wypocząć w Lost Abbey. Tam przyjaźni gospodarze pokrzepią ciało, ale i uzmysłowią to czego już wcześniej się domyślamy – przemierzasz Highway to Hell! I gdy obcy snuł swoją opowieść dostrzegłem laskę wanilii wystającą z jego kieszeni, butelkę z częściowo widocznym napisem Bour… i zrozumiałem iż jestem stracony… Przede mną siedział legendarny Dark Lord – kto napije się z jego butelki będzie chciał więcej i więcej, zatraci się w wirze zwanym RIS, będzie przemierzał świat szukając nowych doznać i smaków testując wszelkie napotkane beczki i butelki. Obcy już sięgał po butelkę aby mnie poczęstować, czy mogłem mu odmówić?
Russian River Pliny the Younger
Great Divide Vanilla Bean Yeti Imperial Stout
Nøgne Ø Dark Horizon
Lost Abbey Highway to Hell
Three Floyds Dark Lord (Bourbon Vanilla Bean)
13 kwi 2014 at 10:21
Idąc troszkę za twoim artykułem i IPAch złożyłbym taki zestaw:
– Rowing Jack AleBrowaru,
– Atak Chmielu Pinty,
– Grand Prix American India Pale Ale Ciechana,
– Pacific Pale Ale Artezana,
– Podroze Kormorana American IPA,
Bo ja ciągle nie mam dość amerykańskich chmieli ;]
13 kwi 2014 at 11:18
1. Moje ulubione
2. Takie, które urwie mi dupę
3. Coś dla hop headów
4. Eksperyment z dodatkiem krwi smoka, śliny diabła tasmańskiego etc.
5. Coś kompletnie z innej beczki
… bo lubię nowości, przyjemności i ekstrema
13 kwi 2014 at 11:23
To, że mam nierówno pod sufitem, wie każdy, kto mnie zna. Ale nie zawsze tak było… Dlaczego? Co się zmieniło? Otóż poznałem kogoś. Kobietę. Bardzo piękną i pociągającą zresztą. Po pierwszych kilku spotkaniach powiedziała, że chce mi coś pokazać, coś specjalnego, niezwykłego. Zaciekawiony (i zauroczony) z uśmiechem na ustach godnym samego Piotra Żyły, szybkim krokiem podążyłem za ukochaną. Dotarliśmy nad brzeg morza, gdzie ukochana pokazała mi wejście do (jak twierdziła) nieziemskiej przygody. Weszliśmy. Po paru krokach zrobiło mi się słabo. Okazało się, że w powietrzu unosiła się woń wodorostów wydzielana przez Kelpie – bardzo ładna, oryginalna, nietuzinkowa woń. Smaku napoju z dodatkiem Kelpii, który produkuje William również nie da się z niczym porównać – bardzo ciekawy a przy tym bardzo dobry. Lecz jak się okazało, w zbyt dużych stężeniach, aromat wydzielane przez nie, działa usypiająco. Upadłem. Ocknąłem się siedząc przykuty do krzesła. Ból rozsadzał mi głowę. W okół mnie stały 3 osoby – 2 w lekarskich fartuchach i owa kobieta. Gdy zorientowała się że nie śpię, podeszła do mnie mówiąc, że wszystko będzie dobrze i że muszę teraz coś wypić. Coś co nazywa się Rogue Chipotle. Nie zdążyłem nic powiedzieć, a już butelka z napojem znalazła się w moich ustach. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie piłem, i nie potrafię tego opisać. Naprawdę dobre, cokolwiek to było i piekło w przełyk. Od razu postawiło mnie na nogi. Nagle podeszła do mnie jedna postać w fartuchu. Poznałem kto to. To poszukiwany w kilku krajach DrBrew za wiele dziwnych, nielegalnych eksperymentów przeprowadzanych na ludziach. Śpiewał on pod nosem jakąś piosenkę o słońcu, goryczy życia i czymś tam jeszcze. Szło to mniej więcej tak: „Sunny, sunny, sunny, this is sunny and you will [coś tam] fine” Czego ode mnie chciał? Podszedł do mnie i spokojnym lecz przerażająco suchym głosem powiedział: „Witaj, nie bój się, nic złego Ci się niestanie.” Odwrócił się i zawołał do współtowarzysza: „Ziemowit”. Kompan nie zareagował. Dr powtórzył wołanie: „Ziemek!”. Znów bez reakcji. „Fałat, słyszysz mnie?!” krzykną w końcu zniecierpliwiony Dr. „Czego?!” Odburknął Ziemek. „Przynieś mi tu szybko pintę Imperatora, robimy…” i nagle wszystko ucichło. Z cienia wyłoniła się jakaś postać. Do moich nozdrzy dotarł aromat ostryg. Piękny zapach. Nie widziałem twarzy przybysza, ale w ręce miał Harpoon. Już wiedziałem, już wiedziałem że jestem uratowany. Później zdarzenia potoczyły się już bardzo szybko. Zobaczyłem, jak trójka oprawców pada trupem w ciągu sekundy. Później zemdlałem. Gdy się ocknąłem, Harpoon poił mnie swoim przedziwnym słodko-gorzko-słonym napojem i kazał przegryźć ostrygą. W końcu byłem bezpieczny. Lecz po tych wydarzeniach, nie byłem już wstanie wrócić do pełnego zdrowia psychicznego, do swojego wcześniejszego życia. Teraz jestem pośmiewiskiem, dziwolągiem. Mam nadzieję, że chociaż Ciebie poruszy moja historia, która wydarzyła się na prawdę…
Udział wzięli:
Kelpie z Williams Bros Brewing
Chipotle z Rogue
Sunny Ale z DrBrew
Imperator Bałtycki z Pinty
Island Creek Oyster Stout z Harpoon
13 kwi 2014 at 18:29
Założyłem, że skoro mamy przedstawić „wymarzony zestaw” w ramach usługi HopBox.pl, muszę się ograniczyć do faktu, że nie mogę wyskoczyć z kosmicznymi piwami, których nikt o zdrowych zmysłach nie włożyłby do paczki za pięćdziesiąt złotych. Dlatego z żalem nie wymienię piw, które znajdują się na mojej liście „do spróbowania” takich jak chociażby prawie-że-mityczne Westvleteren XII, RIS z Three Floyds czy brzmiące jak żart Voodoo Doughnut Bacon Maple Ale, a spróbuję znaleźć coś… bardziej przyziemnego. Lista dotyczy zestawu piw zagranicznych.
Na pierwszy ogień powinien pójść przedstawiciel rdzennie polskiego stylu jakim jest grodziskie. To lekkie wędzone pszeniczne piwo pochodzi z Grodziska Wielkopolskiego, lecz w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zakończono jego produkcję. I choć ostatnio Browar Fortuna zapowiedział huczny powrót grodzisza, a browary rzemieślnicze zalewają nas (dzięki Bogu!) swoimi interpretacjami stylu, to kilka lat temu można było go w Polsce najwyżej ze świecą szukać. Dlatego wybrałbym do zestawu jako pierwsze piwo Grätzer z holenderskiego browaru Jopen.
Holandię od Belgii dzieli tylko rzut kamieniem, a belgijskie specjały znane są na całym świecie, więc grzechem byłoby nie zamieścić któregoś z tych specyficznych piw w tym zestawieniu. Osobiście jestem miłośnikiem witbierów – jasnych piw pszenicznych zaprawionych kolendrą i cytrusami – jednak myślę, że klasyczne belgijskie ale prosto spod ręki mnichów byłoby bardziej na miejscu. Popularny serwis ratebeer.com nazwa piwo Orval z klasztornego browaru Orval najlepszym przedstawicielem gatunku, więc chyba nie pozostawia to żadnych wątpliwości co wybrać. Poza tym ciekawą rzeczą jest fakt, że piwo pozostawione z piwnicy na rok podobno potrafi całkowicie zmienić swój profil smakowy oraz „skoczyć” z zawartością alkoholu nawet o dwa punkty procentowe.
Niemieckich piw wędzonych chyba nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi piwa. Specjalnie przyrządzany słód nadaje piwom bardzo charakterystycznego aromatu i smaku, który nie wszystkim podchodzi, jednak na pewno jest rzeczą, której warto spróbować. A jeżeli próbować, to najlepiej zabrać się za to, co uważane jest za najlepsze, więc jako trzecie piwo wymienię Aecht Schlenkerla Rauchbier Urbock z browaru Heller z Bambergu. Schlenkerla była opisywana niedawno na tym blogu i została określona „wybitnie degustacyjnym trunkiem”, a to mówi samo za siebie.
Jako czwarte piwo zaproponuję coś ciekawego z kilku powodów. Ikoną i flagowym okrętem piwnej rewolucji jest z pewnością styl india pale ale w przeróżnych odmianach, więc gatunek określany jako „White IPA”, „witbier IPA” czy „Wheat IPA” powinien spotkać się z zainteresowaniem. Po drugie, piwo to zostało uwarzone w słowackim browarze Kaltenecker przez węgierskiego piwowara, więc mamy ciekawą współpracę międzynarodową. Ostatnim powodem jest fakt, że jest to pochodzący zza naszej południowej granicy odpowiednik naszego Grand Prix czy Grand Championa (jak zresztą też jest nazwany na etykiecie). Co to za piwo? White Shadow.
