Starcie klasyków: Pacific Pale Ale VS
A Ja Pale Ale

Pacific Pale Ale zadebiutował w lutym 2013 roku. Śmiało mówić można o nim, jako o jednej z ikon piwnej rewolucji w Polsce. Piwo z Browaru Artezan dostarczało tego, czego podniecona społeczność piwna w tamtych czasach oczekiwała – potężnej dawki nowofalowych chmieli. A Ja Pale Ale polało się po raz pierwszy pod koniec 2014 roku na Poznańskich Targach Piwnych. To już nie były te czasy, gdy kogokolwiek takie piwo jarało. A jednak jest z nami od ponad 5 lat i stanowi trzon piwnej oferty PINTY. Czyli się sprzedaje :)

Wybór piw do trzeciego Starcia Klasyków nie był prosty. Coraz trudniej znaleźć na półce dwa piwa na tyle wiekowe, że łatka „klasyka” nie będzie w odniesieniu do nich przesadzona. Jeszcze trudniej znaleźć dwóch konkurentów w tym samym stylu, z dwóch różnych browarów. Jestem jednak przekonany, że choć „A Ja Pale Ale (się nie zaciągam)” nie jest prawdopodobnie klasykiem, to na pewno jest klasyczkiem :)

Lepszego konkurenta do walki z wyeksploatowanym już Pacificiem raczej nie znajdę. A piwa są zbliżone i wydaje mi się, że zamysł jest podobny.

Wojowników zapraszam na ring, a państwa do zajęcia miejsc w lożach. Jak ktoś jest za Artezanem, to może zasiąść w Loży Jeża.

W poprzednich starciach na ringu stawali:

Informacje o zawodnikach

Pacific Pale Ale

  • ekstrakt: 12,5%,
  • alkohol: 5%,
  • goryczka: 45 IBU,
  • chmiele: Amarillo, Cascade, Chinook, Pacific Jade.

A Ja Pale Ale

  • ekstrakt: 12,5%,
  • alkohol: 4,5%,
  • goryczka: browar nie podaje, choć możliwe, że jest to 41 albo 60 IBU,
  • chmiele:  CTZ (Columbus, Tomahawk, Zeus), Centennial, Cascade, Simcoe.

Runda I: Prezencja

Pacific Pale Ale, Browar Artezan

Mętne, nieprzejrzyste, w kolorze brudnym pomarańczowym, wręcz herbacianym (na zdjęciu nieco ciemniejsze niż na żywo). Piana znika dość szybko, pozostaje malutki kożuszek.

A Ja Pale Ale, Browar PINTA

Przy nalewaniu widać, że piwo jest dość gęste. Kolor ciemny bursztynowy, bardzo mocno zamglone, prawie nieprzejrzyste. Piana dość długo opadała i zredukowała się do kożucha. Prezencja lepsza od Artezana, a kolor bardziej wpada w oko.

Runda I na korzyść pale ale’a od PINTY, choć to dopiero rozgrzewka i nikt nie wyprowadził nawet jednego porządnego ciosu.

Runda II: Aromat

Pacific Pale Ale

Landrynka po całości. Pomarańczowy cukierek szklak. Zapach słodki i jednowymiarowy, nieco toffee. Klasyk tego kalibru tak pachnieć nie powinien. Żadnego buchnięcia owocami, miota się po ringu od narożnika do narożnika. Ze szkła unosi się wyłącznie niezbyt intensywny zapach landrynek. Po ogrzaniu wychodzi delikatna siarka i nutka cebulki. Po ogrzaniu do temperatury pokojowej czuć klementynki.

A Ja Pale Ale

Właściwie nie pachnie. Trudno napisać coś konkretnego poza tym, że nos muskają ledwie owoce tropikalne i nutka ziołowa. Te zapachy są jednak prawie niewyczuwalne. Słabizna.

Runda II to remis. Obydwa piwa mają problemy z ustaniem na nogach, a Artezanowi wali z gęby cebulą i Nimm 2. 

Runda III: Smak i odczucie w ustach

Pacific Pale Ale

Strasznie dziwne. Trochę cierpkie, łodygowe, a jednocześnie smak szybko znika z podniebienia. Na zimno pozostawia na języku ziemisto-łodygowy posmak. Po ogrzaniu — echo pomarańczy.

Goryczka za niska, bo przy drugim i trzecim łyku już słabo wyczuwalna (lekkie zielone drapanie w gardle, ciągnące się w nieskończoność). Nie czuć owoców, dopóki piwo się nie ogrzeje i nie wyjdą z niego klementynki. Za to ogrom akcentów łodygowych psuje przyjemność z picia i nie ratuje go milutka ciasteczkowa słodowość.

Smakuje jak coś, co nie wyszło w domu, albo coś, co zrobił koncern, ale zmarnował dobry chmiel. Sama podstawa przyjemna, miękka, jednak stanowi trzon piwa bez wyrazu, z nudnym smakiem, w dodatku cierpko-łodygowego. Co gorsza, aby smakował jako tako, Pacific musi się ogrzać do minimum 15°C. Tak ciepłego się go raczej często nie pija. Im cieplejsze, tym lepsze, ale nadal niezbyt przyjemne. Trudno nawet powiedzieć, że przeciętne.

