Nudna Belgia? Delirium Tremens, Nocturnum i Red w otoczeniu Borów Tucholskich

Tak się w beergeekowych kręgach utarło, że belgijskie style to style nudne. Podtopieni przez nową falę zapominamy, że jeszcze kilka lat temu — nim piwna rewolucja przeszła przez Polskę niczym wichura przez Rytel i okolicę — to właśnie „belgami” się tak podniecaliśmy. Dziś proponuję Wam spotkanie z piwami, które do niedawna przyprawiały o głębokie westchnięcie. W otoczeniu, które także wywołuje takie westchnięcie…

W przeddzień Bożego Ciała wybrałem się na trzydniowy, trzyosobowy trip rowerowy. Ci z Was, którzy obserwują mnie na Instagramie (albo znają nieco bliżej) wiedzą, że słysząc „ładna pogoda w weekend” w głowie od razu pojawiają mi się dwa przedmioty. Rower i namiot.

Spakowaliśmy się więc na minimum. Preferuję obładowanie roweru typu „bikepacking”, wozić właściwie pusty plecak. Zmieściły się do niego trzy piwa, dostępne w hipermarketach Auchan w otwartej w środę specjalnej Strefie Kibica.

Specjalnie na MŚ w Piłce Nożnej w Rosji, w hipermarketach Auchan utworzono ogromną Strefę Kibica. Szczelnie wypełniają ją przede wszystkim piwa kraftowe. Znajdziecie tam między innymi polskich rzemieślników, ale również sporą ofertę zagraniczną czy piwa na wyłączność. Sporo piw dostępnych jest też w Simply i Supermarkecie Auchan. Łącznie około 350 pozycji.

Odpalajmy pierwsze piwo. Zrobiliśmy przystanek w sercu Borów Tucholskich, na szlaku rowerowym, kilka kilometrów przed wsią Drzewicz. Okolica piękna, choć przypominająca nieco lasy Półwyspu Helskiego.

Delirium Tremens

Delirium Tremens

Po dwóch godzinach jazdy i gubieniu się pośród Parku Narodowego Bory Tucholskie trafiliśmy w rejon usiany specjalnymi kładkami. Jeśli dobrze zrozumiałem, po niektórych zakamarkach parku nie można poruszać się poza wytyczonymi ścieżkami. Podobne rozwiązanie jest stosowane w Słowińskim Parku Narodowym. Kładki w Borach są tak ciekawe, że od razu chcesz się nimi przespacerować.

Bory Tucholskie - kładki

Albo zrobić na nich zdjęcie piwa do wpisu, w blisko trzydziestostopniowym upale. Kiedy siadają na Tobie pancerne muchy. Myślałem, że bąk to wkurzająca istota, ale niezniszczalne muchy z Borów Tucholskich są jeszcze straszniejsze.

Piwo wyciągnąłem prosto z plecaka. Po przelaniu do zgrabnego szkła aromat moreli zmieszał się z zapachem pobliskiego stawku. Z kieliszka wychwyciłem bez problemu nie tylko morele, ale również brzoskwinie i sporą dawkę pieprzu. Pierwsze skojarzenie? Duvel!

Mimo temperatury na zewnątrz, wysokiego woltażu i rozgrzanego organizmu, ciepłe Delirum Tremens „wchodziło jak złoto”. Nie spodziewałem się, że ogrzane piwo o takiej mocy może tak wybitnie smakować. Alkohol ukryty perfekcyjnie. Rozgrzewanie czuć tylko za sprawą pieprznego charakteru.

Delirium Tremens w szkle

Tremens jest mocno gazowane i wyskakuje z butelki. Z tego, co wiem, w Deliriumach przegazowanie jest normą. Rześkość objawia się nie tylko musującym wysyceniem i bardzo nieprzytłaczającą biszkoptową słodowością, ale przede wszystkim smakiem moreli na finiszu.

Dodajcie do tego delikatną goryczkę i macie prawdziwego zdradliwego potwora. 8,5% alkoholu w butelce 0,33l, którą można wypić właściwie na raz. Absolutnie fenomenalne, choć bardzo zbliżone profilem do nieco tańszego Duvela.

Kolega od razu zapytał, czy można to gdzieś u nas kupić. Jak już wspomniałem, dostaniecie je w Strefie Kibica Auchan. Choć „cztery do meczu” mogą poskładać najtwardszych zawodników, więc proponuję ograniczyć się do jednego Tremensa i…

Delirium Nocturnum

przed którym postawiłem jeszcze trudniejsze zadanie. Otworzyłem je po rozbiciu namiotu w miejscu pierwszego noclegu — w Borsku. Przejechało blisko 60 kilometrów w plecaku. To piwo o dziwo nie wykipiało. Zapomniałem o nim na chwilę, dając mu się ochłodzić w cieniu. Niewiele to dało, piłem je dość ciepłe.

A skoro o Borsku mowa, znajduje się tam prywatne „opuszczone” lądowisko. Dla fanów takich miejsc jest to pozycja obowiązkowa. Odbywają się tam również zloty aut, można polatać na paralotni, są przystanie kajakowe, rzeka i malownicze jezioro.

Delirium Nocturnum

Aromat to mieszanka karmelu i czerwonych owoców. Stawiam na czerwoną porzeczkę, choć bardziej wnikliwi mogliby tu odkopać jeszcze suszoną żurawinę. Tak mi przeleciała przez nozdrza, jednak w upale zaczynają się majaki. Przyprawy tym razem bardzo stonowane, ledwie muśnięcie pieprzu.

Spójrzcie na ten kolor. Rubinowy jak się patrzy!

Delirium Nocturnum w szkle

Nocturnum to oczywiście całkiem inny profil od Tremensa. Jest bardziej złożone, mocno odfermentowane, przez co wytrawne i zdradliwie lekkie w odbiorze. Alkohol ponownie dobrze ukryty, choć po przełknięciu grzanie w przełyku jest już odczuwalne.

Prym wiedzie słód wędrujący od ciasteczek do karmelu. Smak nieco nieuchwytny, bo nie jest to karmel znany choćby z niektórych „ajp”. Najbliżej mu do niesłodkiego karmelu, o ile da się coś takiego stworzyć.

Sporo tu także czerwonych owoców (porzeczka w szczególności) i białego pieprzu. Na finiszu do podniebienia przykleja się aftertaste jak po łyku czerwonego wytrawnego wina, choć Nocturnum wina w ogóle nie przypomina.

Niesamowicie złożone, chociaż bez zagłębiania się w te wszystkie niuanse wydaje się proste. Warto nad nim dłużej posiedzieć i spróbować to wszystko poskładać jak namiot po nocy na kempingu.

Delirium Red

Moi towarzysze postanowili rozłożyć się na stołach pod wiatą i dospać dwie godzinki przed trasą do Ostrzyc. Mnie nic nie doskwierało, choć wieczorne ognisko było intensywne. Przemyłem twarz w rzece i uznałem, że zbyt często omija mnie okazja do posiedzenia samotnie w ciszy.

Zgarnąłem Delirium Red z rzeki Wdy, w której moczyło się przez całą noc. Usiadłem na małym pomoście, przeczytałem pokrzepiające wypowiedzi Artura z Golemów na blogu mojej koleżanki, otworzyłem butelkę, przelałem ciemnoczerwone piwo do szkła. Pomachałem do przepływających kajakowiczów, na co jeden z wioślarzy zareagował salutem puszką Tyskiego. Podniosłem Delirium w tym samym geście.

Do wody przede mną wpadła ważka i tak zastanawiałem się — ratować i zaburzyć bieg rzeczy w naturze, czy zostawić pstrągom na pożarcie?

Uratowałem, więc ważka zapozowała do zdjęcia.

Delirium Red z wiśniami

Kiedy jesteś w multitapie, rozprasza Cię zbyt wiele. Podobnie, gdy siedzisz w domku ze znajomymi, rozmawiasz przy ognisku, kopcisz sąsiadom grillem na działce. Polecam raz na jakiś czas wyciszyć się, usiąść tak jak ja na małym pomoście, zamoczyć nogi w rzece i otworzyć coś ciekawego. W kompletniej ciszy.

Delirium Red nad rzeką Wdą

Padło na Delirium Red, którego wcześniej w Polsce chyba nie widziałem. Auchan je sprowadził, podobnie jak piwo, którego nie opisuję na blogu — La Guillotine, także z browaru Huyghe.

Nawąchałem się Reda jak szalony…

Delirium Red nad rzeką Wdą

Koloru opisywać nie muszę. Przypomina Krieka, nie tylko w barwie czy czerwonej pianie.

Kriek oferuje zresztą kwaśny zapach wiśni, w Delirium Red wiśnie te są bardziej likierowe, na szczęście nie ordynarnie słodkie czy sztuczne. Aromat przywodzi na myśl ciasto drożdżowe z wiśniami. W tle nuta migdałów i muśnięcie przypraw — delikatny pieprz. Pojawia się więc we wszystkich opisywanych piwach, do których fermentacji — jak wyczytałem — używa się blendu trzech szczepów drożdży.

Panorama rzeki Wdy

Panorama rzeki Wdy

Po pierwszym łyku zastanawiałem się, które Delirium — Tremens czy Nocturnum — stanowiło bazę do powstania Red. Nie będę ściemniał, nie mam pojęcia. Ciastowy charakter w smaku i zapachu wskazuje raczej na Tremens.

Piwo jest intensywnie wiśniowe, słodko-kwaśne. Na szczęście nie jest dosładzane żadnymi słodzikami, przez co balans słodycz-kwaśność jest idealny. Co zaskakujące, przyprawy atakują agresywnie w posmaku, więc na etykiecie zacząłem szukać papryczek chilli. Nie ma ich w składzie.

Bardzo ciekawy „winter warmer”, bo z racji woltażu (8,0%) nie jest tak sesyjne, jak nieco podobny, lekki Kriek. Rzec można, że to imperialna, mało dzika wersja wiśniowego lambika od Lindemansa. W odbiorze tych dwóch piw jest jednak zasadnicza różnica.

Delirium Red wydaje się piwem bardziej dojrzałym, złożonym i poważniejszym.

Dla lubiących piwa owocowe i kwaśne pozycja obowiązkowa. Lepsze od podstawowej wersji Rodenbacha. Wow… naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyło! Sączyłem z zamoczonymi we Wdzie stopami przez ponad godzinę.

Z przepływających kajakowiczów nikt mi już Tyskim nie zasalutował. Kiedy wracałem do towarzyszy, ważka dalej suszyła się na pomoście.


Piwa belgijskie i francuskie - infografika

PS > Przeczytaj koniecznie tekst o piwach Chimay — test belgijskiej klasyki, którą pomijasz w sklepie. Warto! :)

Wpis jest wynikiem współpracy z siecią Auchan. Sprawdź koniecznie aktualną piwną gazetkę Strefy Kibica. Dowiedz się więcej o samej strefie i naszej współpracy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *