Barley wine to jeden z tych stylów piwnych, które wyróżniają się znacznie nie tylko (oczywiście) spośród koncernowej nawałnicy. To także styl odbiegający mocno od nudnego podejścia niektórych rzemieślniczych browarów. Nie wiem czy uda mi się to dobrze ubrać w słowa. Przy zalewie wszelkiego rodzaju AIPAmi, stoutami czy porterami, barley wine jest zawsze rodzynkiem. Podobnie zresztą jak RIS. Przynajmniej w Polsce. Na świecie to styl jak najbardziej spotykany, ale nie tak często, jak wyżej wymienione. To, co czyni go jeszcze bardziej pożądanym w naszym kraju, to stosunkowo trudna dostępność butelek z takim piwem w sklepach.
Czym jest barley wine?
Barley wine, czyli „wino jęczmienne”, to mocne, esencjonalne, rozgrzewające i raczej raczej zwrócone ku słodowości piwo. Oczywiście istnieją różnice pomiędzy wersją amerykańską (bardziej nachmieloną, po amerykańsku) a angielską, która jest subtelniejsza jeśli chodzi o aromaty chmielowe, zwrócona ku karmelowości.
Wydaje się, że jest to piwo nudne, prawda? Karmel, amerykańce albo chmiele angielskie. Co z tego wyjdzie? Jakiś gęsty bitter? Nic bardziej mylnego – jak to mówi Radek Kotarski. Mnie osobiście moje pierwsze (sic!) barley wine bardziej zaskoczyło, niż się tego spodziewałem…
Recenzja Horn Dog (Flying Dog)
Butelki Flying Doga jakoś nie wyróżniają się na półce, ale ja tego wieczoru wiedziałem, czego chcę. Na Facebooku wspomniałem, że kiedy mój Dziadek usłyszał cenę, omal nie spadł z ławeczki w centrum handlowym, na której siedział. Takie zabawy nie są drogie, ale pisałem już kiedyś – liczą się doświadczenia. Jeśli smak i aromat zostaną w pamięci na długo, jeśli zaskoczą, zaszokują – warto wydać na dobre piwo i 50 czy 100 złotych. Nie pije się go dla alkoholu.
Czego nie rozumie moja Rodzicielka, która przestrzega mnie przed alkoholizmem.
Piwo nalane. Niechętnie się pieni, co przy tym woltażu jest zrozumiałe. Kolor ładny, to jest chyba mahoniowy.
Aromat to totalne zaskoczenie. Przez kilkanaście minut odszukiwałem w głowie alkohol, który pachniał tak samo. Często tak mam przy okazji degustacji, że na zasadzie skojarzeń nazywam zapachy i aromaty. Wiecie jak pachnie Horn Dog? Jak wino z liczi! Które nie pachnie jak liczi, a raczej jak połączenie karmelu i kwasu chlebowego. Na jeden kieliszek maksymalnie, później robi się nieznośne.
Nieznośny jednak nie robi się Horn Dog. W aromacie przede wszystkim chleb razowy, kwas chlebowy, nieco karmelu i ciemnych albo suszonych owoców. Co to jest? Jeżyny? Rodzynki? Trudno mi się doszukać tego aromatu w głowie, ale jest jednoznacznie owocowy. W miarę ogrzewania wychodzą na wierzch właśnie wspomniane owoce. Obstawiam rodzynki.
Pierwszy łyk. Chcę więcej, więc biorę kolejny. Niesamowicie przyjemne uczucie. Piwo jest gęste, trochę jak syrop, powoli ścieka po szkle. Przyjemnie rozgrzewa, aczkolwiek alkohol nieco przeszkadza w smakowaniu. Myślę, że można by to piwo nieco potrzymać w piwnicy. O ile miałbym pewność, że ktoś znów nie wyrwie kłódki…
Przede wszystkim dominuje tutaj słodowość, a wręcz słodkość. Przesadzili trochę w tej kwestii. Piwo mogłoby być nieco bardziej wytrawne. Po słodowości następuje kwas chlebowy, ponownie rodzynki i elementy znane z czerwonego wina. Goryczka jest, ale specjalnie się nie wyróżnia. Krótka, przyjemna, dzięki niej piwo nie jest jednoznacznie słodkie.
Piwo pije się fantastycznie, aczkolwiek drugiego bym chyba nie zmęczył. To jest ten styl, który wymaga spokojnego rozwalenia się w fotelu i delektowania, degustowania. Polecam spróbować podejść do mocnych piw w ten sposób. Fotel, książka, coś dobrego do picia.
A czy mogę polecić Horn Doga? Nie zawiodłem się, a wręcz jestem ukontentowany. Gdyby nieco lepiej ukryć alkohol i popracować nad słodkością, byłoby perfekcyjnie. Polecam kupić butelkę, zarezerwować godzinkę i dać się oczarować. Bo w istocie, ten trunek ma w sobie coś z dobrego wina…
20 sie 2014 at 10:40
Gdzie do kupienia/posmakowania?
20 sie 2014 at 11:48
W dobrych sklepach. W Gdańsku jest w Leclercu, jest z Brew Doga Clown King w Smaku (w Leclercu też).
8 maj 2015 at 22:31
A jak się ma do OF z Anchora?
17 kwi 2016 at 22:25
Obydwa chujowe
13 paź 2017 at 23:25
:D
7 maj 2018 at 07:47
Polecam KOMES Barley Wine. Jest strasznie trudno dostępny (seria limitowana) acz rewelacyjny!!! P.S. Widzę, że snifter ze zdjęcia to ten z Kolekcji Konesera KOMES, też go mam… :-D
6 lut 2019 at 15:05
Obecnie łatwo go dostać. Smakuje naprawdę przyzwoicie i cena jest bardzo rozsądna.
Jednak moim faworytem pozostanie Hard Bride z Ale Browaru