„Shame on you, Parmezan!” – słychać z widowni. – „Artezan, do domu!” – rzuca ktoś z tylnych rzędów.

A Ja Pale Ale

Wytrawne, z nieco zalegającą ziołowo-żywiczną goryczką — dość mocną zresztą. Piwo z PINTY jest maksymalnie wytrawne i to — w dobie karmelków — bardzo mi się spodobało. Szkoda, że nie idzie za tym żadna owocowa kontra. Całość oparta jest o nuty ziołowo-żywiczne. Tropiki? Ledwo ledwo.

Bardzo proste, idealnie wysycone i na pewno nie puste w smaku. Zostawia przyjemny ziołowy finisz. Słodowość ciasteczkowa, ale przez większą gęstość od Pacifica, przyjemniejsza niż w piwie z Błonia. Piwo konkretne, które trudno zaliczyć do lekkich. Zdecydowanie nieowocowe, bardzo „zielone”.

A Ja Pale Ale wyprowadził nareszcie celny cios. Zwalił Pacifica z nóg, wystarczyło jedno uderzenie i rywal został odklepany. Myślę, że widownia zechce zwrotu kasy za bilety na tę walkę.

Werdykt

Pacific od Artezana to piwo, które kilka lat temu robiło furorę. Można było je pić wiadrami. Zdarzały się wieczory, kiedy chlapnąłem dwa czy trzy z rzędu. Idealny towarzysz do posiedzenia z kumplami w knajpie, bez sprawdzania nowości. Zapamiętałem je jako bardzo owocowe i łatwe w konsumpcji.

Niestety, butelka ze sklepu trochę mnie wymęczyła. Nie dość, że piwo przyciężkie, to nieprzyjemnie łodygowe i jakoś dziwnie cierpkie. Rozklekotane. Kiedy się ogrzało, dało się je zdzierżyć, ale nadal nie był to numerek, który chciałbym powtórzyć. Staruszek ma ewidentnie problemy z formą.

Po A Ja Pale Ale oczekiwałem mocno owocowego APA. Dostałem za to wytrawne i ziołowo-żywiczne. W czasach słodkich landryn i karmelków bardzo mi to odpowiadało. Pije się je o wiele przyjemniej od Pacifica, choć kierunek obrany przez obydwa piwa jest różny. W piwie z PINTY należałoby popracować nad aromatem, jednak smak — dla szukających konkret goryczkowego pale ale’a — będzie niewątpliwym atutem.

To starcie wygrywa PINTA. Oznacza to, że w ostatnich 3 walkach, za każdym razem to prekursorzy piwnej rewolucji deklasowali oponenta. Browar dwa razy wygrywał na punkty, jednak tym razem zwycięża przez nokaut.

Co do formy Artezana — ostatnio każde piwo z Błonia, z którym miałem kontakt, określiłbym jako „poniżej oczekiwań”. Postanowiłem więc, że jeżowym produktom przyjrzę się bliżej w teście piw z Artezana, który przeprowadzę niebawem. Być może trafiam wybiórczo na beznadziejne piwa, a być może coś jest na rzeczy…

Gratulacje dla Browaru PINTA!

4 Komentarzy

  1. Artezan to już może se dać spokój z warzeniem, bardzo konsekwentnie dopięli swego aktualnego poziomu

  2. Paweł Piątkiewicz

    2 gru 2019 at 19:40

    Pacific, który dawniej uwielbiałem, od paru lat jest niepijalnym syfem. Dokładnie jak opisałeś. Przez ostatnie dwa lata próbowałem trzech różnych warek i wszystkie były gówniane. Płaskie, landrynkowe, łodygowe, charakterystyka amerykańskich chmieli niewyczuwalna. Nie potrafię zrozumieć co się stało z tym piwem. Tym panom już podziękuję.

  3. Nie wiem co leją u siebie w knajpie i na festiwalach, ale browar odpuściłem już jakieś 2 lata temu przez kupione kilka razy pod rząd przegazowane butelki (Śląsk).

  4. Na początku mojej przygody z piwem Artezan był dla mnie piwnym bogiem. Po prostu wielbiłem wszystko co wypuścili. Teraz niestety jest lipa straszna. Kupowałem piwa w ich sklepie (bo może transport), festiwalach i za każdym razem rozczarowanie.
    Mam wrażenie, że poszli w „sztosy”, „loże jeża”, wymyślanie dziwnych nazw i zagraniczne festiwale i piwa powszednie robią bo muszą. Ostatnio z kumplem porównywaliśmy w ciemno kilka piw od nich (Pacific, Bałwan i jeszcze jakieś z długimi nazwami) i w zasadzie nie znaleźliśmy większych różnic (o rozpoznaniu które jest które nie wspominając). Wszystkie były równie słabe :/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *