Cream Ale, Mikkeller [PIWO MIESIĄCA]

Tak się jakoś w moim piwnym życiu układa, że nie mogę trafić na wyroby od Mikkellera. Niespecjalnie interesują mnie kolejne IPY zza granicy, a prawdziwe petardy od nich są trudno dostępne. I kosztują krocie. Tak się złożyło, że dostałem w prezencie buteleczkę Cream Ale właśnie z duńskiego Mikkellera. Browar osławiony wśród piwoszy. Jedni są fanboyami, inni wytykają, że Duńczycy poszczególne piwa mają nierówne. Jedno jest pewne: jeśli coś robił Mikkeller, to warto tego ponoć próbować. Sprawdźmy więc piwo, które prawdopodobnie niczego mi nie urywie.

Recenzja Mikkeller Cream Ale

Z założenia, piwa w tym stylu były lagerami na drożdżach górnej fermentacji (coś jak California Common). Obecnie są to piwa górnej fermentacji. W procesie warzenia używa się surowców, które nadają piwu miękkości i gładkości. Cream Ale, jak sama nazwa wskazuje, ma być piwem kremowym. Czy tak faktycznie jest?

mikkeller-cream-ale-fog

Piana utrzymuje się długo i zostawia ładne koronki. Jak zamieszać piwem, tworzy się gęsty kożuch. Kolor też piękny. Na mętne piwa w kolorze pomarańczowym uwielbiam patrzyć, bardzo mi się podoba takie połączenie. Zapowiada się nieźle.

Aromat zupełnie bez szału. Są cytrusy, które wychodzą wraz z ogrzewaniem jakoś tak nieśmiało. Poza nimi niewiele się dzieje. Mam wrażenie, że piwo minimalnie podchodzi marakują i farbą olejną. Nie wiem co mam o tym sądzić. Bieda trochę, no…
mikkeller-cream-ale-piwolucja-review

Smak nieco ratuje ten biedny aromat. Piwo gęste i gładkie. Jeśli ktoś jednak spodziewa się pełni znanej z piw żytnich, to srogo się zawiedzie. Cream Ale jest nieco gęste i bardzo gładkie. Zmniejszyłbym nasycenie, bo szczypie w język. Mimo tego pije się je bardzo przyjemnie. Czuć owoce tropikalne i niezbyt silną, ale bardzo przyjemną goryczkę. Niby jednowymiarowe, a fajne.

Czy mogę je polecić? Cóż. Nie mam ani porównania, ani też nie znam jego ceny. Można „zaliczyć”, ale ekscytować nie ma się czym. Chyba lepiej kupić jakieś konkretne American Pale Ale. Mikkeller Cream Ale to sesyjne piwo, ale jak na typowo sesyjne – za drogie. Nie jest też na tyle bogate w smaku czy aromacie, aby opłacało się je kupować do degustacji.

Twój wybór.

PS. Nie zrażam się. Sprawdzę jeszcze kilka piw z Mikkellera bo słyszałem, że warto. A piłem może 3 piwa od nich. Jeśli możesz mi polecić konkretne tytuły, czekam w komentarzach :)

9 Komentarzy

  1. Ich seria lambików jest przepyszna (piłem SpontanGooseberry i SpontanMandarin, które naprawdę warto spróbować… choć są okropnie drogie; dobrym sposobem są piwne festiwale, gdzie można je dorwać taniej, choć w mniejszej objętości).

    Piłem też American Style ze współpracy Mikkellera i Prairie (równie gorąco polecam), a w piwnicy mam gdzieś Beer Geek Bacon (mówią, że cała seria też jest warta uwagi).

    Dla przeciwwagi próbowałem też dwa ichniejsze piwa, przed którymi ostrzegam: barley wine Big Worster i dzikus Show Me Cuvée. Oba zbyt alkoholowe, nieułożone, niewarte w żaden sposób swojej monstrualnej ceny.

    Pozdrawiam!

  2. Beer geek breakfast – świetne, Beer geek brunch weasel – wybitne, 1000IBU – świetne, Texas Ranger – Bardzo dobre, American Dream – jak na lagera dobre, 20 – fajne, Vesterbro Pilsner – jak na pilsnera to wypas! Na półce stoją jeszcze George!, Black i kooperacyjne Horizon Tokyo Black, ale te pewnie trochę postoją.
    Jeszcze się na Mikkellerze nie zawiodłem.

