Skumulowane problemy żołądkowe ciągnące się za mną latami… o rany, jak często o tym wspominam? W każdym razie, przez pewien czas nie mogłem za bardzo wlewać w siebie alkoholu. Nawet Grodziskiego. Wymuszony detoks pociągnął za sobą pewne obserwacje dotyczące apetytu na słodycze i regulacji rytmu posiłków w ciągu dnia. Coś tam wypić już mogę, chociaż tak konkretnie skuć ryj to chyba dopiero na trzydziestkę w kwietniu. Toteż po bezalko sięgam regularnie, a zresztą lubię takie piwa i strasznie triggeruje mnie ujmowanie im uroku. Nie ma nic lepszego po konkretnym treningu czy meczu w piłę, niż zimna ipka bez procentów wychylona na parapecie Żabki. Przepijanie „zwykłych” kraftów piwkami bez procentów to mniejszy kac rano i brak zgona. A nawet jeśli ten zgon nadciągnie, to o wiele, wiele później.
Tag: radler
Wypiłem i ledwo przeżyłem
Niedziela to taki dzień, kiedy nie wiesz co ze sobą zrobić. Z jednej strony zaczynasz myśleć o jutrzejszych raportach dla klientów. Z drugiej jednak to cały dzień wolnego – możliwość błogiego opierdalania się, oglądania filmów, anime, porno (powtarzam się), jedzenia, spania czy podglądania tej gorącej studenciary z czwartego. Dla mnie, niedziela jest dniem meczowym. Punkt 9:00 na boisku, szybka rozgrzewka, podział na składy i zaczynamy.
Czytaj całość
Radlerowe nowości w 2013 roku
Boom na polskie radlery zaczął się w 2012 roku, kiedy to na półki sklepowe trafił najpierw Lech Shandy, a po nim Warka Radler. Zresztą nie tylko w Polsce tak było. Słowacy wypuścili Zlatego Bazanta w dwóch wersjach smakowych – grejpfrutowej (bardzo smaczny) i cytrynowej. Na drugi kwartał 2013 roku szykuje nam się wysyp kolejnych radlerowych nowości. Już teraz mogę Wam napisać, że szykuję wielką konfrontację owocowych napitków.
Czytaj całość
Nie wylewaj niedobrego piwa!
W zeszłą sobotę gościłem u przyjaciół, gdzie raczono się nie tylko alkoholami mocniejszymi „woltażowo”, ale także piwem koncernowym, którego raczej nie lubię. Chociaż zwrot „nie lubię” w pełni nie oddaje mojego nastawienia do produktów „wielkie trójcy”. Zdarza mi się, że w życie wdrażam zasadę: „po trzecim, jak leci” i zazwyczaj faktycznie to się udaje – człowiek znietrzeźwiony przeważnie zaaferowany jest rozmową, towarzystwem i zbyt zaabsorbowany historią o bijatyce na weselu u Kazika. Nie przykładam wtedy takiej wagi do smaku, choć oczywiście wiem, co piję – wiem także jak to smakuje. Po prostu czasem to już wszystko mi jedno…
Czytaj całość
Ostatnio komentowane