Zostań na chwilę i posłuchaj…
Rok temu przypałętał się do mnie Człowiek-Pawlacz. To chytre stworzenie. Kiedy sięgałem w sklepie po nowe piwo, za uchem słyszałem cichy szept: „A może by tak kilka do szafki?„. Szept stawał się głośniejszy, im piwo mocniejsze i tańsze. Kiedy Fortuna wypuściła barley wine, Człowiek-Pawlacz doszedł ze trzy razy, po czym namówił mnie na wrzucenie 5 nowości do szafki w kanciapie. A jeszcze przez kilka dni stękał, że 5 to za mało, próbując wywołać we mnie poczucie winy.
Człowiek-Pawlacz wciąż nie ustępuje mi kroku, mimo iż nie jest już tak upierdliwy. Piję o wiele mniej alkoholu niż pół roku temu. Na jakiś czas zbastowałem z kraftami, aby ponownie złapać zajawkę. Człowiek-Pawlacz nie odpuścił. Piwa, które dostawałem, wrzucałem z automatu do szafy. Ostatnio zdziwiłem się, że leżą tam jakieś zagraniczne lagery. Czar(a) Goryczy się przelała. Postanowiłem powolutku opróżniać szafkę, aczkolwiek słabo mi to wychodzi.
Dlaczego właściwie tak często pakujemy do szafy jakiekolwiek piwa? Powodów jest kilka, chociaż każdy z Was doda do tej listy coś od siebie.
- Piwo jest nieułożone lub alkoholowe, więc chcemy, aby alkohol nie był w nim tak wyczuwalny. Zakupiony RIS wali bimbrem spod tapczanu? Kilkanaście butelek oo piwnicy! A nuż za 3 lata będziemy mieli kratę Samca Alfa za dwie stówki. Cebula motzno.
- Przeczuwamy, że z dobrego piwa wyczarujemy piwo genialne, bo utleni się w taki sposób, że bukiet uzupełniony zostanie przez ciekawe nuty. Tutaj królują karmelkowe i nudne jak Władca Pierścieni portery bałtyckie. Błagamy więc Ducha Szafy, aby zbuffował je chociaż na tyle, aby przypałętała się do nich jakaś śliweczka. Pół śliweczki. Skórka z węgierki.
- Liczymy na to, że zestarzone piwo, które ciężko teraz dorwać, będzie kiedyś warte krocie i wymienimy je na coś równie trudno dostępnego. Januszeria kraftu, czy doskonale przemyślana inwestycja — każdy widzi to inaczej. Pierwszego Dziadka Mroza przytuliłbym jak własne dziecko.
W pogoni za leżakowaniem dochodzimy jednak do momentu, w którym do piwnicy wrzucamy wszystko, co wstrzeli się choć w jeden punkt z powyższej listy. Obok siebie stają więc nieudany RIS z Fortuny, niezły kraftowy porterek i limitowana ultraedycja barley wine na bakteriach z odbytu kozy, leżakowana przez 3 miesiące na strychu w posiadłości Kononowicza na ul. Szkolnej w Białymstoku. Major sam doglądał.
Moja cudowna szafka z cytrynówką na czeskim spirytusie i Argusem
„Czyli, że nie warto leżakować piwesia!?” – zakrzyknie ktoś oburzony i rzuci we mnie mandarynką przeleżałą na lodówce od Świąt. Warto! — jednak czy częściej niż rzadziej? Na to pytanie wolę nie dawać konkretnej odpowiedzi…
To hazard. A z hazardem jest tak, że raczej się na nim traci, niż zyskuje. Na pewno warto przemyśleć leżakowanie piw drogich i trudno dostępnych, którym w momencie premiery niczego nie brakuje. Ryzyko, że starzenie takiego rarytasu pójdzie w nieodpowiednim kierunku, jest jednak wysokie.
Drugą kwestią jest upychanie każdego przeciętnego czy słabego piwa do szafy. Bo może się ułoży. Bo może coś z niego wyjdzie. Bo może w magiczny sposób — z pomocą Ducha Kraftu i Ducha Szafy — spieprzony porter stanie się takim przekozakiem, że sam Kopyr włamie Ci się do ziemianki i zakosi go na najnowszego live’a.
Przykro mi, ale muszę to wyraźnie zaznaczyć.
Nie da się ze słabego piwa podstawowego wyczarować leżakiem czegoś więcej niż dodatkowej ćwiartki punkciku na Untappd.
Szafka to nie Kostka Horadrimów, w której 3 Rompery i lambic z 1986 roku, dają 3 butelki dobrej jakości piwa.
Próba wyciągania genialnego piwa na poziom mistyczny może okazać się tak bezsensowna, jak trzymanie kraty VIP-ów w nadziei, że za kilka lat przeskoczą wszystkie dostępne na rynku barley wine’y.
Pal licho zmarnowane pieniądze. Szanujcie piwo i pracę piwowarów. Jeżeli piwo świeże jest genialne, to pijcie je świeże i nie trzymajcie go latami w pawlaczu!
PS > à propos świetnych mocnych piw — mam nadzieję, że w przyszły weekend w Gdańsku żadne piwo nie będzie wymagało dodatkowego leżakowania. Sprawdźcie MOCARNĄ na wydarzeniu listę i widzimy się w piątek na Craft Beer Fiesta!
fot. nagłówka [ź]
15 sty 2018 at 21:13
Ale z tym Władcą Pierścieni to przegiąłeś..
16 sty 2018 at 07:22
Też mam Komes BW ale x1. Kupiłem i nie mogę się za niego zabrać. Jeśli ładę coś do szafy to:
1- Na wymianę. Niektóre piwa są średnio dostępne w moim rejonie, wymiany to jedyna opcja ich dostania.
2 – Zbieranie lepszych piw na okazje. O topowych produktach z zagranicy można pomarzyć, jeśli coś się pojawi w sklepie, to kupuję, odstawiam i czekam 3-4 miesiące na specjalną okazję.
3 – Duch kraftu istnieje i moje 5x Żywiec Porter za 10 lat będzie smakowało jak Widawa ;)
2 lut 2018 at 17:06
Chomikuję tylko Portery i BW, podbierając po sztuce czasem. Trzy butelki Końca Świata kupione w cenie Harnasia, czekają na kolegę kochającego pszeniczniaki, zobaczęco on na to powie – będzie wymiana.