  3. magiczek91

    4 mar 2015 at 09:12

    Mikkeller Big Worse Barley Wine Red Wine Barrel Edition to najlepsze co od nich piłem,
    poza tym na pewno
    Mikkeller George! Barrel Aged (Bourbon Edition) też świetny, Black i w sumie każde piwo jakie piłem z Mikkellera a myślę, że było już ich około 25 było przynajmniej bardzo dobre

  4. Mikkeller Raspberry Triplebock – słodko-kwaśno-gorzki imperialny radler

  5. Były hejter wstąpił na chwilę, żeby zobaczyć, czy autor bloga doczytał i nie plecie bzdur. Niestety.

    „Z założenia, piwa w tym stylu były lagerami na drożdżach górnej fermentacji (coś jak California Common).”
    California Common jest stylem hybrydowym – fermentowany drożdżami lagerowymi w temperaturach ale.
    Cream Ale, jak sama nazwa wskazuje, to ale, choć czasami USAńczycy lubią go też wrzucać do worka hybryd, ale jest to bzdurą, bo Cream Ale fermentowane jest drożdżami górnej fermentacji w temperaturach górnej fermentacji i nie wymaga lagerowania. Gdzie tu hybryda?

    Skoro wcześniej odwołałeś się do Cream Ale jako do stylu to
    „W procesie warzenia używa się surowców, które nadają piwu miękkości i gładkości. Cream Ale, jak sama nazwa wskazuje, ma być piwem kremowym.”
    to jest gówno prawda.
    http://www.bjcp.org/docs/2014%20BJCP%20Style%20Guidelines%20(DRAFT).pdf
    Cream Ale to amerykański lager fermentowany drożdżami ale. Kukurydza lub cukier nie dadzą żadnej kremowości. Ponoć ludzie wrzucają do Cream Ale wanilię i się dziwią, że są odwalani w konkursach.
    Błędna nazwa stylu, która wzięła się prawdopodobnie z jakiejś głupiej, amerykańskiej historii. American IPA lub Black IPA to podobne potworki.

    W skrócie:
    – to piwo nie należy do stylu Cream Ale,
    – nazwa stylu Cream Ale nijak ma się do charakteru piwa,
    – piwo Mikkellera to radosna twórczość i czerpanie z nazwy stylu, a nie z samego stylu.

    Były hejter się odmeldowuje.
    Adios.

    • No widzisz. Hejter, a nie bluzga. Można? Można.

      Od tego są komentarze, abyśmy podyskutowali.

      Co do California Common – masz rację i dopełniłeś mój skrót myślowy, za co dziękuję. Chodziło mi o użycie innych drożdży, niż zakładane dla danej temperatury. To wspólnego mają ze sobą Cream Ale i CC.
      – Co do Cream Ale – to piwo faktycznie jest gładkie, jakby miało nieco żytniego zasypu. Z drugiej strony są na rynku APA/AIPA także gładkie, np. Wipeout IPA. Ja w tym piwie poszukiwałem kremowości, bo spotkałem się z opiniami, że takie jest/ma być. Dlatego powstał ten wpis. Stąd pytanie: czy rzeczywiście jest kremowe? Może styl tego nie zakłada, ale ludzie wybierając takie piwo mogą tego oczekiwać. Udowodniłem, że jest to raczej ściema i piwo smakuje jak sesyjne APA. That’s all.

      Niemniej dzięki za uwagi, bo masz w 100% rację.

  6. to czemu skoro „takie se” to zostało piwem miesiąca?
    luty nie obrodził?

    • W cyklu „piwo miesiąca” prezentuję przeważnie piwa w danych stylach, albo piwa nietypowe, ciekawe, bądź ze stojącą za nimi historią. Tutaj chciałem sprawdzić, czy Cream Ale faktycznie może być kremowe, bo wygląda na to, że tego piwosze po tym stylu oczekują.

  7. Brodzisław

    28 paź 2015 at 22:55

    Cena spora. W Leclerc dałem 19 zł. Piwo istotnie jest sesyjne, zdominowane przez amerykańskie chmiele z gładką podbudową słodową, lekko tylko kwaskowym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *