Tworząc piwne wspomnienia…

Emocje, doświadczenia, wspomnienia, sentyment. Tak ważne jest, aby picie piwa nie było jedynie powodem do wlania w siebie alkoholu. Dla wielu z nas to cały proces, niesprowadzany jedynie do smaku i zapachu. To coś więcej niż szklanka piwa. To często złożone doświadczenie. Wydarzenie, któremu piwo akompaniuje, nierzadko grając rolę drugoplanową. Niczym zimowy śnieg, nagle zmieniający dobrze nam znany krajobraz za oknem. A jednak pod pokrywą śnieżną, potrafimy ten krajobraz na nowo odkryć.

Chwile ulotne

Warto przestawić się czasem na tryb „chłonięcia”. Usiąść w wygodnej pufie, nalać do ulubionego szkła dobrego piwa i poczytać świetną książkę. Poleżeć na łóżku i włączyć dobrą muzykę. Rozwalić się na kanapie i obejrzeć dobry serial. Zasiąść na balkonie i obserwować otoczenie. Wziąć psa na spacer, odkapslować w drodze piwo i wypić je w miejscu, które na przykład kojarzy nam się z dzieciństwem.

Ostatnio zrobiłem sobie nawet taki sentymentalny spacer po miejscach, w których bawiłem się będąc dzieckiem. Często nie zdajemy sobie sprawy, o ilu drobiazgach zapomnieliśmy przez lata. Betonowy krawężnik, na którym zwichnąłem kostkę, grając w piłkę. Drzewo, na które się wspinałem, i z którego zleciałem. Gałąź, do której musiałem podskakiwać, aby się jej chwycić. A teraz sięga mi do szyi.

Piwo jest tu tylko akompaniamentem. Cholernie pożądanym akompaniamentem, bo jego odbiór zmienia się w stosunku do otoczenia. Dlaczego o tym piszę?

Bo odbiór piwa zależy od sytuacji

Piwo inaczej smakuje, kiedy pijemy je w gwarnej knajpie, pośród krzyków, dyskusji i zapachów dobiegających z kuchni. Inaczej piwo smakuje w domu, gdzie degustujemy je na spokojnie – w ciekawym szkle, wyciągając z niego wszystko, co się da. Jeszcze inaczej smakuje na grillu, spacerze czy w podrzędnej spelunie dla pracowników stoczniowych.

Powinniśmy jak najczęściej dawać sobie możliwość wyłączenia się przy ulubionym piwie. Zwolnić, stanąć, usiąść, powąchać, napić się. Zachwycić się tak małą rzeczą. Trunkiem, na którego postrzeganie potrafi wpłynąć masa niezliczonych czynników: od naszego humoru, przez naświetlenie pomieszczenia, na komforcie psychicznym w danym momencie kończąc.

Kiedy pijemy dobre piwo tylko dla beznamiętnego picia, to mam wrażenie, że coś nam umyka. Umyka nam promyczek magii, który niepostrzeżenie wdziera się w tym momencie do naszego życia. Nie łapiemy chwili, nie oddajemy się jej w zupełności. Dajemy się rozproszyć komputerowi, krzyczącej żonie czy obowiązkom domowym.

Kiedyś mniej myśleliśmy

Potrafiłem godzinami wpatrywać się w wielki park przed blokiem. Potrafiłem chodzić po krzakach i drzewach. Obserwować zachowanie psów czy kotów, zbierać śliwki mirabelki, przesiadywać na balkonie i wsłuchiwać się w burzę. Myślisz, że byłem lekko stuknięty?

Wydaje mi się, że kiedy jest się dzieckiem, chłonie się świat i pewne chwile. Te chwile zostają w nas na dłużej, dzięki czemu miło je wspominamy.

Dlaczego by więc nie tworzyć tak ciepłych i wspaniałych wspomnień, gdy akompaniuje nam piwo? Zamiast tego gromadzimy w łepetynie bzdury takie jak mocno zakrapiane imprezy, czy spanie w autobusie nocnym. Piwo to przyjemność, która ma możliwość niejako ekspansji. Może wpływać na odbiór pewnych bodźców, wprowadzać w przyjemne stany, zapewniać relaks i dobre wspomnienia.

Po pewnym czasie wszystko staje się wspomnieniem.

Kiedyś mniej myśleliśmy. Teraz, piciu dobrego piwa akompaniują przemyślenia z danego dnia. Zaprzątamy sobie głowę różnymi sprawami, nie skupiamy się na otoczeniu. Właśnie do tego chcę Ciebie przekonać. Do otwarcia niesamowitego piwa, zrobienia na spokojnie przekąski. Usiądź w ogródku, włącz się na otoczenie. Obserwuj i słuchaj. Wspominaj, rozmyślaj.

Mój własny raj

Co roku jeżdżę w pewne miejsce. Związana jest z nim masa wspomnień (chociaż ostatnio raczej imprezowych). Pewnego ranka, kiedy wszyscy jeszcze spali, usiadłem na progu drzwi wejściowych z piwem. Nie miałem dużego wyboru, trafiło chyba na Remusa. Otworzyłem je, wziąłem łyk prosto z butelki i siedziałem w cieniu, bo słońce chowało się jeszcze za domem gospodarzy. W tym momencie zrobiłem poniższe zdjęcie.

Cieszonko koło Sianowa

Wsłuchiwałem się w spokojny nurt płynącej obok rzeczki. Odgłosy zlatujących się do piwa os, odległy szelest liści w zagajniku nieopodal. Wpatrywałem się w miejsca, które tak dobrze znam, a jednocześnie niejako o nich zapomniałem. Przestałem je doceniać, przestałem „nie myśleć”.

Każdy z nas ma takie miejsce, które jednoznacznie dobrze mu się kojarzy. Być może małe elementy, które niegdyś nas tak cieszyły, pogrzebaliśmy w studni pamięci. Warto więc je wydobyć, właśnie przy akompaniamencie piwa. Stworzyć nowe wspomnienia. Bo piwo nie musi być tylko piwem. Może być niejako katalizatorem. Budować nowe wspomnienia i odświeżać stare. Dawać relaks oraz spokój; oderwanie od spraw codziennych.

Skoro u mnie to działa, to zadziała i u Ciebie.

Dlaczego o tym piszę?

Wspomniałem już na początku, że pijemy piwo często w oderwaniu od otoczenia. Brakuje kontekstu, nie potrafimy oddać się chwili. Chciałbym, abyś otworzył wieczorem dobre piwo, usiadł z książką i stworzył nowe wspomnienie dla wybranego trunku. Wiele nas omija, bo nie potrafimy umiejętnie się wyciszyć.

Łukasz Matusik Piwolucja 2015

Piwo nie musi być tylko piwem. Może budować nasz mały świat.

Belle-Vue Kriek

Wystarczy odpowiednie nastawienie, a zadzieje się magia.

Zapewniam Cię.

1 Komentarz

  1. Dziękuję bardzo za ten felieton.
    Czyta się to jak wspomnienia pana Bohumila Hrabala . Też miłośnika piwa .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *