Arrogant Bastard Ale. Amerykaniec w półlitrowej puszce z Carrfeoura. Czy warto?

Sieci hipermarketów uzupełniają swoje piwne alejki coraz śmielszymi propozycjami. Bezpowrotnie mijają czasy, gdy poza Beck’sem, Paulanerem i Grolschem, za około 10 złotych można było kupić Guinnessa, w porywach do bardzo zwyczajnego Leffe Blonde. Rzadko kiedy wybór piwa na wieczór ogranicza się do polskich eurolagerów, gdy po obrocie o 180 stopni trafiamy na zagraniczne IPA czy fajne Belgi. Nie zawsze są to petardy, jednak ukłon w pas należy się już za pomyślenie, że być może klient ma dość korpolagerów.

Carrefour „zabłysnął” ostatnio wrzuceniem do sklepów dwóch piw ze Stone Brewing. Pierwszym z nich jest klasyk nad klasyki, Stone IPA w puszce 0,33l. Drugim zaś kojarzony zapewne przez wielu czytelników Arrogant Bastard Ale, stone’owskie American Strong Ale. Właśnie temu drugiemu piwu — wyróżniającemu się na półce z importami przede wszystkim rodzajem opakowania — przyjrzę się w dzisiejszej szybkiej degustacji.

Zapewne zastanawialiście się, przy okazji zakupów w Carrefourze, czy warto wydawać nieco ponad dyszkę na importowanego „amerykańca” ze Stone’a. Pozwólcie, że w mgnieniu oka rozwieję Wasze wątpliwości.

Arrogant Bastard Ale (Stone Brewing)

stone-brewing-arrogant-bastard

Piwo w kolorze mocnej herbaty nalewa się z dość gęstą i zbitą pianą koloru brudnego śniegu. Pierwsze skojarzenie wędruje ku Atakowi Chmielu, także ze względu na aromat, w którym pierwsze skrzypce gra masełko.

Masełko i — aż do ogrzania — długo, długo nic. Po kilku minutach pojawiają się nuty herbaciane i ciut tropika. Nudno i biednie. Nie tego oczekuje się od piwa w klimatach jankeskich.

Smak to połączenie karmelu z gorzką mocną, posłodzoną delikatnie herbatą. Przebłyskują akcenty ziołowe, łączące się z granulatową herbacianą goryczką. Dość mocną i ciut zalegającą zresztą. Może nie tyle nieprzyjemną, ile specyficzną.

Całość przypomina bardzo mocną herbatę ziołową z zaznaczonym karmelem. Piwo pije się nieźle, jednak oczekiwałem czegoś więcej. Czasy, kiedy goryczkowe piwa w takim klimacie podniecała nas bardziej, niż open bar na piwnym festiwalu, już chyba minęły. Niemniej jest to w pewien sposób sentymentalny powrót do pierwszych polskich IIPA, dostępnych szerzej w sklepach.

Można wypić, można powspominać, można szybko zapomnieć.

PS W czasach, kiedy każde polskie piwo musi mieć dorobioną bezsensowną bzdurną historyjkę, Stone robi to dobrze. Aż chce się czytać. Piwowarzy i browarnicy! Apeluję! Jak już musicie wpieprzyć na etykietę kilka zdań generujących facepalm u pijącego Wasze piwa, zróbcie to z jajem, jak Stone Brewing.

arrogant-bastard-ale-back-story

1 Komentarz

  1. W Carefourze są chyba tylko Warki robione w Niemczech ponoć sporo odbiegają od wersji USA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *