„Antykaców” na rynku mamy mnóstwo. Nie ma problemu z dorwaniem owocowego kwasika, grodziskiego, lekkiej pszenicy czy nieco bardziej charakternego pilsa. Piwa te rzadko kiedy załapywałyby się jednak do serii #ZaPiątaka. Miesiącami trafiałem na niezbyt smaczne pilsy, grodziskie — jak na taką delikatność — są według mnie po prostu za drogie. A wtedy lądujesz w Lidlu w Żukowie i widzisz potencjalnego porannego ratownika od Pinty za 4,99zł… i żal Ci nie kupić. Choć o samym piwie mówi się, niesłusznie, za mało.
Plenerowe wypady rządzą się swoimi prawami. Nie ma mowy, abym w domu, rano sięgnął po alkohol. Chyba nigdy mi się to nie zdarzyło. Jednak na domku, działce, namiotach… można sobie pozwolić na odpalenie lekkiego piwa do śniadania (najlepiej z grilla, coby dokopać leżącej już wątrobie).
Przeto nigdy nie komentowałem picia chociażby grodziskiego o poranku jako przejaw alkoholizmu. Bo zdarza mi się sięgnąć po alkohol przed południem na wypadach plenerowych — na rybach, wyprawach rowerowych z namiotem czy objazdówkach po Mazurach.
Z myślą o spoconych po nocy w gorącym namiocie ludziach powstała prawdopodobnie Pierwsza Pomoc. No ratuje ten pils lepiej niż woda z kiszonych. Tym razem spaliśmy w kamperze, więc obyło się bez pobudki o 5:30 w namiocie rozgrzanym do stu stopni. Nie umniejszyło to jednakowoż półlitrowej butelczynie z lekkim polskim pilsem.
A to wszystko za 4,99zł w Lidlu. Ręka by mi uschła…
Pierwsza Pomoc
Browar PINTA
Nad tym piwem nie można się zbytnio rozwodzić. Jest proste, wyjątkowo pijalne i nie ma co się wstydzić, mówiąc o nim, że wchodzi zimniutkie jak blogerka modowa na wyprzedaże w Orsayu.
Aromat ciasteczkowo-zbożowy z wyraźną nutą ziołową. W smaku jasny słód (ciasteczka), sporo ziół (mokra ściółka) i konkretna krótka goryczka.
Wysycenie wysokie, dzięki czemu ten pilsik świetnie orzeźwia w porannym ukropie. Naprawia Cię z rana, pije się go szybko, dobrze nawadnia i przypomina o czymś, o czym często zapominamy.
Bywają takie momenty, kiedy w obliczu prostego piwa tego typu, wszystkie skomplikowane krafty bledną. Kiedy liczy się prostota i przyjemność z picia zimnego gorzkiego, ciasteczkowo-ziołowego pilsa z prostej szklanki, której przecież tak nie znosisz.
Nie ma się co wtedy spinać i walczyć z wewnętrznym beergeekiem, machającym paluszkiem. Choćbyś miał trzasnąć je prosto z butli, wyjęte z wiadra z wodą, w którym „chłodziło się” przez całą noc. Liczy się radość, jaką daje dobre piwo.
Wasze zdrowie!
PS > Podrzućcie w komentarzach Wasze piwa „poranne” :)
25 wrz 2018 at 16:58
Pierwsza pomoc latem wchodzi na hejnał. Tak samo mam z Pilsem z Miłosławia (też bądź co bądź niedoceniane piwesio). No i rzecz jasna Perełka z brązowej butelki ^^