Ostatnim piwem do zestawu będzie ciemny jak smoła imperialny stout, którego nazwa i etykieta nawiązują do… „Gwiezdnych wojen”. No bo kto nie lubi „Gwiezdnych wojen”? Na całe szczęście to pochodzące z włoskiego browaru rzemieślniczego Revelation Cat piwo nie nazywa się „Jar Jar Binks Russian Imperial Stout”, ale „po prostu” „Death Star”. Trzeba mieć tylko nadzieję, że z objętością alkoholu rzędu trzynastu procent Alderaanem dla tej małej buteleczki nie będzie nasz portfel ani głowa następnego dnia.
tl;dr:
Grätzer, browar Jopen, Holandia, grodziskie, 4% obj. alk., 7.7% zaw. ekstraktu
Orval, browar Orval, Belgia, belgijskie ale, 5.2% obj. alk. na etykiecie
Aecht Schlenkerla Rauchbier Urbock, browar Heller, Niemcy, rauchbock, 6.5% obj. alk., 17.5% zaw. ekstraktu, 40 IBU
White Shadow, browar Kaltenecker, Słowacja, Wheat IPA, 6% obj. alk., 15% zaw. ekstraktu
Death Star, Revelation Cat, Włochy, imperial stout, 13% obj. alk., „wystarczająco IBU” wg etykiety
I jeszcze ładna wizualizacja:
http://i.imgur.com/l3GGYVE.png
14 kwi 2014 at 13:38
Skoro przedstawiłem już zagraniczny zestaw, czas na wytypowanie polskich piw.
Ponownie uprę się przy dodaniu piwa grodziskiego jako dziedzictwa polskiego piwowarstwa. Do wyboru mamy piwa od Artezana (jednak tutaj dyskwalifikuje je brak dostępności w butelce) oraz trzy wersje od Pinty, jednak wybrałbym Smoked Cracow od Pracowni Piwa – chociażby ze względu na ładne, minimalistyczne, ale bardzo estetyczne opakowanie.
Jako przedstawiciela piwnej rewolucji chciałoby się wziąć Atak chmielu albo Rowing Jacka, jednak pójdę trochę pod prąd i zaproponuję coś lżejszego. W mojej ocenie jednym z większych problemów z piwem jest jego zawartość alkoholu: jaka jest przyjemność z picia, skoro po trzech sześcio- czy siedmioprocentowych piwach odechciewa się jakiejkolwiek dalszej degustacji? Dlatego wybrałbym nowy wypust z Browaru Lwówek, czyli Lwówka Jankesa – lekką APĘ doskonałą na każdą okazję.
Nad Wisłą piwa dyniowe warzone są tylko w okolicach Halloween, jednak nikt nie mówił, że ma być to zestaw „na teraz”. W rzeczywistości dynia nie jest jakoś bardzo odczuwalna w pumpkin ale, a cała otoczka jest wynikiem odpowiednich przypraw z imbirem i goździkami na czele, jednak wydaje mi się, że warto spróbować Dyniamitu! od Pinty. No i tak prześliczna etykieta!
Jako czwarte wymienię nowość z Browaru Cornelius (choć w internecie wszędzie można znaleźć informacje o Browarze Sulimar, jednak wolę tę drugą nazwę, gdyż piwo warzy się w browarze, a nie w firmie): Triple Blond w stylu belgijskiego ale. Nawet producent sugeruje, że powinno się je długo leżakować, chociaż z taką etykietą ciężko będzie zostawić je na kilka miesięcy czy lat w piwnicy. Z pewnością trzeba sprawdzić jak czas wpłynie na produkt z Piotrkowa.
Na koniec ciekawostka przyrodnicza, czyli odważny eksperyment Browaru Kormoran z Olsztyna. Dwa lata temu przedstawili oni jasnego lagera na orkiszowym zasypie o aromacie i smaku… czosnku. Do tego piwa miałem dwa podejścia: za każdym razem kupiłem je razem z kilkoma innymi piwami i zostawiłem w piwnicy. Muszę przyznać, że przed otwarciem zawsze boję się co to będzie, ale zawsze piwo okazuje się być bardzo ciekawym i przyjemnym doświadczeniem (oczywiście, jeżeli lubicie czosnek)… Niestety ta świadomość gdzieś ulatuje przez rok i ponownie pojawia się strach przed otwarciem. Niemniej jednak chętnie bym zobaczyć takie cudactwo w hopboksowym zestawie. (;
tl;dr:
Smoked Cracow, Pracownia Piwa, grodziskie, 2.4% obj. alk., 7.7% zaw. ekstraktu, 20 IBU
Lwówek Jankes, Browar Lwówek, american pale ale, 4.2% obj. alk., 12.5% zaw. ekstraktu
Dyniamit!, PINTA, pumpkin ale, 6% obj. alk., 16.5% zaw. ekstraktu, 31 IBU
Triple Blond, Browar Cornelius, belgijskie ale, 8% obj. alk., 18.1% zaw. ekstraktu
Orkiszowe z czosnkiem, Browar Kormoran, 21A@BJCP?, 5.1% obj. alk., 12.5% zaw. ekstraktu
No i ponownie obrazek:
http://i.imgur.com/owQ9f6u.png
14 kwi 2014 at 11:58
1. Książęce Ciemne Łagodne – piwo z intensywnym smakiem, dobre na początek, później można walić Specjały.
2. Miłosław Pilzner – ciekawy zapach, i „kwiaty”
3. Lwówek Belg – po prostu dobre, które pije z wielką przyjemnością (w końcu po coś wydaję się te 4zł)
4. Cornelius Banan – bo pszeniczne i b. słodkie.
5. Specjał – piwo na każdą okazję
14 kwi 2014 at 13:06
Paczka piw polskich dla mnie wyglądałaby następująco:
1. SzałPiw – Szczun
2. SzałPiw – Rojber
3. Haust – Ox Bile
4. Piwna – Milk Stout
5. Olbracht – Gorączka Czarnego Złota
Klucz do wyboru tych, a nie innych jest prosty – Nie miałem okazji ich spróbować, głównie ze względu na bardzo kulawą dystrybucję i (prawie) zerową dostępność na Górym Śląsku…
Oczywiście, jeśli tylko Artezan zacząłby butelkować swoje piwa, to wiele z nich znalazłoby się na tej liście… Choćby Czarna Wołga czy Czerwony Kapelusz, że o wysztkich 'IPA Tour’ nie wspomnę…
14 kwi 2014 at 14:22
Jesienne wieczory w Pajottenland nie należały do najprzyjemniejszych. Może to wina pogody, gdy deszcz nieustanie, co noc uderza kroplami w brudne okiennice miejscowego wyszynku mieszczącego się w Brouwerij de Molen , a wiatr wiejący od Brukseli, oprócz przenikliwego zimna, niesie ze sobą żałobny śpiew wron: Kriek! Kriek! Kriek!? A może to aura tego miejsca, wisząca złowrogo w powietrzu , niczym zastygłe skrzydła dawnego młyna, owoduje ten nieznany mi dotąd lęk, uśpiony do tej pory w najgłębszych odmętach mej wyobraźni, powoli budzący się ze snu? Odkąd przyjechałem tutaj trzy dni temu, uczucie to nie opuszcza mnie nawet na chwile, tak samo jak nieżyczliwe spojrzenia miejscowych. Nie lubią tu obcych. Mają to wypisane na ich kwaśnych, niczym tutejsze piwo, twarzach. Jakby wszyscy stali za tajemnicą czegoś strasznego, czegoś, tak makabrycznego, co nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego, a mój przyjazd mógłby temu zagrozić. Do tego te krążące historię, o znajdującej się niedaleko starej fabryce produkującej olej silnikowy „Harviestoun-Old Engine Oil” i starożytnym kulcie Lambic, rzekomo tam urzędującym. Choć osobiście jestem sceptycznie nastawiony na tego typu teorie, to jednak ślad mojego śledztwa w sprawie zaginięcia panny Xyauyu Barrel, zaprowadził mnie właśnie tu. Stoję teraz przed wielka zardzewiałą bramą, uzbrojony w latarkę, przecinak, oraz pistolet. Mimo iż nie jest to moja pierwsza nocna wizyta w tego typu miejscu, czuje ogarniający mnie lęk. Jakby jakaś obca siła próbowała mnie stąd odstraszyć, chcąc ukryć skrywaną tajemnice przed światem. Mimo to wiem, że nie mogę zrezygnować, wiadomo- ryzyko zawodowe. Na tę myśl, uśmiecham się do siebie, a strach, powoli mija. Muszę ją odnaleźć! Od tego zlecenia, zależy moja kariera, i żadne miejscowe legendy mnie nie odstraszą! Teren fabryki jest ogromny, z kilkunastoma zabudowaniami, stanowi ogromny kompleks. Przeczesanie takie terenu nocą, nie będzie należało do łatwych…
Czwarta godzina spędzona w tym miejscu, nie przyniosła żadnych rezultatów. Przemoknięty i zmarznięty, myśląc już tylko o ciepłym posiłku i łóżku, wlokłem się w stronę, wyciętej dziury w płocie. Nagle dobiegł mnie, przytłumiony, jakby z podziemi, dźwięk. Brzmiał jak mantra, jakby ktoś wypowiadał cały czas tą samą formułę, modląc się lub… odprawiając rytuał- ………um…… num….. ….. lirium…………urnum…………..Ledwo słyszalne części słów coraz wyraźniej docierały do mnie, każdą sekundą nabierając tempa i mocy. Nagle coś za mną się poruszyło. Zanim zdążyłem zareagować, straciłem przytomność od silnego uderzenia w tył głowy.
