Nie rzucam się na każdą nowość. Szczególnie uważnie podchodzę do piw z browarów, uznanych za przeciętne czy słabe. Z dużą dozą ostrożności wybieram premiery, bo nie uśmiecha mi się przepłacanie za produkt, który jest niepewny. Szczególnie, kiedy o jego smaku wypowiada się sam browar. No bo trudno, aby nie zachwalał swojego nowego dziecka. Szanuję swoje pieniądze, choć nie każdy to rozumie.
Zostawiamy w pubach i sklepach sumy, dla większości ludzi bajońskie. W głowie nie mieści się moim znajomym, kupno dwóch piw w cenie „krowy” dobrej wódki. A zdarzają się piwa o wiele droższe. W przypadku każdego zakupu wiem jednak, że płacę za coś, co potencjalnie wyrwie mnie z kapci. Rzec można, że rzadko kupuję piwo pod wpływem impulsu. Jeszcze rzadziej kupuję w ciemno.
Są browary, które robią słabe piwa. Trzymam się od nich z dala. Tylko dobre słowo Wasze albo moich znajomych, potrafi mnie przekonać do jakiejś nowości. Jeśli nikt mnie nie zachęci, po prostu omijam nowości z takich browarów. Nie rzucam się na nie jak żołnierz na przepustce na dziwki, bo wiem, że nie stać mnie na kupno wszystkich nowinek. Tym bardziej, gdy kolejne piwa mogą mnie zawieść.
Wielu z Was zapewne zdziwi takie podejście. W końcu jest tyle do odkrycia, tyle nowości! Oczywiście, że warto szukać, warto próbować. Jednak na pewnym etapie, jesteśmy w stanie określić (i sprawdzić!), czy piwo będzie warte swojej ceny. Przy niedużych kwotach rzędu kilku złotych jest to mniej bolesne, chociaż nadal odczuwalne. Szczególnie, gdy nowości jest wiele. Przy kwotach idących w dziesiątki złotych, kupno kilku nowych piw, w ciemno, jest grą w ruletkę.
Kilka dni temu, odbyłem na Twitterze dyskusję odnośnie nowego piwa z Browaru Amber. Moje podejście do piw z Bielkówka jest takie, że ich unikam. Zakomunikowałem to na Twietterze podczas dyskusji. I się zaczęło. Bo się wypowiadam, a nie próbowałem nowości. Racja, nie próbowałem. Jeśli jednak browar robi piwa słabe (poza porterem i EWENTUALNIE koźlakiem), to dlaczego powinienem czuć się zobligowany do kupna nowości? Nawet, jeśli owa nowość kosztuje 5 złotych z groszami. Mogę dołożyć kilka złotych i kupić coś sprawdzonego.
Nie bawi mnie wydawanie kasy na wszelkie nowości. Nie uważam, że wszystkie nowości warte są moich pieniędzy.
Absolutnie nie przekonuję nikogo do tego, aby przestał kupować premierowe piwa. Warto po prostu się czasem zastanowić.
Szanuję swoje pieniądze.
PS. Dajcie znać w komentarzach, czy nowy Amber Wam smakuje. Na Twitterze się zachwycają.
26 sty 2015 at 13:05
Pełna zgoda w tym temacie. Już liczba przeszło 500 zeszłorocznych premier wystarczająco przemawia za tym, że nie jesteśmy w stanie próbować wszystkich nowości (no, może poza Docentem ;) ) – zarówno jeśli chodzi o cenę, jak i o dostępność czy wreszcie własne zdrowie. Po to w końcu mamy sieci społecznościowe, ratebeer, beeradvocate, b.biz i blogi, żeby wymieniać się spostrzeżeniami. Nie o to w końcu chodzi, by pić wszystko, ale o to, żeby pić dobre piwo. W Polsce to jeszcze niektórych dziwi, ale w krajach z bardziej rozwiniętą sceną craft jest to z pewnością norma. No bo jak inaczej ogarnąć premiery w USA czy we Włoszech? ;)
26 sty 2015 at 14:34
Nowy amber jest totalnie bez szału, lepiej sobie kupić Czerwony Lager z Gościszewa:)
26 sty 2015 at 16:26
nie jesteśmy w stanie wybpróbować wszystkiego – ok, zgoda. ale poleganie na dotychczasowej opinii browaru – to bardzo zły pomysł.. nigdy nie wiadomo kiedy zmienia się załoga i ktos kto „przyklepał” jakies badziewie zsoatł zastapiony kierownikiem , który chce rzucic się na rynek z konkretnie do*******nym produktem.. tak samo opinie innych – jeszcze rozumiem w sytuacji gdy mowa o konkretnej osobie, która dobrze znam, i która ma w swoim osobistym top-10 przynajmniej 5 pozycji z mojej listy ulubionych, ale obcy ludzie „z forum tematycznego”? nigdy.
racjonalnie podchodze do ograniczeń, ale poluję samodzielnie.
26 sty 2015 at 16:34
sieci społecznościowe to sieci społecznościowe – garść cwaniaków próbująca manipulować armią lemingów; z piciem dobrego piwa ma to dokładnie tyle wspólnego co reklama z DataSheet’em, bez urazy.
26 sty 2015 at 16:44
o tym nowym amberze pisaliście?
„po godzinach: To zaledwie 40 tysięcy butelek unikalnego piwa w limitowanej edycji. Także w środku zimy trzeba się będzie trochę poruszać… do dobrych sklepów!”
^jeżeli to piwo jest strawne, to strzelają sobie w kolano imając się polowania na „limited edition” – to jest żenujące ;/ operowanie słowami kluczowymi w tak oczywisty sposób… noz ku*** … butelka postawiona na półce etykietą-do-ściany działa bardziej zachecająco niż taki bełkot ;/ co nastepne? jeszcze bielsza-biel?
26 sty 2015 at 19:50
mi się US chmiel znudził, więc każde piwo z takim chmielem pomijam, bo wiem co ono może zaoferować… Ładowanie chmielu do piwa w którym to słody powinny grać 1 rolę jest jakąś paranoją. Także w moim przypadku prawie nie mam co kupować :D
27 sty 2015 at 12:11
Również zgadzam się z Twoim podejściem, to też chyba pewna rola piwnej blogosfery aby zachęcała do degustowania jak najbardziej świadomego. Oczywiście każdy ma indywidualne podejście do swoich pieniędzy, moje jest zbliżone do Twojego. Ale trend chyba idzie w dobrym kierunku, bo skoro za największą Czarną Dziurę u Bartka w plebiscycie zgarnął „brak stałej jakości” to świadczy dobrze o konsumentach. Browary to zapewne widzą i wiedzą że nie wystarczy już etykietka „nowy”.
29 sty 2015 at 09:56
W pełni zgoda. Co do Ambera myślę, że do tej pory najlepsze ich piwo – aczkolwiek oczywiście kasku nie zrywa.
20 maj 2015 at 14:59
Jak coś z Amber to tylko porter. A tak to jest już tylko gorzej.
Kiedyś jeszcze kupiłem sobie koźlaka bo był w lidlu ale cóż… są lepsze o wiele lepsze. :)
kiedyś jeszcze dostałem od brata lagera i cóż… od tej pory już nie kupuję nic z Amber.