Jeszcze nie wszedł, a już cały się spocił. Przystanął, poczekał. Obserwował przez szybę, jak jeden z kolesi krzywi twarz w grymasie, zanurzając nos w dziwnym szkle z ciemnym płynem. Przez uchylone drzwi usłyszał najpierw soczyste „kurwa mać”, a później coś o „kiszonej kapuście” i „zjadę ich na blogu jak bure suki”. Atmosfera była zachęcająca jak wizja nagiej kąpieli w Bałtyku zimą. Lubią to nieliczni, ale on założył czapkę i postanowił znaleźć mordownię z Harnasiem za trójkę. Nie będzie pił piwa z dziwolągami.

Dla jednych krucjata, dla innych walka o lepszy świat. Jeszcze dla innych próba leczenia kompleksów. Wciąganie w świat dobrego piwa różne ma pobudki i oblicza. Niestety, zdarzają się oblicza pokraczne. Jak psy Chihuahua.

Chcesz być Chihuahuą kraftu? Nikt nie chce. Chihuahua to dziwolągi, mutanty i odmieńce.

Chihuahua Mutant

Bardzo chcesz? Postępuj więc według poniższych wskazówek, a kolejnego bretta za 2 paki będziesz otwierał, oglądając samotnie Przyjaciół.

Zawal sprawę jeszcze przed degustacją

Umówcie się na piwo 3 tygodnie wcześniej.

Przez ten czas pisz mu na Messengerze, że niebawem jego świat wywróci się do góry nogami. Dzwoń co 30 minut z pytaniami, czy aby się nie rozmyślił, jakiego piwa by skosztował i co ma na sobie. Sap przy tym do słuchawki i obiecaj rozkoszne objawienie, po czym skasuj delikwenta 8,61 zł z VAT za minutę rozmowy.

Tu wstaw swoje ciało.

W rytm dubstepu wysyłaj SMS-y z ciekawostkami piwnymi. Pisz o cudownych aromatach od nowozelandzkiego chmielu, trans-2-nonenalu, dekokcji i fuzlach w ostatniej warce Aventinus doppelbocka.

Kiedy już wsiądziecie wspólnie do tramwaju, przysuń się bliżej kolegi. Patrząc mu w oczy, połóż dłoń na jego kolanie. Wyszepcz: „Kocham stouty mleczne… ale mam nietolerancję laktozy…„. Uroń przy tym kilka łez i nieobecnym wzrokiem, aż do przystanku końcowego, wpatruj się w dal przez zaparowaną szybę.

Przeładuj mózg ogromem zbędnych informacji

Wchodząc do baru przywitaj się ze wszystkimi jak z dobrymi kumplami.

Zbij gangsta grabę z barmanem, zapytaj właściciela co u kochanka i dzieciaków. Puść oczko karłowi grającemu na akordeonie i klepnij w dupę sprzątaczkę, uśmiechając się do niej zawadiacko, niczym społeczny element po Freshmarketem do „Kierownika”, zasilającego alkoholowy ciąg wygrzebanymi z płaszcza 70 groszami.

Wybierzcie stolik w centrum sali. Wszyscy powinni dobrze słyszeć kazanie, które za moment wygłosisz. Twój słuchacz ma czuć, że jest jednym na tysiąc szczęśliwców. To on właśnie dostąpi objawienia. Ma czuć mieszankę podniecenia i stresu. Jak przed grą w rosyjską ruletkę o córkę radzieckiego magnata zbrojeniowego.

To ma być niczym ujrzenie Hajzera w ujebanej białej koszuli, bez proszku do prania pod ręką. Niespotykane jak zorza polarna w Ugandzie. Niczym spokojna i racjonalna argumentacja posłanki Pawłowicz.

Zasiądź w fotelu jakoby sam Mistrz Loży Masońskiej. Załóż nogi w czwórkę, popraw wąsa i strzepnij resztki precla z koszuli. Rozgrzej struny głosowe łykiem barrel ejdża za stówę.

Wdech. Wydech…

Wymieniasz kolejno wszystkie rodzaje słodów, jakie tylko przyjdą Ci do głowy, razem ze słodzikami.

Szkła do piwa, które masz w swojej kolekcji i te, których nie masz, ale bardzo byś chciał kiedyś mieć.

Zawartości alfakwasów i kohumulonów w znanych Ci odmianach chmielu, włącznie z eksperymentalnymi szczepami z Maroko, dającymi posmaki azbestu, mocznika i tataraku.

Rodzaje chmielenia, firmy produkujące warzelnie, wady w piwie, winie, whisky, ruskim szampanie i wodzie ze studni głębinowej.

Nie zapomnij też opowiedzieć o Twoim dziadku, który warzył legendarnego Grodzisza i prapradziadku, który zbałamucił po pijaku Twoją praprababcię pod kadzią z Jopejskim. Za co został zlinczowany na Jopengasse, gdzie wkurzona ludność puściła go w samych tylko barchanach, aż pod Bramę Nizinną, z butelką owego Jopejskiego między pośladkami.

