Z Buzdyganem Rozkoszy przez Lasy Oliwskie

Wiecie, jak wygląda idealna sobota? Budzisz się bez kaca, o 11:30 zakładasz lanki i o 12:00 meldujesz się na dużym orliku, gdzie rozgrywasz dwugodzinny mecz w piłę. Wracasz do domu, jesz obiad i wychodzisz na rower do lasu. Po drodze wskakujesz do sklepu po lekką ipkę czy kwasika, drałujesz do lasu, siadasz na wzniesieniu i masz spokój. Wieczorem trafiasz do domu zmęczony, ale szczęśliwy, przywożąc ze sobą bohatera dzisiejszego wpisu — Buzdygana Rozkoszy w kartoniku.

Co tu dużo pisać — las wczesną wiosną jest nieziemski, choć jak zobaczycie na poniższym zdjęciu, jeszcze na dobre się nie obudził. Zdążyłem już zaliczyć dwie krótkie przejażdżki. Jedną z Salamander Blueberry Berliner Weisse (słabe, mdłe i ledwie kwaśne). Drugą z zestawem piw na 4 osoby. Siadasz na wzniesieniu, otwierasz krafcika i cieszysz się sobotnim spokojem.

Dolina Wężowa, Lasy Oliwskie w GdańskuDolina Wężowa, Lasy Oliwskie w Gdańsku

Droga Marnych Mostów, Lasy Oliwskie w GdańskuDroga Marnych Mostów, Lasy Oliwskie w Gdańsku

Piwa rzemieślnicze w lesie

Polecam taki styl życia. Ja jednak nie o rowerze, a o całkiem spoko imperial stoucie. Choć rower polecam niemniej niż powyższe piwa. Szczególnie Beer Geek Tart. Świetna rzecz!

Buzdygan Rozkoszy (Browar Harpagan)

Budzygan Rozkoszy (Browar Rockmill)

Kartonik przykuł moją uwagę w nowym gdańskim sklepie z piwem – „Może Piwa?” na Przymorzu. Harpagan użył kolorów, które wyróżniają się na półce pośród innych opakowań. Polscy rzemieślnicy nadają swoim sztoskartonikom bardziej stonowane barwy, więc rozkoszna tekturka od razu daje się zauważyć. 15,90 zł to dobra cena, choć tyle samo kosztuje bodaj Lilith Bourbon BA.

Przy okazji recenzji przetestowałem namiot bezcieniowy z AliExpress. Wiem, że bieda, jednak będę powtarzał — Redmi 3S + sztuczne światło = zdjęcia robione szybkowarem. Już lepiej wypić po ciemku w kiblu i nic nie pisać.

Budzygan Rozkoszy (Browar Rockmill)

Koniec marudzenia! Odpalajmy sztosa!

Intensywny zapach Buzdygana roznosi się po pokoju. Po tym zdaniu zastanowiłem się, jak ono zabrzmi. Niebezpiecznie :)

Płynna gorzka czekolada, gorzkie kakao w proszku, czekoladki z likierem rumowym, a w tle nutka owocowa. Przy mocniejszym zaciągnięciu, do nosa wdziera się — wysilam się chwilę, aby jakoś to nazwać — miks Malibu z czystym rumem. Obstawiałem z początku, że jest to sama beczka po rumie. Ta strona Buzdygana jest raczej nienachalna. Piwo nie atakuje przypominającym beczkę odczuciem, a raczej przemyca je nieco w tle. Mnie to odpowiada.

Budzygan Rozkoszy (Browar Rockmill)

Pierwszy łyk, mimo iż słodki, pozwala na pierwszym planie wychwycić przede wszystkim czekoladę deserową. Codziennie jem „Gorzką Wedla” i Buzdygan mi ją bardzo przypomina. Mam więc zamiennik dla dorosłych.

Po chwili do głosu dochodzi paloność, przenosząca odczucia w kierunku Komesa Porter, a więc taka podszyta karmelem. Kto pija słodsze portery, bez problemu odszuka w głowie specyficzny miks czekolady, paloności i spalonego cukru. Tutaj jest to wszystko. Buzdygan uderza w słodkie tony, choć czekoladę proponuje raczej deserową. Brat po łyku stwierdził, że piwo ma dziwny finisz; dla mnie to mleczko kokosowe z nutą rumu.

Budzygan Rozkoszy kontretykieta

Im piwo cieplejsze, tym bardziej przypomina, że do czynienia mamy z prażonym kokosem. Po złapaniu temperatury pokojowej pachnie spieczoną kokosanką z polewą czekoladową. Co mi przypomniało, że kokosanek nie jadłem chyba od czasów technikum, gdy kupowałem je w Gdańsku „pod przejściem”.

Bardzo smaczne piwo za rozsądne pieniądze. Dla fanów słodyczy, klimatów karaibskich i kokosanek. Dzięki temu, że nie jest agresywne, typowałbym je na pierwszy kontakt z niezbyt udziwnionymi ciemnymi mocarzami.

PS Nie leżakowałbym. Nic z tego nie będzie ;)

2 Komentarzy

  1. Budzygan!
    to taki dzygan rodem z dygan . _.

  2. O! poprawił, skubany :D
    a piwo też mi smakowało, muszę powtórzyć póki jest w sklepach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *