Pierwszą wizytę u południowo-zachodnich sąsiadów zaliczyłem dopiero w 2011 roku, przy okazji dwudniowego pobytu Pradze. W hospodzie z prawdziwego zdarzenia byłem tylko raz. Z wycieczki pamiętam Pilsnera i řezané, pite bodaj w Pivnice u Švejků. Pamiętam też Hradczany, Karluv Most i to, że miasto przypominało mi chwilami krzyżówkę mojego Gdańska z Krakowem. Gdy się dziś nad tym zastanawiam, to sam właściwie nie wiem, o co mi z tym porównaniem chodziło.
W Pilźnie natomiast nie byłem, ale niebawem to nadrobię, o czym przeczytacie
na blogu… :)
W filozofii Pilsnera Urquella Tankovne stanowią istotny element. To miejsca, które przemycają czeskie podejście do spędzania czasu z bliskimi, poza granice kraju, z którego Urquell się wywodzi. Budują odpowiedni klimat elementami wystroju, proponując tradycyjną czeską kuchnię i serwując niepasteryzowanego Pilsnera z tanka. Stąd zresztą ich nazwa.
Żeby więc Tankovna była Tankovną, musi przede wszystkim serwować Urquella z tanka. Resztę implikuje pochodzenie piwa, bo przecież nikt nie wystroi takiego miejsca na modłę wyspiarską i nie zacznie podawać tapas.
Spotykałem się jednak z opiniami, jakoby Tankovne były wyszukaną zagrywką marketingową. I ja się z tym zgodzić nie mogę. Co by jednak nie poruszać tematu na sucho, przejdźmy się po prostu takim miejscu. Myślę, że przed takimi zarzutami obroni się bez mojej pomocy.
Tankovna Česká Warszawa
Pierwsze pytanie, które nasunęło mi się podczas wchodzenia do lokalu: „czy przez cały dzień jest tu tak leniwie?”. Nie omieszkałem skierować go do właściwej osoby, goszczącego mnie Jacka Maliszewskiego. „Bywa, że ruch jest równomiernie rozłożony, ale częściej wzmaga się do maksimum w porze obiadowej i nie ustaje do zamknięcia”. – usłyszałem. Miałem szczęście, że do Českiej dotarłem o 14:00, bo po 16:00 gospodarz miał już pełne ręce roboty.
Dwugodzinne okienko wystarczyło mi w zupełności, aby porozmawiać o lokalu, gościach, ich podejściu do piwa, samym piwie (także rzemieślniczym) oraz o tym, czym właściwie zajmuje się ktoś taki, jak Jacek. O tym jednak w innym wpisie, bo wokół Tapsterów też narosło sporo nieporozumień, które postaramy się rozwiać.
Česka położona jest w pasażu za dawnymi Domami Centrum, które świtają mi w przebłyskach z pierwszej wizyty w stolicy, kiedy miałem 4 czy 5 lat. Okolica ciekawa, ale i konkurencyjna. Wokół sporo modnych lokali z jedzeniem i alkoholem. Dlaczego więc ktoś powinien kierować się do Českiej, zamiast do chociażby, pobliskiego Hoppiness? Pytań miałem sporo i znalazłem na nie rzeczowe odpowiedzi.
Miejsce to utrzymane jest w ceglano-ciemnozielonej stylistyce, gdzieniegdzie tylko przebłyskują elementy w kolorze miedzi. W oczy rzucają się polerowane deski, cały lokal jest nimi obłożony — od stołów i oparć, przez parapety i ogrodzenia, po skośne bele na pierwszym piętrze. Daje to przytulny efekt.
Najbardziej w Českiej wpadają w oko pojedyncze elementy. Miedziane lampy wiszące na łańcuchach pod sufitem, drewniane beczki (naliczyłem półtorej), dzwon na piętrze czy obrazy nawiązujące do Pilzna i Pilsnera. Nie przesadzono ze szpargałami, choć ukryłbym jeszcze kilka easter eggów w mniej oczywistych zakamarkach.
Uwielbiam miejsca, w których zadbano o detale i postawiono na elementy wystroju zmuszające do przechadzki po lokalu. Tutaj nie przesadzono. Nieco niezagospodarowanej przestrzeni sprawia, że pijąc piwo, można skupić uwagę na rozmówcy.
Albo na piwie.
W ogóle ta beczka na półpiętrze, przy której można stać w dwie osoby, odkładając na nią kufel. Immersja na wysokim poziomie, szanuję!
Kto odwiedza Česką?
Po głowie chodziło mi pytanie: do kogo skierowany jest lokal? Czy Česka pozycjonuje się na knajpkę biznesowo-lunchową, miejsce spotkań młodych czy jeszcze coś innego?
Odpowiedź pojawiła się wraz z porą obiadową.
Przychodzą tutaj ludzie, którzy chcą wypić piwo i coś przekąsić. Nie zauważyłem żadnego wzorca i jak mi powiedziano — takiego nie ma. Ceny nie są wysokie, lokal nie próbuje być na siłę premium. Nie taki jest nań pomysł. Ma być to miejsce spotkań przy piwie, właściciele nie celują w konkretne osoby. Wraz ze mną w lokalu były na przykład dwie Panie w średnim wieku, dyskutujące na niezobowiązujące tematy. Zajrzeli też ludzie na spotkanie firmowe, ktoś siedział sam w ogródku, pił piwo i czytał książkę.
Zapytałem przy okazji o zapełnienie Českiej w godzinach wieczornym i w weekendy. Gdybyście chcieli zaklepać stolik na kilka osób na piątek czy sobotę, to lepiej zróbcie to w poniedziałek lub wtorek. To chyba specyfika każdego miejsca z piwem w Warszawie. Jako gdańszczanin nie potrafię tego pojąć, podobnie jak nie pojmuję stania z piwem w knajpie, zamiast siedzenia czy leżenia na leżaku :)
Dobra, a jak ja czułem się w lokalu?
Odwiedziny na zaproszenie zawsze trochę mnie stresują. Goszczący mnie Tapster Jacek, miał głowę otwartą na każdy rzucony temat. Zresztą Jacek jak się rozgada, to mógłby pewnie Kopyra przegadać na live. Sam lokal — jak już pisałem — jest przytulny i taki… niezobowiązujący. Bez nadęcia, bez wielkich obietnic, powiedziałbym nawet, że momentami skromny.
Po takich multitapach jak łódzki PiwPaw, który od wejścia do Ciebie krzyczy, usadowienie się w zacisznej jasnej Českiej jest zgoła odmienny doświadczeniem. W pewnym sensie trudno je porównywać, bo specyfika tych miejsc jest różna jak zatłoczony poznański Manekin i zaciszna knajpka w centrum Malborka.
Jeszcze jedno. Czuć całym ciałem, że to miejsce kręci się wokół piwa. Elementy wystroju, kolorystyka, ceramiczne podstawki pod kufle, papierowa karta z wyszczególnionymi sposobami serwowania piwa, drewniane stoły, siedzenia i drewniane wykończenia elementów. Kontakt z piwem jest tutaj spójny, niewymuszony, ale jednak priorytetowy.
Lista Tankovnych:
Kraków — Hevre
Katowice — Dzień i Noc
Poznań — Pysna Chalupa
Warszawa — Orzo, Česká oraz Bohemia
Wrocław — Česká, oraz Święta Racja
Najważniejsze, że w tym miejscu czułem się zrelaksowany. No i mogłem spróbować świetnego Pilsnera z tanka, o którym niedawno pisałem.
Odwiedzając Česką, sprawdziłem oczywiście wersję z tanka. Tak serwowany Urquell wydał mi się czystszy profilowo, bardziej crispy, z silniej zaznaczoną nutą ziołową, przywodzącą mi wciąż na myśl tymianek. Diacetyl? No przecież, że tak! Tylko zgrabniej wkomponowany, w nieco niższym stężeniu. Czeski pils bez diacetylu się nie obejdzie, o tym chyba nie trzeba się rozpisywać :)
Zajrzyjcie do Českiej. Lokal jest przytulny i kręci się wokół Pilsnera. Nie jest żadnym pionkiem w jakiejś marketingowej grze. Solidnie przemyślano jego koncepcję i to mi się w nim najbardziej spodobało.
Wrócę tam z pewnością, bo to fajne miejsce jest :)
PS > Taka ciekawostka. Największym pubem Pilsnera jest Na Splice (w browarze w Pilźnie). Wchodzi do niego prawie 700 osób. Tutaj możecie spojrzeć, jak wygląda jego wnętrze. Mam nadzieję, że podrzucę Wam za jakiś czas zdjęcia z pierwszej ręki… ;)
Przeczytałeś/aś właśnie drugi z pięciu wpisów, powstałych we współpracy z marką Pilsner Urquell. Wspólnie chcemy przybliżyć Ci samą markę i walory tego piwa. Jeśli miałeś/aś okazję odwiedzić jedną z Tankovnych, daj znać w komentarzach :)
Tano nie jest bez jaj. Ale dla czystego piwa warto. Jeszcze jeden namacalny dowód na to że nie liczy się to co nam w polce wydaje się ważne, liczy się czyste, świeże, proste piwo będące jakby nie patrzeć koncerniakiem, ale jednym z najlepszych koncerniaków, rozwalające gdy jest czyste i świeże nasze krafty i dziwne brudne wynalazki.
2 sie 2019 at 13:54
Zawsze widzę tam tłumy ludzi. Chyba pora samemu się wybrać :D
10 sie 2019 at 16:11
No dobrze, ale co tam jest do jedzenia? Bo chyba nie sama atmosfera?
12 sie 2019 at 08:33
Oczywiście, jednak ja byłem tam dla piwa :)
Tutaj masz menu: http://ceska.pl/menu-warszawa/
28 maj 2024 at 18:43
Tano nie jest bez jaj. Ale dla czystego piwa warto. Jeszcze jeden namacalny dowód na to że nie liczy się to co nam w polce wydaje się ważne, liczy się czyste, świeże, proste piwo będące jakby nie patrzeć koncerniakiem, ale jednym z najlepszych koncerniaków, rozwalające gdy jest czyste i świeże nasze krafty i dziwne brudne wynalazki.