Przed sobą widzę ciemność, jakbym był zatopiony w kadzi pełnej porteru. W głowię mi wiruje, aż nie mogę zebrać myśli. Tylko dźwięk stał się wyraźny, jakbym znalazł się w centrum samych wydarzeń. Delirium Nocturnum! Delirium Nocturnum! Delirium Nocturnum! Brzmiały dźwięki pradawnego rytuału wyznawców Lambica, a ja zwisałem związany głową w dół, nad wielkim zbiornikiem starego oleju….
Ciąg dalszy nastąpi… po wygranej
14 kwi 2014 at 14:26
:)
15 kwi 2014 at 08:00
PS Zapomniałem podac tytul tej historii: „The silence of the lambic.”
14 kwi 2014 at 20:23
Pięć piw: które chcę wypić, czy które chcę polecić? Opcje skrzyżuję, czyli opisze piwny sen (chyba dobre miejsce do przyznania się, że takowe miewam).
Polskaaa, biało-czerwoni (w tle snu leci mecz), polskich stylów zabraknąć nie może. Na początek zaserwowane zostaje lekkie, mocno wysycone GRODZISKIE. Piwo z butelki bucha jak szampan, oblewa etykietę browaru WESTBROOK. Wyraźne wędzone nuty napawają apetytem, a jak na życzenie wita nas kolejne piwo (podane przez ładną panią!).
A propo „wita”: druga pozycja – podwójna ochota – DWA SMOKI. Witbier z PRACOWNI PIWA oszołamia mnie rześkimi cytrusowymi nutami, razem z przyjemnym bananem znanym z pszenicznych piw. Trunek piję się niespotykanie łatwo. To znak, że czas na coś z większym ciałem. O, piękna pani niesie kolejną pozycję.
Jako trzecie atakuje nas klasyk: ATAK CHMIELU. Pozycja przerobiona na tyle, że odwiedza nawet w snach. Jak można nie ulec burzy chmielowych aromatów: cytrusy, melon, żywica. Las tropikalny w butelce. Chociaż IPA ostatnimi czasy mamy na pęczki…
Czwarta runda to czwórniak, czyli QUADRUPEL z browaru LA TRAPPE. Pełny, intensywny aromat owocowy. Dostrzegalna nuta pikantnych przypraw. Ciężki winny smak wszystko równoważy. Piwna ochota zaspokojona, ale trzeba zostawić miejsce na deser.
Zaczęliśmy polskim stylem, więc tak też skończymy. PORTER BAŁTYCKI z browaru FORTUNA, czarujący nas ciężkimi, acz eleganckimi nutami czekolady i kawy. Paloność przyjemnie wypełnia jamę ustną. Piwo w swoim aromacie jest złożone i ciekawe. Idealne na zakończenie snu.
14 kwi 2014 at 21:22
Jakie piwa weszłyby w skład Twojego wymarzonego zestawu?
1. Pinta, Imperator bałtycki
2. Widawa/Kopyra, Miś
3. Kormoran, Podróże Kormorana – Witbier
4. Lwówek, Lwówek Belg
5. Kormoran, Gruit Kopernikowski
A może?
1. Nøgne Ø, Mandarina IPA
2. Nachod, Primator English Pale Ale
3. Birra Amiata, Polska Light
4. Lindemans, Lindemans Framboise
5. Charles Wells, Banana Bread Beer
Dlaczego akurat te pozycje?
W obu zestawach najważniejsza jest według mnie różnorodność. Obecnie proponowane zestawy na HopBox.pl są całkiem zróżnicowane jeżeli chodzi o style piwne, więc idę w kierunku gatunkowego miszmaszu. Żyjemy w takim świecie w jakim żyjemy i jesteśmy świadkami takiej, a nie innej rewolucji piwnej, więc zawsze dałbym do paczki chociaż jedno IPA chmielone nowofalowo. Pszenica też powinna znaleźć swoje miejsce, podobnie jak coś lżejszego, może owocowego? No i zawsze warto mieć okazję wypić coś ciekawego – chociażby dla poszerzenia swoich horyzontów.
Lista mojego „polskiego zestawu” to tak naprawdę przekrój przez całe polskie piwowarstwo. I gdy lwówecki Belg jest jednym z najlepszych piw, które można dostać w marketach w większości miast, reszta piw niestety jest dostępna jedynie w sklepach specjalistycznych dużych metropolii, co dla wielu jest przeszkodą nie do pokonania. Dlatego na pierwszym miejscu wyszczególniłem Imperatora bałtyckiego z Pinty, które pod koniec ubiegłego roku zrobił wielkie wejście i najpewniej zostanie zapamiętany jako najbardziej reglamentowane piwo polskiej sceny rzemieślniczej.