Kiedy będzie chciał zamówić pilsa

To nie jest tak, że może sobie po prostu pójść do baru i wziąć pilsa! Jakiego kurwa pilsa?! W Polsce nie ma dobrych pilsów, tak samo, jak nie ma dobrej polskiej pszenicy! (#KWTW)

Z laikami trzeba za rękę jak z maluchem idącym do zerówki. Chwyć go pod ramię, wypnij dumnie pierś i zaprowadź do baru. Przez 30 minut lustruj uważnie tablicę z 6 piwami na kranie i lodówę pełną zagranicznego kraftu bez nazw na puszce, więc go nie zamówisz, bo nie wiesz jak.

Mlaskaj, ciamkaj, sprawdzaj Rejtbira, Untappd i stan konta. Żywiołowo dyskutuj ze zgorszonym barmanem, gestykuluj jak Adolf Hitler i krzycz na pół knajpy, że ostatnio w tym NE IPA goryczka prawie rozerwała ci krtań i czułeś się jak Tajka w deepthroat’cie z senegalskim ratownikiem. „Nie dam tego dziecku! Ma całe życie przed sobą!”

Kiedy Twój uczeń zacznie się nudzić i przeglądać cycki na Instagramie (#beerandboobs), szturchnij go łokciem i każ zastanowić się, jakiego właściwie smaku szuka.

Odpowie Ci, że „no normalnie, piwa bym się napił”.

Nim usłyszysz drugą część zdania, zatkaj uszy i krzyknij do obsługi: „Siostro! Daj Głupiego Jasia, bo pacjent się wyrywa!”. Głupi Jaś okazuje się mocarnym jemeńskim IIPA tryliadr IBU gigabajt etanolu pół wypłaty w pizdu i łzy w oczach, bo wali cebulą wymieszaną z masłem. Zaproponuj koledze, że ty postawisz, a on drugą kolejkę.

Odchodząc od lady rzuć rozkoszne spojrzenie w kierunku zestawu Cantillonów.

Jutro wypłata. Mały nie musi jeść.

Najcięższa degustacja w jego życiu

Pomiędzy Wami postaw fikuśne jemeńskie IIPA, na które właśnie wydałeś pół renty. Kiedy kolega zechce je chwycić, pacnij go w rękę i skarć wzrokiem. „Na dobrze rzeczy trzeba poczekać”. — oznajmij chłodnym głosem. Przez 10 minut, bez słowa, wpatruj się w szkło.

Przez głowę przemknie Ci tysiąc myśli, w większości pytań dotyczących tego, czym będziesz żywił się do wypłaty. A może by tak zostać freeganinem? W Warszawie tak się bawią.

Przeładowanego informacjami delikwenta wyedukuj w kwestii temperatury piwa. To nic, że pijecie imperial IPA. Przeleć całe spektrum, od korpolagerów po rye wine.

Kiedy piwesio się ogrzeje, niczym ksiądz podczas Pasterki, pochwyć kielich i napój nim niewiernego. Tylko jeden łyk. Uroń łzę, nie będzie co jeść, ale masz misję do wypełnienia. Jesteś misjonarzem kraftu! Wyzwolicielem uciśnionych ze szponów korporacyjnych kukurydzianych lagerów dla mas.

Moment przełknięcia pierwszego kraftu jest kluczowy jak wyjmowanie w trakcie przerywanego stosunku. Załóżmy jednak, że misja zakończyła się powodzeniem i Twój przyjaciel nie uciekł z płaczem do toalety, gdzie o poranku, zawiniętego w kartony po opróżnionej palecie Parły znajdzie go sprzątaczka Swietłana.

Kiedy ślepia zaświecą mu się jak jeleniowi nocą na drodze wojewódzkiej, a twarz wypełni ekstatyczny uśmiech, możesz przejść do fazy, która wszystko zniweczy…

Ekstremum stylowe na koniec

„Skoro IIPA Ci smakowało, to mam dla Ciebie prawdziwą petardę”.

O rany, kto z Was nigdy nie słyszał takiego zdania? Ono nigdy nic dobrego nie zwiastuje.

Skocznym krokiem udaj się do baru i wróć z butelką totalnego niszczyciela psychiki. Chwyć coś tak ciężkiego, że nawet doświadczeni piwosze miotają się w konwulsjach po pierwszym łyku. Gdy Szpital Psychiatryczny w pobliżu jest już gotowy na przyjęcie pacjenta, nalej 50 ml do wypolerowanego szkła i podaj z namaszczeniem uczniowi.

Bierze łyk…


Artura spotykasz po 5 latach. Niewidzialną miotłą omiata przystanek na pętli autobusowej w Szczecinie. Przygarbiony, jakby zgaszony. Z kieszeni kurtki wystaje mu kiść bananów i puszka Rompera.

Panie Arturze, Pan nie pracuje w „Zieleni”! Ile razy mam powtarzać? Wracajmy do ośrodka, zbliża się godzina terapii. Pani psycholog już czeka.  No… proszę odłożyć miotłę. — blondynka koło trzydziestki chwyta go pod rękę i prowadzi na przejście dla pieszych. Mijacie się, a wasz wzrok się spotyka. Artur Cię nie pamięta.

Pamięta tylko aromat wanilii, który wdziera mu się do mózgu. A później już niewiele…

W telefonie odnajdujesz wspólne zdjęcie z tamtego wypadu. Otagowane #jasnezeciemne.