Poza tym warto byłoby spróbować piwa w stylu PIPA, czyli Polish India Pale Ale. Polskie chmiele w obliczu rewolucji są bardzo niedoceniane, a przecież ze starych i poczciwych Marynki, Sybilli i Lubelskiego można wyciągnąć naprawdę fajne aromaty, czego przykładem jest kormoranowski PLON czy wymieniony wyżej Miś. A skoro już o Kormoranie mówimy, wytypowałem Witbiera – jako najlepszą w moim odczuciu część Podróży Kormorana – oraz Gruit Kopernikowski. Pierwszy jest przedstawicielem jednego z moich ulubionych stylów, ale przede wszystkim świetnym przedstawicielem gatunku, który wdarł się nawet do „top 10 of witbier” na ratebeer.com. Gruit natomiast jest wcześniej wspomnianą ciekawostką, gdyż jest to piwo „chmielone”… lawendą.
Zagraniczna lista trzyma się podobnej konwencji: jedna IPA (chociaż tutaj z wykorzystaniem nowofalowych chmieli z Niemiec, które podobno dają niesamowite aromaty mandarynek) i jedna klasyka górnej fermentacji w wyspiarskim stylu (choć z browaru naszych południowych sąsiadów). Lindemans malinowy z pewnością otworzyłby oczy wszystkim malkontentom, którzy nie tolerują owoców w piwie. Polska Light za to jest ciekawostką na arenie międzynarodowej, gdyż okazuje się być uwarzonym we Włoszech grodziszem, czyli bodajże jedynym natywnie polskim stylem piwnym. Banana Bread Beer z kolei jest na tyle ciekawe, że nie jest brytyjskim odpowiednikiem naszego Corneliusa Bananowego (który choć przepyszny, z piwem nie ma wiele wspólnego), a raczej można je określić mianem porządnego ejla z lekkim bananowym aromatem.
Na koniec powtórzę, że najważniejsza przy takich rzeczach jest różnorodność. Gdy idę do sklepu po piwo to staram się brać każde w innym stylu, żeby móc spróbować jak najwięcej. Nie sztuką jest usiąść i pić same Rowing Jacki i mówić, że jest się wielkim znawcą piwnym. Wyżej wymieniony zestaw samych India Pale Ale może byłby fajny dla kogoś, kto określa się wielkim hop-headem i pozjadał wszystkie rozumy, ale… czym to się ostatecznie różni od zestawu Lecha, Tyskiego, Warki, Żubra i Okocimia poza brakiem HGB i cięższą ręką piwowara przy chmieleniu? Piękno tkwi w różnorodności. :)
15 kwi 2014 at 01:20
Przyznam od razu bez bicia, że jeżeli chodzi o wybór piw zagranicznych, z chęcią zdałbym się na opinie znawców tematu i dostosował do ich rad. Natomiast wśród piw rodzimych jest kilka takich, które spędzają mi sen z powiek. Krzyczą do mnie „weź mnie”, a ja chociaż bardzo tego chcę, nigdzie nie mogę ich dostać! Pierwszym takim piwem jest żytni stout z Pracowni Piwa o intrygującej (nawiązującej do adresu krakowskiego pubu Strefa Piwa) nazwie 6 Joseph’s Street. Stouty to moje najnowsze odkrycie i bardzo chciałbym spróbować tego chwalonego ze wszystkich stron piwa. Zresztą muszę przyznać, że każdy wariant piw z krakowskiego browaru brałbym w ciemno, bo opinia o nich jest bardzo wysoka, a dostępność znikoma. Drugim, wybranym przeze mnie piwem byłoby Grodziskie 2.0 (choć równie dobrze mogłoby być to 3.0) z browaru Pinta. Kiedyś udało mi się trafić na A’la grodziskie i chciałbym przekonać się, jak ewoluowała ta ciekawa koncepcja. Z chęcią napiłbym się tego piwa w ciepłe, wiosenne popołudnie. W mojej kolekcji nie mogłoby zabraknąć też wita. Ja wybrałbym tego z Kormorana, bo to właśnie po jego degustacji pokochałem ten styl. Wcześniej próbowałem piw Hoegaarden oraz Limburgse Witte (to drugie bardzo dobre), ale dopiero trunek z serii Podróże Kormorana sprawił, że piwa pszeniczne w stylu belgijskim zacząłem traktować na poważnie. Ten Witbier jest tak lekki, pachnący i przepysznie harmonijny, że mógłbym go pić codziennie. Byłbym zachwycony, gdyby dane mi było dołożyć do paczki Pacific Pale Ale z Artezana oraz Imperatora Bałtyckiego z Pinty, ale to nie jest opowieść z gatunku S-F, więc skupię się na czymś bardziej realnym. Nigdy nie piłem Sharka z Browaru Widawa, którego recepturę stworzył Tomasz Kopyra (codzienny gość na ekranie mojego komputera, więc czemu tym razem nie miałby wskoczyć z mojej lodówki?). Shark to podobno ekstremalnie goryczkowe APA. Myślę, że przełknąłbym tę gorycz z prawdziwą przyjemnością! Ostatnie piwo które wziąłbym do zestawu to Porter Łódzki, sprzedawany w niezbyt gustownej puszcze. Piwo legenda, przez wielu okrzyknięte najlepszym porterem bałtyckim w Polsce. Chciałbym osobiście przekonać się, ile w tych opowieściach o czarnym złocie prosto z Łodzi jest prawdy. Patrzę na moją listę pięciu piw i już widzę, że zabrakło na niej bardzo mocnych pozycji, jak cała armata piw z AleBrowaru, Coffee Stout z Kormorana, RIS z Olimpu, czy Deszcz w Cisnej z URSY. Można by tak jeszcze długo wymieniać, ale więcej niestety się już w HopBoxie za jednym razem nie zmieści. Więc moja finalna piątka to:
1. 6 Joseph’s Street z Pracowni Piwa
2. Grodziskie 2.0 z Pinty
3. Witbier z serii Podróże Kormorana (Browar Kormoran)
4. Shark z Browaru Widawa
5. Porter Łódzki z Browarów Łódzkich
15 kwi 2014 at 04:04
1) Alaskan – Black IPA – wciąż w poszukiwaniu klasyki mojego ulubionego stylu, właśnie zmęczyłem Black Hope – zbyt kawowe, zbyt palone – Black Ipa z cytrusami już dawno nie miałem w gębie.
2) To Øl – Liquid Confidence (Cherry) – bo chcę poczuć tą beczkę po wiśni w imperialu i niech to bedzie piwo jakie otworzę gdy Liverpool zdobedzie mistrzostwo!
3) Unibroue – La Fin du Monde – byłem w alkoholach u łysego i brodatego gościa z dziarami i kolczykami, broda była spleciona w warkocz – krótko mówiąc – wiking. Spytałem jakie piwo go rozjebało kompletnie – kanadyjskie – La Fin Du Monde – powiedział – było go dużo kiedys – teras cały ch*j – postawiłem sobie wiec za misje znalezć to piwo i go skosztować nawet jeśli to jako taki tripel zakonny.
4) Buxton – Black IPA – bo kurna lubie czorno IPA – jest to kolejny zakazany owoc który sprzątnieto mi sprzed nosa w alkoholach – kopyr mówił że wymiata – ja wiem że wymiata – chcę żeby mnie wymiotło bo czuje ze to coś lepiej niż Wild Raven!
5) De Molen – Amarillo – bo za pierwszym razem to piwo było jak orgazm a za drugim jakby nic :/ – mimo wybuchowosci i innych kwasowości – doceniam De Molen i chciałbym dac im trzecia szansę bo wierzę że to jedno z najlepszych piw jakie piłem i ten drugi raz był zjebanym przypadkiem – a dużo się namęczyłem aby dotrzeć do kory mózgowej i odgadnąć ten aromat i smak który znam a nazwac nie umiem.
15 kwi 2014 at 07:34
POLECAM PRZEPIS MOJEGO AUTORSTWA NA DOSKONAŁĄ KANAPKĘ!
Do przygotowania pysznej przekąski potrzebne nam będą:
1. Pinta Ce n’est pas IPA
2. Witnica Lubuskie
3. Schlenkerla Rauchbier Märzen
4. De Molen Vuur & Vlam
5. Goslar Gose Hell
Podstawę naszej kanapki stanowi oczywiście pieczywo. Tu świetnie nadaje się paryska bagietka czyli Ce n’est pas IPA – istny chleb w płynie. Bagietkę smarujemy masełkiem. Pierwszym wyborem jest zatem Lubuskie z Witnicy, które jest wręcz wzorcem masła. Na tak przygotowaną bagietkę lądują plasterki wybornej, doskonale uwędzonej szynki od Schlenkerli. Aby dodać trochę pikanterii na szynkę układamy papryczki, za które posłuży nam Vuur & Vlam. Całość doprawiam solą w postaci Gose Hell .
Smacznego!!!
15 kwi 2014 at 10:50
Witam, mój wymarzony zestaw byłby jednocześnie moim pierwszym zestawem. Szczerze mówiąc moje wybory są oparte tylko i wyłącznie na teorii jaką się faszeruje od kąd kumpel zaraził mnie domowym warzeniem piwa.
Do rzeczy na początek uwarzyłbym porter bałtycki, bo znam ten smak ze sklepu i byłoby fajnie porównać. Drugim piwkiem bylby koźlak, bo wiem, że kumpel bardzo lubi i być może jak spróbuje domowego to też załapie bakcyla browarnika. Kolejne wybory to strzały ze względu na brak doświadczenia i są to pilsner czeski, india pale ale i jasn y lager. Nie ukrywam, że już nie mogę się doczekać swojej pierwszej warki i super byłoby zacząć od wygranej w tym konkursie heh. Mam nadzieję, że bardziej doświadczeni koledzy nie będą się ze mnie śmiać jeśli wybrane prze zemnie piwa są zbyt trudne dla żółtodzioba, ale podkreślam, że moje wybory to strzały oparte na teorii. Dzięki za ciekawy konkurs i potwierdzam, że idea przedstawiona w powyższym tekście jest bardzo ciekawa dla początkujących. Pozdrawiam, Jacek.
15 kwi 2014 at 12:46
1-OKOCIM APA -swojskie (jestem z Brzeska) -średnio mocno chmielone amerykańcem APA -ot mityczny PILS na amerykańskim chmielu za 3zł
2-Żywiec RIS – robią dobrego Portera -więc to tylko krok dalej
3-Warka Barleywine – OD stronga bez goryczy do winka-tylko kroczek
4-Tyskie Stout -prawie jak ciemne książęce-tyle że idziemy ciut dalej-lekki sesyjny stout
5-Perła IPA – mają już walącą skarpetą perełkę-więc dowalają amerykańskiego chmielu -i mamy świetną IPĘ :)
Taki zestaw myślę byłby genialny-może jak za tanio -to dorzucić jakiś krośnieński TEKU -do degustowania.
javiki
15 kwi 2014 at 12:52
A może zestaw dla pań?
http://i.imgur.com/IhdZqLx.jpg
15 kwi 2014 at 17:52
W skład piw, których chciałbym spróbować zaliczyłbym :
– jakieś dobre piwo od Pinta :)
– Kelpie (Szwedzki browar, do którego warzenia wykorzystuje się wodorosty)
– piwo z brytyjskiego browaru Wells & Young’s o smaku BananaBread
– Orkiszowe z miodem (pomimo, że nie przepadam za miodem to piwo bardzo mi smakowało)
-Żywiec Porter (ostatnio naszła mnie ochota na porterka :D)
15 kwi 2014 at 20:23
Historia piw rzemieslniczych zaczela sie jakby obok mnie. Bylam w ciazy gdy piwa pinty czy alebrowaru staly sie dostepne, otwieraly sie coraz to nowe multitapyi sklepy specjalistyczne, zaczeto o piwach mowic i pisac duzo. Moj ukochany opowiadal, przynosil, dawal powachac. Opowiadal o kuflach i kapslach, spiskowcach rozkoszy, mowil o szlaku piwnym. Potem urodzilam lecz karmilam wiec znowu, sluchalam czytalam, wachalam i czekalam. Wreszcie nadszedl ten dzien gdy dzieciak zrezygnowal ze mnie i moglam poprobowac tego o czym sie tyle nasluchalam!
Jednym z piw jakie zapadlo mi w pamieci ze wzgledu na zapach byl Kret – kopyra/widawa
Tak wiec :
1.Kret – za kremowosc, idealny balans goryczki i palonosci. Najlepszy Stout jaki pilam.
W miedzy czasie zaczal sie szal na AIPY. Raz wieczorem spr lyka Rowing Jacka. Lyk po ktorym sie zakochalam w AIPAch. Przyszlo mi czekac jeszcze kilka msc by ocenic ze niestety nastepne lyki juz tak nie powalaja. Do czasu gdy poznalam :
2. Grand Prix, browar Ciechan. Nektar. Smak o ktorym sie mysli, perfekcyjnie pijalne!
Zachwycam sie nim, ganiam ukochanego po sklepach by kupowal gdy sie pojawi. I juz myslalam ze nic mu jie dorowna gdy pojawil sie :
3. Lwowek Jankes. Sybilla ktora uwielbiam plus inne tajemnicze chmiele tworza swietny, mega pijalny trunek.
Z wielkim dystansem podchodzimy do piw sezonowych. Bo wynalazki, bo kombinowanie. Ale jeden sprawil mi ogromna przyjemnosc :
4. Jurajskie Świąteczne. Slodkie, ale lekko ostre, przyprawowe ale z umiarem, kremowe ze swietna etykieta.
Ostatnie choc nie najslabsze z tej piatki poznalam w kuflach. Zakochalam sie i gdyby nie to ze moja glowa jest slaba przeokrutnie to pilabym duzo :
5. HeyNow z Pracowni Piwa. Delikatne, Cytrusowe z idealnie zgrana chcoc nie duza goryczka. Miod!
A pomyśleć, że kiedyś smakowal mi Redds… :)))
15 kwi 2014 at 23:01
1. Piwo na poniedziałek
2. Piwo na wtorek
3. Piwo na środę
4. Piwo na czwartek
5. Piwo na piątek
Ponieważ na weekendy nie piję alkoholu :)